„Wyszkolenie strzeleckie pracownika ochrony” to nowy podręcznik, napisany na zlecenie sieci szkół O’chikara. Omawiam w nim kwestie pracy z bronią palną. Głównym wyznacznikiem był tu zakres bloku programowego zawartego w rozporządzeniu MSWiA dotyczącym nabywania kwalifikacji w zakresie ochrony osób i mienia. Może jednak stanowić nie tylko pomoc dydaktyczną dla kursantów, ale także stanowić wprowadzenie do strzelectwa bojowego. Mogą to wykorzystać wszyscy, którzy zauważają rozdźwięk pomiędzy tradycyjnymi szkoleniami „ze strzelania”, a tym, na czym polega praca z bronią. Chociaż tytuł podręcznika odnosi się do pracowników ochrony, mogą z tego materiału skorzystać też funkcjonariusze służb mundurowych czy prywatni posiadacze broni np. do celów ochrony osobistej.
Zawartość książki
Starałem się zawrzeć tu m.in. elementy, które do tej pory nie znalazły się w podręcznikach strzeleckich. Z drugiej strony dokładałem starań, żeby dobór i ujęcie typowego podręcznikowego materiału z tego zakresu był jak najbardziej strawny. Jak każde przedsięwzięcie, również ta publikacja daje mi zarówno powody do satysfakcji, jak i niesie elementy, które natychmiast chciałbym zmienić. Z bliższą oceną trzeba jednak poczekać do czasu, aż książka zafunkcjonuje na rynku.
Książka została napisana latem 2012 roku a opublikowana w październiku tegoż roku. Zawiera 144 strony, czarno-białe ilustracje, miękka okładka z logo wydawcy, cena 25 zł. Jest do nabycia w placówkach O’chikara na terenie całego kraju.
Ze wstępu do książki „wyszkolenie strzeleckie pracownika ochrony”:
Walkę bronią palną przyjęło się określać jako strzelectwo bojowe (lub obronne). To jest ważne wyróżnienie na tle innych rodzajów aktywności powiązanych z używaniem broni palnej. Ma ono od samego początku wymuszać zrozumienie dla okoliczności, które leżą u podstaw poszczególnych procedur i technik. Nie mogą one stać się pustą formą, aby nie stracić z oczu ich sensu. Z punktu widzenia skuteczności ważna jest nie tylko znajomość odpowiednich technik i wprawa w obsłudze broni. Liczy się też rozwijanie odporności psychicznej i ducha walki. Nierozerwalnie też jest związane strzelectwo bojowe z taktyką, zaś to wszystko musi być podbudowane nawykiem zachowań bezpiecznych w każdej sytuacji.
gratuluje, na pewno zapoznam się z ta pozycją wszak autor daje rękojmię rzetelnej wiedzy
pozdrawiam Sławku
Dziękuję, życzę dobrej lektury i mam nadzieję, że książka spełni oczekiwania. Pozdrawiam!
Bardzo chętnie przegladne już ją szukam.
Znalazłem, przeczytałem – fajne, super ale BLOS? rozumiem, rewanż. BLOS zostawił bym w wojsku tam i tak to rewolucja.
Cieszę się, dzięki za dobrą ocenę. Mam nadzieję, że i w Twoim ośrodku książka okaże się praktycznym kompendium wiedzy dla instruktorów i słuchaczy 🙂
Co do dygresji nie wiem o jaki rewanż chodzi, ale odnośnie BLOS zapytam od drugiej strony – a co w ogóle jest rewolucyjnego w BLOS? Przecież cztery kardynalne zasady bezpieczeństwa są a przynajmniej powinny być znane każdemu użytkownikowi broni… Za co należą się brawa dla żołnierzy z Poznania, to że dopracowali na tej bazie wszechstronną koncepcję bezpiecznej obsługi broni i uzyskali na nią oficjalny glejt państwowej instytucji. Nowatorstwo na krajowym podwórku, to po raz pierwszy wprowadzenie przez nich chwytliwego akronimu do szerokiego obiegu W żadnej innej służbie instruktorzy nie zadziałali tak całościowo i dojrzale. Dlatego jestem za wprowadzeniem tego schematu bezpieczeństwa jako standardu w Polsce. Nie ma sensu rzeźbić dalej każdy po swojemu w jakichś niuansach, skoro i tak co do zasady niczego rewolucyjnego w bezpieczeństwie się nie da wymyśleć.
