Z mroku na ciemnej ulicy wyłania się jednocześnie kilku ludzi. W milczeniu ustawiają się w szeregu. Mają posępne twarze. Ubrani są w płaszcze, garnitury, kapelusze. W rękach trzymają wielkie pistolety maszynowe z bębnowymi magazynkami. To są Thompson submachine gun, pistolety maszynowe Thompsona. Trzymają je nisko przy biodrze, mocno dociskając do boku drewniane kolby. Chwilę później, idąc ramię w ramię, strzelają wszyscy na raz nie kończącymi się seriami w stronę budynku po drugiej stronie. Broń rzyga ogniem, łomot roznosi się po okolicy.
Z przeciwka odzywają się pojedyncze strzały, ale szybko milkną. Za chwilę już jest po wszystkim. W ostrzeliwanym budynku padają zarówno ci, którzy podjęli walkę, jak i próbujący uciekać. Tych co przetrwali wgniata w ziemię strach przed seriami ognia maszynowego, lawiną ołowiu i kąśliwymi rykoszetami. Być może trafiony został także ktoś przypadkowy. Złe miejsce, zły czas.
Gwiazdor kina
Takie jak wyżej, mocno podkoloryzowane sceny utrwaliła kinematografia jako jeden z najbardziej sugestywnych obrazów okresu prohibicji i wojen gangów z lat 20-tych i 30-tych ub. wieku. Pistolet maszynowy Thompson stał się jedną z ikon tego czasu.
Używali go masowo gangsterzy. A przede wszystkim używali go agenci wszystkich amerykańskich służb i policjanci. W tym oczywiście Eliot Ness i jego Nietykalni, których rajd w stylu takim, jak opisany wyżej jest ponawiany w kolejnych filmowych remake’ach.
Tę broń określano różnymi potocznymi nazwami. Najbardziej przyjęło się swojackie Tommy Gun. Natomiast gdy w 1917 r. rozpoczęto nad nią prace konstrukcyjne, armia nadała jej kodowe określenie Annihilator („Unicestwiacz”).
Sławę Thompson submachine gun wzmocniła masowa produkcja i znakomite sprawowanie się w czasie wojny. Widać go na plakacie wojsk spadochronowych z tego okresu, jak i na słynnym zdjęciu Winstona Churchilla. Jest jeszcze kilka innych typów pistoletów maszynowych, które dostały się do kultury masowej, ale chyba żadnemu nie udało się zająć takiego miejsca w świadomości odbiorców.
Potrzebna siła ognia
Pomysłodawcą i głównym konstruktorem tej broni był specjalista od spraw uzbrojenia w armii amerykańskiej gen. John T. Thompson (na zdjęciu)
Zdawał on sobie sprawę, że tocząca się od 1914 r. wojna światowa narzuca nowe wymagania pod względem uzbrojenia strzeleckiego. Po przystąpieniu USA do wojny w 1917 r. zaczął opracowywać broń maszynową, która mogła być obsługiwana przez pojedynczego żołnierza. Miało to ją odróżniać od karabinów maszynowych, które w tamtym okresie zdominowały pole walki.
Nowa broń miała dać odpowiednią siłę ognia każdemu strzelcowi i być używana w ruchu, szczególnie przez atakujące zespoły w walce w okopach. Jednak I wojna światowa skończyła się zanim nowa broń zdążyła się w niej wykazać. W związku z tym po wojnie Thompson udzielił zgody na jej produkcję i sprzedaż na rynku cywilnym. To był początek legendy.
Pierwszy dostępny model nosił oznaczenie M1921. Przede wszystkim udało się w nim obniżyć szybkostrzelność do rozsądnej wielkości, gdyż początkowo Annihilator I opróżniał 20-nabojowy magazynek w niecałą sekundę. Ten model słynął też ze znakomitego wykończenia. Dodatkowo z biegiem czasu, w miarę pojawiania się nowych doświadczeń, pojawiały się kolejne modyfikacje. Na przykład dodano kompensator podrzutu. Na życzenie policji wprowadzono możliwość strzelania ogniem pojedynczym, co jest od tamtej pory standardem jeśli chodzi o służby ochrony prawa. Skrócono broń i jeszcze obniżono szybkostrzelność, tworząc dla Marynarki USA model M1928.
Jeszcze w przededniu wojny w modelu M1928A1 wprowadzono zmiany potaniające produkcję, w tym m. in. zastąpiono przedni chwyt łożem. Natomiast w 1942 r, pojawiła się wersja M1, pod koniec roku zastąpiona M1A1. Miała ona zamek swobodny z boczną rękojeścią napinania i nie posiadała żeberek chłodzących na lufie. Plus, była zasilana wyłącznie magazynkiem pudełkowym, gdyż bębnowe powodowały zbyt wiele zacięć. Broń była produkowana do 1944 r.
