Sykes strzela do swojego asystenta

wpis: | 10.01.2010
Sykes strzela do swojego sierżanta

W książce „SOE Assignment” napisanej przez D. Hamilton-Hill’a, zastępcę dowódcy Special Operations Executive w pierwszym okresie jej funkcjonowania, można znaleźć szereg luźnych wspomnień związanych z tą formacją. Między innymi jest tam relacja kpt. Petera Masona z zadziwiającego pokazu przeprowadzonego przez E.A. Sykesa, u którego kapitan uczestniczył w kursie strzelectwa bojowego. Mógł tam oglądać, jak Sykes strzela do jednego ze swoich sierżantów.

Moc obalająca naboju .45 ACP

Jak wspomina Mason, po tym szkoleniu uczestnicy byli chyba zbyt pewni MOCY OBALAJĄCEJ naboju .45 ACP. Tym nabojem strzelały pistolet Colt 1911 oraz pistolet maszynowy Thompson. Tymczasem po zakończeniu normalnych zajęć Bill (przezwisko Sykesa) polecił jednemu z sierżantów, ubranemu w wojskowy płaszcz, stanąć POD KULOCHWYTEM w odległości 50 yardów (45,5 m).

„CEL” stał w lekkim rozkroku, ręce trzymał w kieszeniach płaszcza, trzymając go z dala od ciała. Załadowany Thompson został nastawiony na tryb ognia pojedynczego i Bill oddawał pojedyncze strzały, które trafiały środkową część płaszcza . Po każdym strzale Mason widział, jak płaszczem wstrząsało. Zarówno on, jak i wszyscy obecni  zrozumieli, że pociski po prostu uderzały w wielowarstwowy materiał, a następnie spadały na ziemię.

Obiekty demonstracji: nabój, pm i płaszcz

Sykes strzela nabojem .45 ACP

Na zdjęciu powyżej pokazano porównanie wielkości naboju .45 ACP (z prawej) do nabojów pistoletowych 9 mm Mak oraz 9 mm Para.

Powyżej pm Thompson M1A1, model jakiego mógł używać Sykes w tym pokazie.

Sykes strzela do pomocnika ubranego w ciężki wojskowy płaszcz.

A tak wygląda brytyjski płaszcz wojskowy z tamtego okresu. Tu jest w wersji oficerskiej, różniącej się detalami wykończenia od płaszcza noszonego przez towarzyszącego Sykesowi sierżanta.

Oglądając kolejne zdjęcie można mieć wyobrażenie, jak mógł wyglądać pozorant wyczekujący na linii tarcz na sygnał, kiedy Sykes strzela. Oczywiście zakładając, że akurat widoczny tu 7 Lord Londonderry miałby w ogóle ochotę podjąć takie wyzwanie.

Te płaszcze wykonywano z ciężkich materiałów wełnianych, z podszewką i ociepleniem, łącznie w sześciu warstwach. Mimo oglądania pokazu na własne oczy,  sam kpt. Mason stwierdził, że nigdy nie chciałby tego  spróbować!

Jak oni na to wpadli?

Sykes i jego towarzysz na pewno mieli świadomość, że np. trafienie tam, gdzie płaszcz był nie naciągnięty, oznaczałaby tragedię. Sykes był ogólnie znany jako znakomity strzelec, jednak ten eksperyment, do tego wykonywany nie raz, jak można przypuszczać, budzi ogromny respekt. Podziwiać należy zarówno UMIEJĘTNOŚCI I PEWNOŚĆ SIEBIE Sykesa, jak i ODWAGĘ I ZAUFANIE, które miał do niego pomagający mu sierżant. Prawdopodobnie był to jeden z wyszkolonych przez niego instruktorów.