Z Twojej ksiązki juz korzystam, bo tam mam w kupce zsady działania automatyzmu w broni i systemów spustowych to mi się bardzo podoba, troche inaczej dziele broń pod wzgledem działania ale to chyba dlatego, że masz spojrzenie po części cywilne, książka jest skierowana do konkretnego odbiorcy, ja powyciągam sobie elementy które mi pasują. Jeżeli chodzi o BLOS to miałem to opracowanie wtedu gdy wyszło, w wojsku spędziłem pare latek i z pełną świadomością napisałem że poznań robi pod tym wzgledem rewolucje, ale to dopiero te pokolenia które oni teraz wypuszczają ma świeższe spojrzenie, ale nie najświeższe, cała reszta jest na poziomie strzelania bocznego z jednej ręki bez urazy dla wojska. Z BLOS wyciagnąłeś tylko fragment, chyba najlepszy, W BLOS jest super wstęp, świetne spojrzenie autora, świetne opracowanie i już. Dla mnie Ośrodek szkolenia musi być nowoczesny i to on ma narzucać technikę obsługi broni.
Nie mogę tu napisać wszystkiego co bym chciał, nie chcę też być żle odebrany przez ludzi dla których mam wielki szcunek za to że walczą o rozwój techniki obsługi broni tym samycm chcą aby żołnierze i fukcjonariusze oraz wszyscy inny byly lepsi i bezpieczniejsi. Jestem do dyspozycji. Dyskusja w tym gronie jest ogromną przyjemnością i nauką, mało jest takich miejsc. o rewanżu żart bo w opracowaniu BLOS jest pare Twoich zdań.
Przepraszam, odnośnie podziału broni, wszysto jest ok, ja nie doczytałem. chodzi mi o półautomat i automat, ja uzywam samopowtarzalny i samoczynny i obydwa zaliczam do automatu, dlatego że automatyka przeładowania tych dwóch jest taka sama i wystarczy w samopowtarzalnej wyciągnąć przerywacz i mamy samoczynną. czyli psując pólautomat powstaje automat to mi nie pasuje. Brakowało mi też sposobów ryglowania ale znalazłem je w opisach konkretnych broni. Czyli wszysto jest super i dzięki za to opracowanie mam sporo materiału potrzebnego w pierwszych tematach fajnie dobrane i w jednej kupce.
Z pm, karabinków i strzelby wprowadzamy strzelanie z postawy frontalnej takiej samej jak z pistoletu, to osbny fajny temat na wymiane doswiadczeń.
OK, chyba widzę nieporozumienie. Broń-Lufa-Otoczenie-Spust to mnemotechnika zawierająca w pigułce wiedzę o tym, jak unikać wypadku z bronią. Zabieg świetny i tak sugestywny, że jest już kojarzony z całością programu szkolenia tamtego ośrodka. W sensie, że można usłyszeć o „szkoleniu instruktorów BLOS”, jak o nazwie własnej określonego systemu. Tymczasem ściśle biorąc, zasady reprezentowane przez ten skrótowiec stanowią zaledwie jeden z elementów „trójkąta bezpieczeństwa”, a gdzie jeszcze daleka droga do technik strzeleckich i pozostałych procedur obsługi broni. W swojej książce odnoszę się właśnie do tej syntetycznej koncepcji bezpieczeństwa (trójkąta bezpieczeństwa). Moim zdaniem ona współgra z każdym systemem walki bronią.