Dane taktyczno-techniczne Thompson submachine gun M1A1
- Kaliber 11,43 mm
- Nabój .45 ACP
- Prędkość wylotowa pocisku 290 m/s
- Zasada działania – zamek swobodny (wcześniejsze modele – zamek półswobodny)
- Zasilanie – mag. pudełkowy 20 lub 30 nab. (wcześniejsze modele także mag. bębnowe 50 lub 100 nab.)
- Szybkostrzelność teoretyczna – 900 strz/min
- Szybkostrzelność praktyczna – 600 strz/min
- Masa 4,7 kg
- Długość 813 mm
- Długość lufy 268 mm
- Długość linii celowniczej 536 mm
- Zasięg skuteczny 200 m
- Rękojeść napinania zamka – prawa strona (wczesniejsz modele – góra komory zamkowej)
- Bezpiecznik nastawny i przełącznik rodzaju ognia – skrzydełkowy lewa strona
- Sposób podtrzymywania – za łoże (analogicznie jak poprzedni model M1928A1, natomiast jeszcze wcześniejsze modele posiadały chwyt przedni)
W sumie wyprodukowano około 1,7 mln sztuk tej broni, z czego niemal 1,4 mln egzemplarzy uproszczonego modelu M1A1 używanego w czasie II wojny światowej. Siły porządkowe w Stanach Zjednoczonych, w szczególności FBI, używały Tommy gun aż do wycofania go ze służby w 1976 r.
Oprócz J.T. Thompsona, niewątpliwie „spiritus movens” owego pm, ojcami jego sukcesu byli : Eickhoff i Payne. Pierwszy w praktyce konstruował broń, drugiemu udało się uczynić ją funkcjonującą, już do naboju .45 ACP zamiast pierwotnie zakładanego .30-06 (karabin). Payne skutecznie dopracował zamek półswobodny z klinem „H” w zamku, oparty na idei patentu Blisha z 1915r., który przyjął Thompson. Potrzeba lżejszej broni maszynowej do walki w okopach i dla koncepcji „ognia kroczącego” zrodziła również rkm M1918 BAR, co najmniej równie popularny wśród gangsterów i innych jak „Tommy gun”. Rolę „trench gun”, jak lapidarnie ujął generał pełnił jednak do końca wojny Winchester M1897. Kto wie,czy nie lepiej – pm i strzelba powtarzalna z zamkiem ślizgowym nieustannie rywalizują w roli środka ogniowego na bliskich dystansach. Jedno naciśnięcie spustu „pompki” daje kilkanaście loftek w obrębie celu – jeden cykl odrzutu, kilkanaście pocisków. Wady i zalety obu są znane i warte przemyślenia. PM chociażby daje duże natężenie ognia, ale i możność bardziej precyzyjnego trafiania ogniem pojedynczym, z czym w strzelbie jest kłopot. W przedwojennej Polsce różne modele w sporej liczbie (kilkadziesiąt do nawet łącznie 100 według różnych źródeł) posiadała policja i KOP, mieli je żołnierze 1 SKG (6th. Troop – 10 IA Commando) w Anglii i też żołnierze Kolegium „A” Kedywu KG AK. M1A1 osobiście wydaje mi się praktyczniejszy od MP-40, gdyby nie mniejsza niezawodność i nabój słabo dostępny w czasie wojny u nas. Swymi walorami przypomina mi pm vz.24 7,62mm x 25 wz.30 – poręczny, ale sztywny dzięki stałej kolbie, wygodniejszy skład i możliwość użycia w walce wręcz.
@Marcin: Nikt nie pracuje sam nad takim przedsięwzięciem, i masz rację wspominając nazwiska współpracowników. Z zastosowaniem naboju .45 ACP jest o tyle ciekawa sprawa, że wynikło to raczej z konieczności. Okazało się, że jest to jedyny w tamtym czasie nabój będący na wyposażeniu armii amerykańskiej, który może pracować z zamkiem Blisha. Naboje karabinowe powodowały zacięcia. W ten sposób zamiast kolejnego ręcznego karabinu maszynowego, prace potoczyły się w stronę broni strzelającej amunicją pistoletową i powstał pistolet maszynowy. Co znamienne, i tu trzeba ponownie oddać mu honor, Thompson cały czas myślał właśnie o czymś takim.
TSMG na swoją pierwszą wojnę zwyczajnie nie zdążył. Szkoda, bo była wtedy możliwość masowego porównania przydatności pm i strzelby w walce bezpośredniej. Winchester M1897 miał tę przewagę, że już dawno był na wyposażeniu, gdy Amerykanie włączyli się do wojny. W pełni potwierdził swoją przydatność w okolicznościach o jakich mówimy, i ja również nie uważam tej sprawy za zamkniętą.
Mimo bezpsrzecznych walorów użytkowych, na warunki konspiracji w Europie Tommy Gun rzeczywiście nie był najlepszą bronią. Sprawa dostępności amunicji wydaje mi się tu najważniejsza. Do tego dochodzi jednak nadal wysoki stopień komplikcjacji. No i koszty, które są podawane jako główny czynnik zaprzestania produkcji tej broni u szczytu powodzenia, mimo nieprawdopodobnego zbicia ceny jakie miało w czasie wojny. Jednak jest znamienne, że wprowadzany na jego miejsce od 1944 r. nowy pm M3 był wzorowany właśnie na MP-40 oraz na STEN’ie.