Można też próbować odtworzyć drogę rozumowania, doświadczeń i determinacji, które doprowadziły do tego, że pewnego poranka jeden z towarzyszy walki założył typowy wojskowy płaszcz i jak na spacer, z rękami w kieszeniach, wyszedł pod kulochwyt jako cel. A Sykes po raz pierwszy wymierzył w niego swojego Thompsona…

15 thoughts on “Sykes strzela do swojego asystenta

  1. Marcin. R

    Kiedyś czytałem o tym „teście” nie wiem właśnie czy nie u Masona i nie dowierzałem dopóki nie natknąłem się na informacje o tym że podobne „techniki zabezpieczeń” stosowali przestępcy amerykańscy w latach 20-tych walcząc z policją czy konkurencją. Zdarzało się że kołdry dość dobrzy chroniły przed ciężkimi, wielkokalibrowymi ale wolnymi pociskami, poza tym wgłębienia wierzchołkowe zatykały się materiałem tekstylnym co powodowało to że pociski nie ekspandowały wcale lub w mocno ograniczonym zakresie po trafieniu w cel, co znacząco wpływało na zdolność skutecznego rażenia celu żywego. Nie mniej nie odważyłbym się przeprowadzić takiego testu stojąc po jednej jak i drugiej stronie lufy.

    Odpowiedz
  2. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

    @Marcin. R: Jest tu kolejny punkt do dyskusji nt. kalibru i prędkości początkowej. Duża część Amerykanów jest przekonana, że tak naprawdę nic poniżej .45 ACP nie działa. Słyszy się o ponawianych raportach o nieskuteczności służbowych pistoletów Beretta 92, chociaż dla reszty świata nabój Para generalnie jakoś daje radę. Z drugiej strony to znamienne, że Sykes robił ten pokaz z Thompsonem, a nie z brytyjskim STEN-em i pełnopłaszczową dziewiątką. Być może wyszło mu, że wtedy mogłoby nie być takiego zdumiewającego efektu…
    Odnośnie Twojej uwagi w ostatnim zdaniu, to w trakcie pisania artykułu napisałem przy okazji kilka rzeczy o tego rodzaju treningu i to właśnie będzie temat następnego wpisu, chcę tylko znaleźć jeden stary filmik 🙂

    Odpowiedz
  3. Marcin. R

    Tak to się zgadza, w stanach nadal jest kult 0,45, choć powoli się to zmienia przykładem może być FBI które z trudem i po licznych eksperymentach przekonało się do 10 mm. Co do M 9 to tak naprawdę większość zarzutów została wyolbrzymiona przez media i wiele spośród nich nie znajduje uzasadnienia w rzeczywistości – przykładem może być sprawa pekania zamków podczas strzelania oraz wypadki z tym związane w Navy Seals (okazało się że wina leży po stronie żołnierzy bo używali amunicji + P czego nie przewidywała ani specyfikacja ani producent). Problemem jest raczej jakość produkowanej broni a w zasadzie magazynków co wynika z nieścisłych specyfikacji. Co do metod treningowych to domyślam się o co chodzi ale na ten konkretny test bym się nie zdobył.

    Odpowiedz
  4. Shrek

    Nie słyszałem o tym „teście” ale domyślam się jakie to musiało zrobić wrażenie na oglądających. Natomiast efekt końcowy tego „testu” mógł wynikać z tego,że pocisk naboju 45 ACP mam dośc dużą mase w stosunku do ładunku prochowego stąd szybkie wytracanie prędkości pocisku i w rezultacie końcowym słaba moc obalająca na większych odległościach.

    Odpowiedz
  5. Marcin. R

    To co piszesz się zgadza, prawdopodobnie w tym tkwi problem bo różnica prędkości pocisku wystrzelonego z Thompsona a M1911 jest niewielka, winę może ponosić także skok gwintu lufy a co za tym idzie prędkość obrotowa pocisku, niewielka prędkość przy dużym skoku powoduje szybkie wytracanie prędkości pocisku zwłaszcza w miękkim celu. Czytałem wspomnienia żołnierza SOG który strzelał ze śmigłowca do Wietnamczyka z M 3, trafił go dwukrotnie a ten za każdym razem upadał po trafieniu i podnosił się, jak widać ten typ amunicji nie specjalnie się sprawdza w strzelaniach na większych dystansach mimo niewątpliwych zalet w starciach w bliskim kontakcie.

    Odpowiedz
  6. Marcin R

    Ten sam problem amunicji odnosi się do amunicji 38 special. Naboje z lekkimi pociskami wystrzeliwane z rewolwerów z dwucalową lufą często nie są w stanie przebić grubszej odzieży zimowej już po przebyciu kilku metrów od lufy. Jest to najgorsza z możliwych kombinacji (lekki pocisk + krótka lufa = szybka utrata energii) dla użytkowników broni.