PS. Przyznam, że po rozpisaniu zagadnień bronioznawczych miałem osobiste zadowolenie z tego etapu pracy nad książką. Ze względu właśnie na dobór materiału i prostotę ujęcia. Zauważenie tego i uznanie ze strony fachowca to dla mnie dodatkowa satysfakcja.
Dokładnie tak.
Sławek czy nie ma już nikogo z kimś moglibyśmy „pogadać o karabinach” w tym temacie jest jak z leczeniem sie w internecie. często szukam informacji ale 99% to coś strasznego. Zaglądam prawie codzienne na Twoją stronę z nadzieją na dyskusje ale nic. Miałem nadzieje że ta książka coś urodzi, przecież nie wszyscy muszą się zgadzać, chętnie bym się z kimś „pokłucił” i zdobył nową wiedze.
Jest w książce passus dotyczący dotyczący sprawdzenia stanu załadowania broni. Strona 79. Zgodnie z proponowaną procedurą zaczyna się to sprawdzenie od kontroli komory nabojowej poprzez lekkie cofnięcie zamka i spojrzenie przez okno wyrzutowe. Powszechną praktyką do tej pory, i ja sam tak robiłem i propagowałem, jest w pierwszej kolejności odłączenie magazynka. Jednak się przestawiłem. Co o tym sądzisz?
Wiem że jest to technika powszechnie stosowana w krajach gdzie do służby broń jest z prowadzonym nabojem do komory. Najpierw podpina magazynek z amunicja, przeładowanie, następnie sprawdzenie czy na pewno nabój jest w komorze właśnie ta techniką, dobicie zamka aby mieć pewność że pazur zaskoczy i broń do kabury. Miałem dwa lata temu parę patroli z austyjakami i oni właśnie mieli takie procedury, wiem tez że w niektórych stanach USA są takie same procedury. Magpul też przedstawia tą technikę. To do służby, my natomiast mamy komorę pustą. Mi udało się wprowadzić coś innego: przekonałem decydentów swojego ośrodka że każde sprawdzenie broni odbywa się na odciągniętym zamku i zablokowanym dźwignią, nawet gdy z jakiegoś powodu zapomni, przeoczy wyjęcie magazynka i tak nic. Moim celem było rozdzielić manualną czynność sprawdzenia broni od przeładowania po którym jest strzał. Mimo tego, że nie jest łatwo wprowadzać zmiany w takich instytucjach mnie sie trochę udało. Po pierwsze wszystkie sprawdzenia są na zatrzymanym na stałe zamku, nie ma strzału kontrolnego – jest zwolnienie iglicy, nikt nie przenosi broni załadowanej pustym magazynkiem, po strzelaniu najpierw strzelec ma obowiązek rozładowanie broni samodzielnie potem ewentualnie na polecenie instruktora przedstawia jemu broń do przeglądu. Nie wszystkie strzelania kończymy brakiem amunicji, wtedy strzelec musi rozładować broń. Wracając do tej techniki sprawdzenia broni główną bronią u nas jest Walther który ma wskaźnik naboju w komorze.
Dokładnie. Poznaniacy tę procedurę przyswoili od szkoleniowców bodaj ze Szwajcarii. Rozszerzone jej zastosowanie dotyczy sprawdzenia broni, z którą mamy pierwszy kontakt lub nie jesteśmy pewni co do jej stanu załadowania. Dlatego widzę jej zastosowanie również w warunkach naszych służb, chociaż noszenie broni z nabojem wprowadzonym do komory nabojowej jest dozwalane na zasadzie wyjątkowej.
Blokowanie zamka w tylnym położeniu do sprawdzenia to dobry ruch. Na swoich zajęciach w ogóle wymagam, że broń aktualnie nie wykorzystywana do ćwiczeń jest noszona w kaburze lub odkładana właśnie z cofniętym zamkiem. To mi oszczędza sporo trosk i usprawnia zajęcia tam, gdzie dochodzi do przekazywania broni.