Już w ostatnich latach XIX w. pracowano nad zwiększeniem siły ognia piechura. Konserwatyzm wyższych czynników wojskowych był tak silny, że nawet karabiny powtarzalne z początku uważano np.w Europie za zbyt „szybkie”. Obawiano się nadmiernego zużycia amunicji przez pobieżnie szkolone wojsko – pewien sens to miało, co udowodnił chociażby Wietnam. Związek pomiędzy stresem, a błędami obsługi udowodniły starcia z użyciem broni odprzodowej w czasie wojny secesyjnej – pod Getysburgiem odnajdowano karabiny z załadowanymi kilkoma kulami, a np. bez prochu itd. Jednocześnie ta sama wojna udowodniła, że karabiny powtarzalne (Henry, Spencer) są praktyczne. Kłopotem był stopień „obycia” z bronią. Jednak projekty tj. Mondragon (samopowtarzalny) powstawały wciąż, już w 1897r. Karel Krnka współtwórca Roth-Steyra M.07 (był bodaj pierwszym z mechanizmem semiDAO tzn. wyłącznym, częściowym samonapinaniem tj. Glock, P99QA, Steyr M/S) pracował nad nabojem pośrednim. Wady naboju pistoletowego były znane. Oprócz prób Thompsona istniało również Pedersen Device do karabinu powtarzalnego Springfield – wkładka na naboje pistoletowe 7,65mm x 20 Long umożliwiająca strzelanie w trybie samopowtarzalnym i noszenie większej jednostki ognia (ok.400 szt.). Sam nabój przyjął później Charles Petter do swego pistoletu M1935 – pierwowzoru cenionego SIG P210 (M-49).
Pojemne magazynki tj. 50 i 100 nabojowe do pm Thompsona są wciąż w centrum uwagi zwłaszcza pasjonatów broni. Niestety są one dobre do konkretnego, krótkiego starcia inaczej powodują problemy. Grzechoczą w nich naboje, na co w swych Thompsonach narzekali żołnierze polskiej 1.SBS, są duże i zmniejszają poręczność broni, lufy niszczą się od zbyt intensywnego strzelania, sprężyny obciążone dużą ilością naboi pracują źle. Przy pudełkowych magazynkach ponad przeciętnej pojemności występują problemy z pewnym dosyłaniem pierwszego i ostatnich naboi (np. w magazynkach 30 nabojowych do Jericho 941). Nawet 16nb do Walthera P99 pierwszego wzoru sprawiał kłopoty podczas strzału z 17nb w komorze, stąd zmniejszenie jego pojemności. Duża gęstość ognia jest potrzebna, dziś jednak takie sytuacje są zdefiniowane i ogień ciągły ma swoje zastosowanie w określonych sytuacjach – z reguły chodzi tu o ogień osłonowy lub skontrowanie przeciwnika podczas niespodziewanego napadu. W innych sytuacjach bywa on niebezpieczny z uwagi na nakładający się impuls odrzutu i skręcanie broni (w przypadku pm w prawo i w górę – od MP.18 do PM-84P). Zresztą naboje pistoletowe mają pewien niedobór mocy, który bez zastosowania pocisków specjalnych (ekspansywnych, fragmentacyjnych itp.) i silniejszych ładunków miotających trudno wyrównać. Wzmocnione ładunki do nabojów przeznaczonych do pm stosowali zarówno Niemcy,jak i Rosjanie. Niedobór mocy obalającej wykazują nawet naboje pośrednie mikrokalibrowe 5,56mm, stąd i pmy zaczęły odchodzić z zastosowań wojskowych.