    Odpowiedz
  7. Marcin

    Taką kombinację uznano za niezbędną. W małogabarytowych rewolwerach o niewielkiej masie cięższe pociski obluzowywały się w łusce na skutek mocniejszego odrzutu. Wcześniej standardową masą pocisku dla .38 Spl. było 10,28g i pasowało bardziej do S&W M&P z lufą 4″, a i tak nie była to amunicja tak skuteczna, jak powszechnie sądzono. Co do przebijalności, to warto zaznaczyć pewną tendencję do przesady w doniesieniach medialnych, podobne opinie pojawiały się wobec 9mmx18 Mak. również były naciągane. Zwłaszcza kwestie mocy obalającej są tu znamienne: podważa się skuteczność wielu kalibrów czemu często przeczy dogłębniejsza analiza statystyki Marshalla i Sanowa. Źródłem nieporozumień jest tu według mnie nie procent obaleń, a rzeczywisty czas zadziałania trafienia – pamiętajmy, że warunkiem jest tu kryterium 30 sekund. Dla 9mm będzie to 15s, dla .40 10s. Filmy wyrabiają fałszywe wyobrażenie o możliwościach broni palnej. Później młodzi żołnierze z USA dziwią się, że trafiony przeciwnik nie pada, niczym rażony piorunem.

    Odpowiedz
  8. Marcin R

    Może inaczej, zaprzecza się skuteczności pewnych rodzajów amunicji w ich podstawowych odmianach i poszukuje skuteczniejszych następców. Bardziej zasadne jest operowanie dwoma terminami: mocą obalająca i rażeniem formalnym. W układzie nato za skuteczna amunicje uważa sie taka która powoduje obezwładnienie trafionego w ciągu 30 sek. Kryterium to spełnia zarówno 9 para jak i 5,56 M855. Inaczej jest z mocą obalajacą. Można sie sprzeczać ale tak naprawdę trzeba pamiętać o 3 zasadzie dynamiki Newtona. Oznacza to że jeśli chce sie wywalić gościa z kapci to dokładnie taka sama siła musi oddziaływać na strzelca, czyli kula ołowiana powinna mieć prędkość ok 300 m/s i kaliber 3 cali. Żaden inny rodzaj amunicji nie daje 100% pewności co do możliwości obezwładnienia. Stąd też teoria dwóch szybkich strzałów następujących po sobie (wynalazek Fairbairna) itp. Przy amunicji pistoletowej/rewolwerowej najczęściej mamy do czynienia z dwoma typami pocisków – wolnych i ciężkich zwykle dużego kalibru lub lżejszych ale szybkich mniejszego kalibru. W…

    Odpowiedz
  9. Marcin

    Kryterium 30 sekund dotyczy rażenia obalającego, przy rażeniu formalnym mówi się o minimum 150J/cm2 niezbędnych do zadania obrażeń śmiertelnych – teoretycznie, ponieważ wczesna, specjalistyczna opieka medyczna w wielu przypadkach może uratować życie. Zaprzecza się często istnieniu szoku hydrostatycznego, argumentując, że pojawia się tylko w najbardziej zbitych tkankach tzn. wątrobie i mózgu. Tymczasem krew jest też tkanką i testy sztrasburskie ujawniły następujące w niej fale uderzeniowe. Poszczególne pociski różnią się czasem skutecznego obezwładnienia, mimo podobnych procentów obaleń np. 9mm Para i .45 ACP. Grzybkowanie następuje ok. 280-290 m/s, ale zwykle go nie ma przy tych prędkościach, jeżeli partie rdzenia nie są odsłonięte. Stąd przy 9mm Short i 7,65mm najlepsze są pociski nie JHP, a SJHP. Naboje .40 preferowane są obecnie w wersjach naddźwiękowych tj. Ranger SXT dla FBI. Tutaj ważne jest jedno: sama broń na bezpośrednim dystansie to za mało, potrzeba efektywnej taktyki, oraz wplatania walki wręcz.