Pewne procedury trzeba dobrze przemyśleć, dla kogo je chcemy wprowadzić, czy dla wszystkich czy tylko na dla niektórych grup, czy na stałe, czy na jakiś tylko określony czas np. kursy, szkolenia. Ta kontrola broni nie będzie prosta dla kursów podstawowych gdzie rączki się bardzo pocą i drżą. Inną sprawą jest pokazywanie w podręczniku bo chyba tak można to opracowanie nazwać kontroli komory nabojowej na pistolecie który ma wskaźnik tej komory – to juz mógł to przedstawić np. na glocku.
Kontroli broni na zatrzymanym zamku będę bronił i rozpowszechniał bo uważam że jest to droga do pozbycia się wypadków strzału przy tej czynności. Pamiętajmy że funkcjonariusz ma broń bez naboju w komorze na służbie, doskonale wyszkolony w potrzebie, błyskawicznie wydobywa broń, przeładowuje i strzela, ten sam funkcjusz zmęczony po służbie robi to samo – przeładowuje a pamięć mięśniowa działa i naciska na język spustowy przecież tego go uczyliśmy. Częst0 wychodzę na zbyt szalonego ale uważam że funkcjonariusz w momencie zagrożenia życia podejmuje decyzje użycia broni jak ona jest jeszcze w kaburze, cel jest rozpoznany i teraz musi być automatyzm- przeładowanie i strzał nie ma mowy o analizowaniu bo ten czas nas zabije. Dlatego jak można szkolić w ten sposób, że po przeładowaniu i wycelowaniu palec sięga języka spustowego, Wg wszelkich prawideł dotykamy języka spustowego po decyzji o strzale ale funkcjusz musi ją podjąć w zanim broń wyciągnie z kabury. Przeładowanie i strzał dla wyszkolonego funkcjusza to jedna czynność inaczej nie ma w ogóle co się męczyć. Nie ma mowy o jakiś spec grupach ale o zwyczajnym funku gdzie użycie broni to ostateczność ratująca życie.
Gdy goszczę innych instruktorów i zobaczą że namawiam na wybieranie języka spustowego w czasie wyrzutu broni do przodu mówią wariat ale ja twierdzę, że tylko tak mam szanse.
Chciałbym poznać Twoje zdanie na temat poruszania się z bronią gotową do strzału, mam na myśli kierowanie broni.
Jeśli mówimy o poruszaniu się w trakcie akcji, to broń powinna być opuszczona o te umowne 45 stopni. Chodzi o to, żeby zachować jak największe pole widzenia. Strzelanie następuje z wprowadzaniem broni w cel przez podnoszenie, zarówno broni długiej jak i krótkiej – nie naprowadzam pistoletu w cel po prostej.
Jeśli jest ciasno, to broń krótko przy sobie i strzelanie z tej pozycji.
Czyli wykluczam to obecnie rozpowszechnione skanowanie terenu poprzez przyrządy celownicze i ciągłe kierowanie broni tam, gdzie akurat patrzę.
W razie zmiany kierunku strzelania kierowanie się do celu jednocześnie całym ciałem. Ruchy muszą być naturalne. Żadnych kata z bronią, typu najpierw głowa, potem obrót przez przód i dopiero broń – nie widzę zastosowań dla takich kwadratowych zwrotów.
Z czasem im dłużej zajmuje się posługiwaniem się bronią zamiast coraz mniej, to mam coraz więcej pytań i problemów. Szukając najlepszej skuteczności w czasie. zauważyłem wspólnie z współpracownikami że: w sytuacji gdzie mam sporo przestrzeni do ogarnięcia podnoszenie broni przynosi najlepszy wynik, przede wszystkim rekompensuje ruch nadgarstka i ewentualne zrywanie, jednak z za przesłon, w czasie tzw. wejść, oraz przy pojazdach lepsze jest krótkie trzymanie z lufą skierowaną w sektor obserwacji, natomiast w trakcie strzelania sportowego na torach gdzie cel jest w wiadomym miejscu poruszanie się z celownikiem na widoku cały czas jest obowiązkowe. Sumując człowiek odpowiednio wyszkolony i tak dopasuje najlepszą technikę do sytuacji. W szkoleniach początkowych nie mamy tego typu problemów, broń dobywana jest z kabury i musi być przed strzałem przeładowana.