Cena broni jest istotna zwłaszcza podczas wojny. Wbrew obiegowym opiniom niekiedy podczas zmniejszenia kosztów technologi wytwarzania powstaje broń funkcjonalnie bez większych zarzutów (Uzi, Glauberyt) i wytrzymała (SIG-Sauery serii 220 np. P226 – nie liczę najnowszych budowanych obróbką skrawaniem ze stali nierdzewnej). Pierwszym bodaj współczesnym pm, który zmienił jej niską rangę „wojennego ersatzu” był sławny, niemiecki MP-5 (HK-54). Zbudowany w układzie konstrukcyjnym właściwym karabinom (z magazynkiem bezpośrednio przez kabłąkiem), z dokładnymi przyrządami celowniczymi, z półswobodnym zamkiem rolkowym, wydatnie zmniejszającym wpływ odrzutu. Broń wykonano wcale nie oszczędnymi metodami produkcji, co w połączeniu z historią zastosowania bojowego podbiło cenę. Dzięki fali terroru lat 60/70 i wzorcowej konstrukcji pm ponownie zabłysnął, choć podobnie jak i pistolet samopowtarzalny był wciąż negowany. W operacji „Feuerzauber” użyli go operatorzy GSG-9. Ponieważ potrzebni im byli doświadczeni bojowo koledzy, którzy już pracowali w egzotycznych krajach pomocy udzielił 22 SAS. Przybyli sgt. Davies i mjr. Morrison, którzy przywieźli jakieś 8 szt. tzw. stun grenade. Wspomogli oni Wegenera w planowaniu operacji i treningu sytuacyjnych szturmu samolotu już podczas pościgu za nim na bliskim Wschodzie. Sami zainteresowali się MP-5, który bardzo różnił się cechami „user friendly” od ich Sterlingów L2A3 i amerykańskich Ingram MAC-10. Operacja na Princess Gate w 1980r. rozsławiła Heckler & Koch MP-5A3 na dobre, dając podstawy do dobrej koniunktury na pmy, która dosięgnęła nawet b.ZSRR (Gepard, Klin, Kiparis, PP-90 w Rosji i chociażby Elf na Ukrainie, Borz w Czeczeni). Obecnie znów kwestionuje się ich przydatność z uwagi na powstanie wielu znakomitych karabinkowych i subkarabinkowych odmian karabinów do naboi 5,56mm x 45. Niestety naboje te, zbudowane w oparciu o założenia konfliktu pełnoskalowego bardziej spełniają rolę broni do rażenia formalnego i przebijania lekkich osłon. Mocy obalającej wciąż im brak, a i siły przebicia niejednokrotnie też, gdy strzela się do osób ukrytych za pojazdami. Stąd wciąż nowe naboje tj. pośredni 6,8mm x 43 SPC odpowiadające nowym potrzebom. Mimo wszystko pm wciąż będzie przydatny, zwłaszcza dla służb ochrony porządku, gdzie jego większa niż pistoletu precyzja i gęstość ognia nadal jest ważna. Ten typ broni jest już dobrze poznany, a niejednokrotnie zbyt pospieszne wprowadzanie broni długiej na naboje pośrednie jest bardziej efektem mody niż potrzeby (grupy realizacyjne).
Pistolet maszynowy z całą pewnością ma swoje miejsce w uzbrojeniu. Źródłem nieporozumień co do jego wartości są nie tyle właściwości, które posiada ten rodzaj broni, co czasami dogmatyczne i uproszczone podejście. Twierdzenia, które chyba każdy gdzieś tam w służbach czy ochronie słyszał, że „pm jest bronią podstawową” są tak samo chybione, jak te, że „pm nie spełniają swojej roli”. Właściwy obraz można otrzymać dopiero po sprecyzowanie tych twierdzeń o to „dla kogo i w jakich okolicznościach”. Wtedy okaże się, że te dwa pozornie przeciwstawne dogmaty tracą w ogóle sens istnienia.
Pistolety maszynowe powstały w określonym celu, i ten określony cel spełniły i nadal spełniają. Na marginesie, obok tych typów, które tu już zostały wymienione, nie sposób nie wspomnieć o pm Suomi, który był jednym z ważniejszych czynników zapewniających Finom przewagę nad Sowietami bezpośrednio na polu walki. Efektem tej nauczki było skonstruowanie PPD-40 wzorowanego na Suomi, a w dalszej kolejności słynnego PPSz. Wszystko to są jednocześnie kolejne przykłady zastosowań dużej pojemności magazynka bębnowego.
Współcześnie duże zainteresowanie wzbudza klasa broni PDW, której przewidywane użycie na sporym obszarze pokrywa się z dotychczasowymi zastosowaniami pistoletów maszynowych. Niezależnie od tego, który nabój i która koncepcja ostatecznie przeważy, dla mnie charakterystyczne jest, że mimo pierwotnych zamierzeń, ostatecznie i w tej klasie mówi się o konstrukcji pistoletu i pistoletu maszynowego. Czyli, po odrzuceniu technicznych i marketingowych argumentów, z punktu widzenia użytkownika wszystko zostaje po staremu, nastąpiłoby tylko kompletne przezbrojenie na amunicję małokalibrową, w nadziei, że rozwiąże to problem zasięgu i osłon. Teraz, czy taka amunicja rzeczwyście ma sens? W tej kwestii również mam mieszane uczucia.