    Odpowiedz
  10. Marcin

    Grzybkowanie niezawodnie i regularnie zachodzi w tych JHP, gdzie następuje odpowiednie przekazanie impetu uderzenia od czoła głowicy na tylną część pocisku. Dlatego zewnętrznie nie powinny one być łukowe, a walcowo-stożkowe. Znam przykład z pierwszej ręki z 9mmx18 Mak. – strzały z CZ vz.82 do żelatyny balistycznej pociskami JHP („Fiocchi”). Mimo, iż prędkość była większa niż normalnie z lufy gwintowanej klasycznie (ten model ma czteroforemną lufę Lancastera, zwaną potocznie poligonalną) wiele z nich nie ekspandowało wcale. Dlatego w JHP stosuje się/spotyka albo pociski walcowo-stożkowe ze ściętym wierzchołkiem (np. Hydra-Shock), albo cieńsze ścianki pocisku w miejscu zawinięcia płaszcza (np. Black Talon SXT, czy Ranger SXT jego rozwinięcie). Z FMJ zgoda, choć są wyjątki, np. znakomitej jakości „Lapua” CEPP Super” (gładka, bez wcięć na górze płaszcza). Skutecznie przekaże on energię, przy czym będzie penetrował dostatecznie głęboko, aby przebić najważniejsze organy, bo nie traci masy tj. pociski JSP, JHP, SJHP.

    Odpowiedz
  11. Witek

    Odgrzeje kotleta 😉

    O .45ACP sie nie wypowiem, nie mialem, nie mam, nie znam sie. Raz strzelalem z Thompsona, porazila mnie jego waga. Zdecydowanie bardziej lezala mi PPS.

    Z 9×18 strzelalem bardzo duzo, mialem tez CZ-82 i Bajkala 442. Porownujac z 9×19 to przebijalnosc wyglada bardzo slabo.

    Mam kilka rewolwerow S&W, wszystkie .38 special. Lufy 2 i 4 cale, J-Frame i K-frame. Oczywiscie przebicie daja tez mniejsze niz 9×19.

    Mam tez pistolet w .25ACP ale co tu pisac, to taki zarcik. Choc lepszy czasem rydz niz nic.

    Wszystkie to „wynalazki” laczy cecha, o ktorej zapomina sie w erze „cudownych dziewiatek”. Pociski maja srednia mase i predkosc poddzwiekowa. Powstaly w czasach, w ktorych produkowano amunicje albo FMJ albo z litymi pociskami olowianami. Tzw. „FBI” loads oparte na semiwadcutterach to raczej odstepstwo od normy.

    W kazdym razie wszystkie kalibry do .38 special kiedy uzywane sa z powyzszymi pociskami oferuja dobra/wystarczajaca penetracje w ciele czlowieka. Zwykle daja przestrzal – rane wlotowa, rane wylotowa. Dwie dziury to wieksze krwawienie. A to istotnie wplywa na smiertelnosc (skutecznosc).

    .45ACP dziala w taki sam sposob, z tym ze robi wiekszy kanal trwaly, przekazuje wiecej energii, bardziej „wyrywa z kapci”.

    Nie sa to jednak pociski karabinowe, ktore zniszcza okoliczne narzady kanalem chwilowym, ktore dadza takie cisnienie w tkankach, ze mozg przestanie dzialac. Inny mechanizm dzialania. Niestety producenci amunicji, na fali mody na pociski „grzybkujace”, a co za tym idzie popyt, rozpoczeli produkcje tych „slabych kalibrow” z pociskami Hollow Point.

    W efekcie mamy powolne pociski ktore maja grzybkowac. Bardzo czesto sie to udaje, pocisk grzybkuje, bardzo szybko oddaje energie (te mala energie ktora posiada) i sie zatrzymuje. Slaba penetracja, slabe dzialanie.

    Dzieje sie tez czasem tak, ze pocisk wcale nie grzybkuje, bo porusza sie zbyt wolno by nastapila deformacja, albo zatyka go material z ubrania. W tej sytuacji pocisk zachowuje sie jak FMJ. Przypadkiem sytuacja ratuje sie sama. Tylko szkoda wydanych pieniedzy na 2x drozsza amunicje.

    O ile w przypadku .38 special mozna robic amunicje +P (o ile bron na to pozwala), o tyle w przypadku broni z zamkiem „ryglowanym” jedynie jego masa i oporem sprezyny nie jest to wykonalne. Ew. mozna dokupic mozniejsza sprezyne, a pozniej miec problem z przeladowaniem 😉

    Problemy rozwiazuja sie same od 9×19 w gore, gdzie predkosc pocisku praktycznie zawsze pozwala na jego grzybkowanie (o ile pozwala na to konstrukcja pocisku) zas zgrzybkowany pocisk ma na tyle duza energie, ze… nadal robi dwie dziury. Znow ten sam mechanim, tylko kanal chwilowy o wiekszej srednicy. W polu przekroju duzo wiekszej.