Ja bym się zastanowił nad dwoma aspektami:
Jak wygląda Wasza procedura od dobycia broni do oddania strzału?
U mnie po dobyciu kieruje jak najszybciej lufę w stronę celu i w przód jeśli czas/dystans na to pozwala. Generalnie jestem przeciwnikiem opuszczania broni pod katem 45 stopni, zaobserwowałem ze niestety zbyt często lufa wędruje niżej, niemal pod stopy zwłaszcza w sytuacji gdy uwaga jest zaabsorbowana czymś innym, wole ściągać broń do klatki piersiowej, daje to swobodę obserwacji, kontrolę położenia broni i możliwość szybkiego oddania strzału w sytuacji wystąpienia nagłego zagrożenia nawet po przez celowanie ciałem. Wole się uczyć jednej procedury – upraszcza to proces szkolenia.
A jednak stali bywalcy śledzą co się tu dzieje, ciekaw byłem kiedy się odezwiesz. Te różne techniki stosujemy w ramach szkoleń wewnątrz instruktorskich, natomiast szkoleniowo nie mam dylematów tego typu, broń jest przenoszona w kaburze bez wprowadzonego naboju wiec jeśli zaistnieje konieczność jej użycia broń wyciągamy, przeładowanie (narzucam nakładką) w kierunku celu i strzał. Rzadko broń jest przenoszona w ręku, a jeśli jest to krótko przy sobie z lufą skierowaną w cel.
Dobycie broni do oddania strzału dla mnie – przeładowanie nakładką (jeśli jest nieprzeładowana) i strzał, bez podnoszenia broni do oczu. Zakładam, że chodzi tu o nagłe zagrożenie i bliski kontakt.
Jeśli tak nie jest, to przeładowanie i jednak 45 st. W realu generalnie zachodzi przygotowanie broni i przejście do dalszych działań. Nie roztrząsając w tym momencie czy zawsze to ma sens. Konieczność natychmiastowego dobycia i strzału to sytuacja ekstremalna i na szczęście niesłychanie rzadka.
Przy tym działania w ciasnocie (pomieszczenia, tłum i in.) pozostają w wyraźnej mniejszości wobec działań w bardziej przestronnych warunkach. W małej przestrzeni konieczne jest trzymać broń przy sobie (ochrona własnej broni) i strzelanie instyktowne ze względu na bliski dystans.
Funkcjonariusze i żołnierze używają także broni długiej i na to też trzeba mieć odpowiedź.
Tak sobie wyliczam, żeby nie napisać nieśmiertelnej odpowiedzi „to zależy” 🙂
Generalnie, różne sposoby przenoszenia i kierowania broni dobrze są moim zdaniem rozpisane w „systemie BLOS” i dlatego powtarzam to w swoim podręczniku. Do tego ja osobiście dodaję procedury z point shooting systemu Fairbairna – Sykesa.
Super, i właśnie mamy różne zdania i to jest twórcze. Osobiście w praktyce gdy musiałem dobyć broń to była to na tyle napięta sytuacja że nie pozwalałem sobie na opuszczenie broni, wyjątek: działanie za plecami kolegi. I właśnie system BLOS w tym temacie mnie się nie podoba.
Jestem w trakcie przygotowań do warsztatów instruktorskich, gdzie będzie to jeden z głównych tematów, specjalnie dali się zaprosić żołnierze instruktorzy, aby zweryfikować ten temat z ich praktyką na misjach.
Świetny portal, kawał dobrej roboty.
Przeczytałem od początku do końca.
Szkoda, że to już ostatni wpis.