W ochronie porządku publicznego bronią podstawową pozostanie zawsze broń krótka w odróznieniu od zastosowań militarnych, gdzie ta broń była „na fali” przejściowo na przestrzeni dziejów.Ewolucja tego rodzaju uzbrojenia w obecnych realiach dobiegła niemal końca. Na obecnym etapie formą ostateczną jest kompaktowy, wielkopojemny pistolet samopowtarzalny z mechanizmem spustowo – uderzeniowym semiDAO, z samoczynnymi urządzeniami bezpieczeństwa. Przedstawicielami tej klasy są : H&K P2000V1, P30V1, Glock 19, P99QA itd. Otwarta pozostaje kwestia amunicji – z różnych względów obecnie najodpowiedniejsze są naboje .357 SIG i .40 S&W, chociaż i 9mm Para nie wyczerpał zupełnie swego potencjału. Pistolet maszynowy pozostanie zaś ich uzupełnieniem, a obecnie najciekawszym i najbardziej bodaj kompletnym rozwiązaniem jest B + T MP9 (dawny TMP Steyr’a). Pm jako broń wspierająca zawsze będzie miał swój sens – nie można za to wymagać od niego więcej niż oferuje przy tych gabarytach i amunicji. Zresztą z bardzo wielu powodów o ile tylko można nie należy strzelać, natomiast być perfekcyjnie gotowym na walkę już jak najbardziej. Jeżeli jednak są przesłanki by sądzić, że czeka nas ciężki bój należy wezwać ściśle specjalistyczną formację. Takich zaś nie powinno być nazbyt wiele ponownie z bardzo wielu względów. Każdy powinien robić swoje. Obowiązków przybywa, a rąk nie.
Finom zapewniały przewagę w równym stopniu : pogooda – nie zamarzające w pełni pod grubą warstwą śniegu, bagna ; lepsze wyszkolenie (strzelcy precyzyni)i wyższe morale. Magazynki czterorzędowe stosowane w Suomi były inspiracją dla inż.Franco Teppy, który w latach 90 zaprezentował swój M-4 Spectre firmy SITES. Był to pm wyposażony w tryb DA w mechaniżmie spustowym i dźwignię decockingu. Uważam, że jest to jeden z najodpowiedniejszych pm dla nagłego instyntkownie prowadzonego starcia, na jakie narażony jest pracownik ochrony porządku. Pojemność daje szerokie możliwości stosowania ognia osłonowego i przytłaczającego przeciwnika, a co za tym idzie większą swobodę manewru w walce.
Moda na cytowanie zachodnich specjalistów sprawia, że obecnie neguje się często poglądy z lat 90 o konieczności posiadania pojemnego magazynka. No cóż taki urok speców-teoretyków, ciężkie życie ma ktoś, kto chce się czegoś nauczyć – tu nie ma dróg na skróty i trzeba śledzić na bieżąco, oraz myśleć, a takze praktykować.
PDW jest ciekawe z uwagi na małe gabaryty, umiarkowane siły wsteczne itd. Osobiście lubię P90, zrobił na mnie wrażenie jeszcze większe, gdy mogłem z nim się zapoznać. Wątpliwości budzi amunicja : moc obalająca jednak nie idze w parze z przebijalnością. Pamiętajmy o nabojach 7,62mm x 25 wz.30 i 5,56mm x 45 SS109, który zachwalano tak bardzo. Nawet statystyka Marshalla dawała im niemal 100% skuteczności.
Broń kalibru .223 Rem. spwodowała powstanie poręcznych i stosunkowo lekkich karabinów – to niewątpliwa zdobycz, szczególnie dla Zachodu, bo oni nie mieli długo swej broni na nabój pośredni. Natomiast kwestia amunicji pozostaje otwarta – znamienne są próby z 6,8mm x 43 SPC i ich korelacja z symulacjami idealnego naboju z pierwszej połowy XXw. (chociażby referat Wilniewczyca o kalibrach w granicach 6mm).
Technika idzie do przodu, a świat i życie nadal są takie same – warto być rozsądnym sceptykiem. Zwłaszcza kiedy się walczy – we własnym, dobrze pojętym interesie.
@Marcin: Masz bardzo dużo racji w tym co piszesz i z przyjemnością się czyta komentarze tak bogate w detale faktograficzne.
Jednocześnie trzeba zauważyć, że każdy taki komentarz otwiera co najmniej kilka nowych wątków dyskusji. Mam nadzieję, że na to wszyskto przyjdzie czas, przy kolejnych tematach. [Wszystkiego na raz i tak nie da się powiedzieć.] Aby te wszystkie wartościowe rzeczy nie przepadły w gąszczu informacji, korzystniej jest w komentarzach poruszać sprawy blisko związane z aktualnym artykułem. Wtedy dyskusja będzie bardziej uporządkowana, a przez to wyczerpująca temat i satysfakcjonująca. Dodatkowo osoba poszukująca jakiejś konkretnej informacji na tej stronie znajdzie ją w określonym miejscu i we właściwym kontekście.
Korzystnie będzie też pozostać na pewnym przyjętym stopniu uogólnienia tam gdzie chodzi jedynie o dygresję. Przykładowo temat wojny zimowej i wojny kontynuacyjnej to sprawa, która mnie od dawna interesuje, ale w tym kontekście ważny jest pm Suomi i pewna koncepcja, która towarzyszyła konstruktorom broni w tamtych latach. Jeśli nie poprzestaniemy na tym, to po Twoich uwagach o pogodzie i morale podczas wojny zimowej ja teraz dorzucę, że w aspekcie materialnym fińską przewagę taktyczną ugruntowywały narty i sauna, w przeciwieństwie do rosyjskich sapagów i samogonu, na co Ty być może wspomnisz zasługi marszałka Mennerheima, a ja wtedy np. założenia taktyki Motti itd., a ostatecznie sprowadzi nas to na manowce.