    To jednak nie jest ten rodzaj obalenia co przy kalibrach afrykanskich, gdzie „slon trafiony w dowolna czesc ciala traci przytomnosc na 5 do 15 minut”. Rowniez nie ten co przy koziolkujacym 5,45×39 (mam, bardzo cenie) czy rozpadajacym sie 5,56×45.

    Rozne sposoby zabijania mozna zrozumiec sledzac oferte (i dzialanie) roznych typow pociskow dla broni mysliwskiej. Np. 308W majacy bardzo duzo elaboracji. Od ciezkich, litych, bardzo gleboko penetrujacych pociskow na grubego zwierza, poprzez grzybkujace SoftPointy na sredniego, po kule typu Geco Express prawie natychmiast rozpadajace sie. Jak to ktos powiedzial, strzelasz lisa a masz dwa 😉

    Z uwag do tematu, bylo mowione ze lekka kula i krotka lufa to slabe polaczenie. Dodam, ze np. w zaleceniach praducenta do J-frame z 2 calowa lufa, szkieletem ze skandem a bebnem z tytanu jest napisane, ze nie wolno uzywac pociskow bezplaszczowych (zapewne tytanowy beben sie zakleja olowiem i moze go rozsadzic) oraz nie wolno uzywac lekkich pociskow (tam jest chyba granica 125 grainow) bo pocisk zbyt szybko opuszcza lufe, a gazy prochowe wypalaja jej wylot. Chodzi o konstrukcje broni, lufa jest ze stali nierdzewnej wkrecona (wkladkowa) w szkielet przechodzacy w obudowe lufy. Ale to zalecenie informuje tez, ze lekkie pociski wymagaja dlugiej lufy dla wlasciwego wykorzystania nawazki prochu.

    Osobiscie, w krotkich lufach uzywam ciezkich pociskow pelno lub polplaszczowych, z plaskim czubkiem (flat nose). Poniewaz jestem przyzwyczajony w balistyki .38 special to w jedynym powaznym pistolecie ktory mam (PX4 compact) uzywam… subsonikow S&B 9,7 gramow. Zachowuja sie bardzo podobnie jak .38 special.

    Nie martwi mnie nadmierna penetracja, bo statystyki nie wskazuja na istotne ryzyko z tej strony, zas uzywana amunicja / bron daja jakies 400J. Pocisk po przejsciu przez przeszkode bedzie juz slaby. Duzo bardziej obawiam sie ew. strzalow nietrafionych. I tutaj wole pociski o duzym opadzie, ktore nie doleca do sasiedniej wioski. Z tego samego powodu w 12/70 nie wychodze powyzej srutu 000 (4,5mm), czasem loftek 5mm. Na dystansach obronnych 😉 nic wiecej nie potrzeba, za to jest ladne, rownomierne pokrycie.

    Pozdrawiam serdecznie, Witek

    Odpowiedz
  12. Witek

    Dodam jeszcze, ze istnieje chyba jakas wiara w jeden precyzyjnie ulokowany strzal, z jak najmocniejszego kalibru, najlepiej z jak najmniejszej broni zeby dalo sie ja nosic. I rzeczywiscie, patrzac po ludziach strzelajacych statycznie na 25m mozna zrozumiec te wiare 😉

    Mnie zdecydowanie lepiej wychodzilo oproznienie magazynka „w brzuch” z CZ-82 9×18 niz ze zblizonej wymiarami/masa CZ-75 compact 9×19. Statycznie to z CZ-75 duzo lepiej, po prostu precyzyjniejsza bron (lub kaliber). Natomiast strzelanie w realnych warunkach – duzo wiekszy rozrzut.

    Mam 6 strzalowego K-frama z 2 calowa lufa w .38 special. Strzela sie super. Pozwolono mi postrzelac z 6 strzalowego Kimbera z krotka lufa, 357 magnum. Statycznie daje rade, dynamicznie – trudno go opanowac.

    Ten J-frame ze skandu i tytanu wazy 300-cos gramow. .38 special z niego strzelane maja ze 350J, moze ciut mniej. Odrzut jest tak uciazliwy, ze seryjny chwyt na 2 palce zastapilem chwytem na 3 palce i wkladka amortyzujaca. Czuc nawet jak wplywa na odrzut odelzenie broni z kazdym wystrzelonym pociskiem :/

    Wiec problem zaczyna sie na tym, ze ludzie nie maja swiadomosci jak wyglada realne uzycie broni i jak powinno sie trenowac pod realne sytuacje. Uczy sie ich strzelania na 25m w punkt, z precyzyjnym zgrywaniem przyrzadow i zerkaniem co strzal przez lunetke :p I taka bron kupuja…

    Na to naklada sie brak jakichkolwiek treningow w walce wrecz. Nawet nie treningow tylko doswiadczen. Wystarczy kilka razy dostac w zeby by zaczac trzymac garde a nie probowac siegac po bron.

    Wybrana bron, rodzaj treningu strzeleckiego, zle reakcje na atak i mozna zalozyc, ze wiekszosc noszonej broni nic nie wnosi do tematu bezpieczenstwa. No chyba ze wariat idzie z siekiera i juz z daleka widac, ze kilka osob padlo…

    Odpowiedz
  13. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

    Niestety, nawyki sportowe ciągle jeszcze pokutują w popularnym pojęciu o bojowym używaniu broni. Z jednej strony to jest bezwład myślenia, a z drugiej kastowe interesy instruktorów i coraz liczniejszej grupy działaczy paramilitarnych. Kiedy im zwrócić uwagę, że fajnie się bawią, ale nie ma to przełożenia na praktykę, to jak rzucać grochem o ścianę. Nie mówię, że sport strzelecki jest zły, przeciwnie. Sam czasem startuję oraz dochowałem się potomka uprawiającego strzelectwo sportowe wyczynowo na bardzo przyzwoitym poziomie. Ale odróżniajmy co jest do czego.

    Mam bardzo podobne do Twoich doświadczenia, jeśli chodzi o broń i amunicję i praktycznie pod wszystkim mógłbym się podpisać. Łącznie z takimi detalami, jak poddźwiękowe Bellot używane w CZ-75 compact (kiedyś, teraz G19) oraz noszony na co dzień snubnose na szkielecie K (S&W Bodyguard .38 Spl +P).

    Wyróżnię jedną rzecz – jestem wielkim zwolennikiem naboju 9×18 Mak. Dostał kopa na aut zupełnie bezrefleksyjnie, chociaż Sowiety nie przez niego przegrały wyścig zbrojeń… Prostota i lekkość konstrukcji broni, jaką oferuje, niesie moim zdaniem ogromny potencjał na przyszłość. Ameryka już się budzi. Przyznam, że nie bardzo rozumiem politykę, kiedy czołowi producenci jeszcze produkują pistolety w kalibrze .380 ACP, jak istnieje sprawdzony nabój wyraźnie lepszy. Jest nawet zarzucona najlepsza na świecie konstrukcja do tego naboju, czyli CZ-82. Tylko brać i kopiować. Glock w tym kalibrze też byłby niegłupi. Z CZ-82 miałem przyjemność strzelać, niestety nie posiadam, bo nie mogę się przełamać do zakupu używanej za jakiś tam jednak grosz. Z pistoletem Makarowa jest łatwiej – ludzie pozbywają się niemal po cenie złomu.

    Pozdrawiam
    Sławek

    Odpowiedz
    1. Witek

      Rowniez bardzo lubilem strzelac z 9×18 Mak, a CZ82 byla moja ulubiona bronia. Pozbylem sie jej dopiero gdy przeszedlem na rewolwery. Zbieglo sie to w czasie z brakiem dostepu do amunicji z demobilu (przepakowywanej na rynek cywilny) i amunicji elaborowanej na Slowacji. Zostalo tylko S&B i koszty z ponizej 0,7 PLN skoczyly na jakies 1,2 PLN. Przez jakis czas mialem jeszcze Pistolet Makarowa, bo bardzo w nim podobala mi sie jego plaskosc.

      Jesli chodzi o CZ82 to zerknij prosze tutaj:

      rusznikarniaszalata.pl/?page_id=333
      31. Pistolet CZ 82, Kaliber: 9mm MAC, Stan broni: idealny
      gdzies przewinela sie cena 1300 PLN.