Analogicznie ma się sprawa z wyrażonym przez Ciebie poglądem o podstawowej roli broni krótkiej w służbach ochrony porządku publicznego, zaraz potem rozróżniasz zastosowania militarne, i jednocześnie wprowadzasz do dyskusji wątek jednostek specjalnych, które w ramach tych służb ochrony prawa funkcjonują. Takie rzeczy wymagają znowu uściśleń, żeby nie doprowadzać do kolejnych nieporozumień, co w którejś kolejnej odsłonie argumentów doprowadzi nas to do filozoficznej dyskusji na temat znaczenia słowa „podstawowy”. A to wszystko przez zbytnie nagromadzenie i skupienie na faktach w tym wątku obocznych.
Dalszy ciąg komentarza wrzucam osobno, żeby podkreślić jego znaczenie:)
Mam nadzieję, że nie odbierzesz powyższego komentarza ofensywnie przeciwko sobie. Cenię Twoją wiedzę i wkład, jaki tu wnosisz. Jednak utrzymanie dyskusji w ramach tematu to mój obowiązek jako modratora. Uporządkowanie tematu będzie z korzyścią dla wszyskich czytelników, bo my doskonale widzimy, gdzie się zgadzamy i zgodnie podajemy różne argumenty za tym samym, a gdzie się różnimy w poglądach (nie ma wiele takich punktów). [Może tym lepiej byłoby omówić jakieś nawet wąskie, ale określone zagadnienie w ramach tego tematu z różnych punktów widzenia, zamiast prześlizgiwać pobieżnie się po tylu odległych od siebie rzeczach]. Natomiast postronny czytelnik może w masie tekstu i dygresji stracić orientację i zainteresowanie. Trudniej też jest jeszcze komuś ewentualnie włączyć się do dyskusji. A przecież nie o to chodzi.
Pozdrawiam,
Sławek
Moje komentarze są spójne i konkretne. To, że są długie i zawierają dodatkowe wątki wynika z tematyki. Wyczerpują ją wzbogacając o dodatkowe fakty – w końcu jest to strona internetowa, sposób dyskusji w wolnym czasie, nie zaś instruktaż. Można wyrażać się bardziej lakonicznie, ale to jest najlepsze miejsce by wyrazić się w pełni. Pozwala to jednym na wzbogacenie swej wiedzy, innym na spojrzenie z innej perspektywy na ten sam problem. Wszak obaj wiemy, że proces szkoleniowy służb mundurowych jest płaski, jednowymiarowy, przyjmuje dla jasności przekazu określony punkt widzenia i według niego edukuje (np. dominująca w szkoleniu ważniejszych służb w latach 90 taktyka izraelska).
Naturalnie możemy rzucać oszczędne uwagi na temat „jak to źle i w ogóle” – to jednak nie moja bajka. Mnie interesują konkrety,stąd sądziłem, że trafiłem w dobre miejsce. Jeżeli nie absolutnie nie będę się narzucał – ostatecznie jestem tylko gościem.
@Marcin: Internet widział już wszyskto jeśli chodzi o sposób dyskutowania i zdążył ustalić pewne reguły, które naprawdę dużo dają. Po prostu proszę, żeby nie odchodzić zbyt daleko od tematu:)
ciekawe na czym polegało skrócenie broni M1928 w stosunku do Tsmg 1921 ?
Thompson 1921 w Policji Państwowej wbrew mitom i legendom
Rozkazem nr.294 KGPP dn. 27.7.1925roku o ustaleniu etatu karabinów maszynowych ustalono etat tego rodzaju broni w PP na 60 szt.
W 1925 PP zakupiła 60 szt. które do Polski dotarły 31.10. 1925. Były skonfigurowane w zestawie pm, dwa magazynki 20nb, jeden magazynek 50 nb z ładownicami na pasach. Cena pm 175 $, magazynek pudełkowy 2,5$, magazynek bębnowy L 50 nb. 18,,5$. W trakcie eksploatacji uszkodzeniom uległo 7 sztuk pm z czego 1 w Poznaniu – rozdęta lufa, 1 w Tarnopolu – rozdęta lufa, 2 w SO w Warszawie – rozdęte lufy i 3 w SSz w Mostach Wielkich – nn/ uszkodzenia. Dodatkowo Komenda Główna Policji Województwa Śląskiego (była odrębną od PP formacją podległą wojewodzie śląskiemu) w Katowicach w 1925 zakupiła 5 sztuk, dotarły do KWP 24.11.1925 roku. Nosiły one numery 2359, 2360, 2688, 2920, 2930. Pojawiły się w spisach uzbrojenia jako karabiny maszynowe za I kw.1926roku i występowały do I kw.1930roku (innych wykazów jeszcze nie odnalazłem),wg spisu uzbrojenia PP Zarządzenie z 17.06.36roku I.T.2/17/9 Thompsonów było w jednostkach 60 (bez policji śląskiej) w tym 7 uszkodzonych, w wykazach na 39 rok było ich 38, brakuje informacji i dokumentów nt. 15 sztuk, gdzie zniknęły, czyżby rzekomy zakup dla KOP ? Tak, w jakiś cudowny sposób opuściły Policję, trafiły do KOP a potem do polskich grup dywersyjnych w ramach operacji „Łom” na terenie Rusi Zakarpackiej.
Do roku 1944 r. na stanie warszawskiego Kedywu było 6 pm Thompson OD „A”, z której to liczby jeden został utracony w akcji. Dysponowano do nich liczbą ok. 1600 naboi. Do 2 Thompsonów, jeden był na pewno na stanie OD „B” na początku sierpnia 44 dysponowano ilością 625 szt. naboi kal. 11,43. Zostały one użyte w powstaniu warszawskim.
THOMPSONY m1921 w KOP
Podobno 16 lub więcej sztuk Thompsonów wz. 28, miało znajdować się na stanie Dywizjonu Żandarmerii KOP. Czytając książkę Rzeczpospolita Polska wobec kwestii Rusi Zakarpackiej Dariusza Dąbrowskiego natknąłem się na taką ciekawostkę odnośnie ich bojowego użycia jeszcze w roku 1938. Cytat dotyczy uzbrojenia grup dywersyjnych zorganizowanych w ramach akcji „Łom”, mającej na celu destabilizację Rusi Zakarpackiej w październiku – listopadzie 1938 r. „Uzbrojenie stanowiły przede wszystkim karabiny typu Mannlicher oraz granaty. Do tego wchodziły materiały wybuchowe wraz z mechanizmami zegarowymi. Zaznaczyć należy, że karabiny nie były bronią nowoczesną, często zawodziły w trakcie działań. Inną, znacznie sprawniejszą bronią używaną przez członków grup były rkm wz. 28 oraz szczególnie dobre rkmy Thompson, nadesłane przez Korpus Ochrony Pogranicza.” Dariusz Dąbrowski, Rzeczpospolita Polska wobec kwestii Rusi Zakarpackiej 1938-1939, Torun 2007, str. 154-155. „Dowódcy uzbrojeni byli w pistolety FN kaliber 7,65. Wyposażenie bojowca podczas akcji (dla podgrupy z Rozłucza) stanowił pistolet wraz z 35 sztukami amunicji, jeden kompas, jeden opatrunek osobisty, kompletna paczka materiałów wybuchowych z zapalnikami oraz jedna mapa na patrol. W końcowej fazie akcji ekwipunek ten został uzupełniony o pistolet maszynowy mauzer kolbowy wraz z amunicją”. Dariusz Dąbrowski, Rzeczpospolita Polska wobec kwestii Rusi Zakarpackiej 1938-1939. Toruń 2007, str. 155. „W następnych dniach dostarczono pozostałe uzbrojenie, które uwzględniało potrzeby i uwagi dowódców. Każda z siedmiu partii otrzymała między innymi: pistolety maszynowe Thompson – 2 szt. (z KOP), kbk wz. 95 (za kb wz.88/90) – 70 szt. oraz bagnet wz. 35 – 60 szt. Sprawdziły się rkm Browning wz.1928, a także szczególną sympatią i zaufaniem cieszyły się rkmy Thompson nadesłane z KOP. Dowódca partii nr 7 porucznik Feliks Szymański „Szymek” napisał w sprawozdaniu, że w uzbrojeniu miał 2 pistolety automatyczne Thomson. Znalazło to potwierdzenie w sprawozdaniu szefa służby uzbrojenia Grupy „Łom”, który zaznaczył, że pod koniec akcji przysłano do każdej partii po 2 sztuki Thomsonów i po 4000 sztuk amunicji do nich. W dokumentach nie ma jednak informacji, że broń ta została użyta w działaniach bojowych. Sprzęt i materiały przekazane przez dowództwa OK VI i OK X miały być zwrócone tym dowództwom, sprzęt i materiały uzyskane z Ekspozytury nr 2 miały trafić do niej bezpośrednio, a uzbrojenie przekazane przez KOP (pistolety maszynowe Thompson i amunicja) miało protokolarnie być zwrócone Szefostwu KOP” – Kwartalnik Bellona 1/2014 Działania specjalne na Śląsku Zaolziańskim i Rusi Zakarpackiej w 1938 roku (akcja „Łom”). ppłk dr. Andrzej Weszendyrówny. W akcjach udział wzięło ponad stu ludzi, z których 11 zginęło, 3 zaginęło, 7 odniosło rany, 3 dostało się do niewoli, a 3 zabito po pojmaniu. Grupy dywersyjne prawie nigdy nie osiągały wyznaczonych celów. Dywersanci byli nieprzygotowani kondycyjnie i psychicznie, mieli również problemy z przestrzeganiem podstawowych zasad konspiracji. Operację oceniono jako źle zaplanowaną i przeprowadzoną, czego wyrazem były stosunkowo wysokie straty. Łącznie wysadzono 13 mostów i zaporę, co pozwoliło odciąć dużą część