      Z kupnem uzywanje broni w PL jest niestety jak z kupnem uzywanego samochodu. Jesli chce sie jednak miec konkretny model, to nie ma wyboru. Moze warto jechac i sprawdzic? Moja CZ82 wygladala na „bron zakladowa” z ktorej wyszscy nauczyli sie strzelac. A mimo to jedynym jej problemem byly braki w malowaniu, co w polaczeniu z korozyjna powojskowa amunicja wymuszalo niezwloczne czyszczenie po strzelaniu. Mechanika pracowala doskonale. Ani jednego zaciecia na 3 tys. sztuk starej powojskowej amunicji. Z elaborowana to roznie bywalo.

      Wielkim plusem tego pistoletu (i pierwszych serii CZ75) jest bardzo latwy dostep do kanalu iglicy. Wyjmuje sie plytke, wyjmuje sie iglice ze sprezyna i mozna wszystko wyczyscic. Wkurza mnie we wspolczesnych pistoletach, ze wykonanie tego wymaga wybicia (zwykle) szczerbinki, pina… w sumie usluga rusznikarska. A powinno byc jak mycie zebow.

      Amerykanie tez zauwazyli, ze .380ACP to ciut malo, a 9×18 Mak. tak minimalnie-akurat do malej broni. Robia zatem amunicje .380ACP +P co zbliza ja do parametrow 9×18. Jednak jej uzycie wymaga zmiany w konstrukcji broni, wiec te male pistoleciki nie sa juz z zamkami swobodnymi, tylko maja ryglowanie. Sa lzejsze, mniejsze, strzela sie przyjemniej… ale moim zdaniem traci sie niezawodnosc zamka zwobodnego.

      Kiedys zacialem „na amen” pistolet z ryglowaniem w systemie Browninga. Dwoch rusznikarzy nie wymyslilo jak go rozlozyc. Kladlismy na stole wibracyjnym liczac ze moze cos… Finalnie podzialalo rozwiazanie silowe – mlotkiem w zamek. Okazalo sie, ze wysunal sie jeden z pinow szkieletu i trafil w podebranie w zamku. Stal na szczescie miekka to pin scielo mlotkem. A juz byla wizja przerobienia go na DEKO 😉

      Wydaje mi sie, ze bron dla cywila a bron dla funkcjonariusza to nie to samo. Cywilowi nie potrzebna duza sila ognia, za to bron musi byc 99,9% niezawodna NAWET W NIEDOSWIADCZONYCH REKACH. Zamek swobodny, DAO, sredniej mocy kaliber i jednorzedowy magazynek. Ale czegos takiego chyba nie ma?

      Pozdrawiam, Witek

      Odpowiedz
  14. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

    Nie ma, ale mogłoby być. Moje wymagania idą w tą samą stronę. Kiedyś brałem udział z zespole opracowującym założenia dla specyficznej jednostki, i tam pojawiła się potrzeba uzbrojenia m.in. w broń małogabarytową o określonych parametrach. Po uporaniu się przez nas z opisem zostało mi tylko podsumować – ale panowie, przecież takie pistolety każdy już ma… Konfuzja była nie mała, bo były to P-64 (to były jeszcze takie czasy), a pisanie zmierzało do tego, że ma być światowo. Teraz światowcy Amerykanie wykupują z demobilu pogardzane przez nas Czaki, może już wybrali wszystkie. Bo to pod paroma względami nie było takie głupie. Zwłaszcza zaskakująco dobra była celność.

    Gdyby myśleć o broni do skrytego cywilnego noszenia na przyszłość to P-64 jest dobrym punktem wyjścia. Większych zmian wymaga właściwie tylko ergonomia i dopracowanie deckokingu, żeby przenosić bezpiecznie broń przeładowaną niezabezpieczoną. Oczywiście to byłby SA/DA, ale to już z dobrodziejstwem inwentarza, bo też konstrukcję z zamkiem swobodnym uważam za najlepszą do takich zastosowań.

    To ogranicza też inny dylemat – stal czy polimery. Glock co prawda już zrezygnował z jednolitej linii i wprowadził wersje slim, ale nawet G42 w .380 Auto rygluje się przez przekoszenie lufy. Na pewno jest to kwestia zachowania podobnej technologii dla całej rodziny broni, ale też potrafię sobie wyobrazić, jaki problem stanowić może trwałe zespolenie stalowej lufy z polimerowym szkieletem. Również radomski PPS mógłby być przestawiony na 9 Mak, ale także bez zmiany zasady działania.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.