szlaków prowadzących z Rusi Zakarpackiej do centrum kraju, a także zabito 23 żołnierzy i żandarmów czechosłowackich. Największą akcją było przeprowadzone 8 listopada opanowanie Niżnych Wereczek, po którym wzięto 20 jeńców, których uprowadzono na terytorium Polski. Polski wywiad nie był przygotowany na problem postępowania z jeńcami, ponieważ nie planowano uprowadzania czechosłowackich obywateli. Ostatecznie jeńców osadzono w więzieniu w Drohobyczu i zaczęto przygotowywać proces pod zarzutem wtargnięcia na terytorium Polski, w celu przeprowadzenia zamachów terrorystycznych. Po włączeniu Czech do Rzeszy jeńców przekazano Niemcom. I właśnie przez to przez wiele lat nie wolno było głośno mówić o polsko-węgierskiej tajnej operacji na Słowacji i Zakarpaciu, wzięły się niedomówienia w stylu podobno,16 Thompsonów wz.28 (choć faktycznie 1921 i nie kupiono, ale przekazano z PP) kupiono dla KOP i 14 dla Policji (faktycznie z Policji do KOP), gdzieś zniknęły, no bo przecież przekazanie odbywało się w sposób nie jawny, aż dziw bierze że strzępy dokumentów przekazania WP 31 szt. Suomi ocalały, ale pod przykrywką manewrów letnich na Wołyniu z których wojsko wróciło po zajęciu Zaolzia. Ot i cała tajemnica wydaje się być wyjaśniona, chociaż dokumenty źródłowe na ten wstydliwy temat nadal czekają na odkrycie. A tak na prawdę to Rozkazem nr.294 KGPP dn. 27.7.1925roku o ustaleniu etatu karabinów maszynowych ustalono etat na 60 szt. karabinów maszynowych Thompson. W 1925 zakupiono 60 szt. które do Polski dotarły 31.10. 1925. W trakcie eksploatacji uszkodzeniom uległo 7 sztuk pm z czego 1 w Poznaniu rozdęta lufa, 1 w Tarnopolu rozdęta lufa, 2 w SO w Warszawie rozdęte lufy i 3 w SSz w Mostach Wielkich n/n uszkodzenia. Dodatkowo Komenda Główna Policji Województwa Śląskiego w Katowicach w 1925 zakupiła 5 sztuk,dotarły do KWP 24.11.1925 roku. Nosiły one numery 2359, 2360, 2688, 2920, 2930 i pochodziły z produkcji do lipca 1921roku. Pojawiły się w spisach uzbrojenia za I kw.1926roku i występowały do I kw.1930roku (innych wykazów jeszcze nie odnalazłem), wg spisu uzbrojenia PP Zarządzenie z 17.06.36roku I.T.2/17/9 Thompsonów było w jednostkach 58 w tym 7 uszkodzonych i 2 na uzbrojeniu samochodów pancernych Peugeot kompanii Samochodów Pancernych „Bydgoszcz” 8 Dywizjonu Samochodowego – Tomasz Świerczyński, Jacek Walaszczyk Pistolety maszynowe polskiej Policji II RP, kw Policja 4/2016. W wykazach na 39 rok było ich 38, brakuje informacji i dokumentów nt. 15 sztuk, gdzie zniknęły, czyżby rzekomy zakup dla KOP , no to już wiemy.
Firma Auto-Ordnance Corporation złożyła oświadczenie o wywozie do Europy 615 sztuk broni Thompson z miejscem docelowym w Hamburgu w Niemczech. 15 szt. dnia 23.09.1923 r. 50 szt. w tym w 3 modeli wojskowych 22.11.1923 50 szt. w dniu 8.11.24 500 szt. w dniu 12.11.1924. Informacje pochodzą z Thompson Reference Collection.Do Polski zakupiono 60 szt. M1921 Rozkaz nr.294 KGPP o ustaleniu etatu karabinów maszynowych, dodatkowo Komenda Główna Policji Województwa Śląskiego w Katowicach w 1925 zakupiła 5 sztuk, które do Polski dotarły 31.10. 1925 a do KWP 24.11.1925 roku. Nosiły one numery 2359, 2360, 2688, 2920, 2930. Pojawiły się w spisach uzbrojenia za I kw.1926roku i występowały do I kw.1930roku (innych info. i dokumentów na temat wykazów jeszcze nie odnalazłem) wg spisu uzbrojenia PP Zarządzenie z 17.06.36r. I.T.2/17/9 Thompsonów było w jednostkach 60 w tym 7 uszkodzonych, w wykazach na 39 rok było ich 38, brakuje 15 szt.,gdzie zniknęły, czyżby rzekomy zakup dla KOP ?
Imponujące. Wygląda na pracę na źródłach godną historyka. Dzięki.