Defendu i Gutter Fighting

wpis: | 24.01.2009
Defendu & Gutter Fighting

Fairbairn pozostawił w  spuściźnie po sobie m.in. dwa odrębne systemy walki, mianowicie Defendu i Gutter Fighting. Chronologicznie pierwsze było Defendu, które wyewoluowało z systemu samoobrony i technik obezwładniania dla policji szanghajskiej. Oprócz zastosowań policyjnych twórca przewidział go do wykorzystania również w samoobronie przez osoby cywilne. Został on opisany w dwóch niemal bliźniaczych podręcznikach, „Defendu (Scientific Self-Defense)” oraz „Scientific Self-Defense”. Potem, w okresie II wojny światowej, powstał Gutter Fighting. Był przeznaczony dla żołnierzy, agentów, cywilów, którzy wszyscy jednakowo mogli w warunkach nowej totalnej wojny w każdej chwili być zmuszeni bronić swojego życia. Ten system znalazł swoje odbicie w książce „All-in Fighting” oraz jej równoległej amerykańskiej wersji „Get Tough!”.

Związki Defendu & Gutter Fighting

Podczas opracowywania obu systemów walki zastosował TAKĄ SAMĄ metodę poszukiwań. Otóż analizował okoliczności rzeczywistych konfrontacji. Przy tym uwzględniał także realia szkoleniowe, jak możliwości poszczególnych grup kursantów, czas szkolenia czy zaplecze materialne. Badał wszelkie możliwe rozwiązania i odrzucał wszystko, co nie prowadziło wprost do pożądanych efektów. To co się ostało krytycznej analizie zebrał w SPÓJNE całości.

Na poziomie technicznym Defendu i Gutter Fighting są ze sobą powiązane. Są przy tym KOMPLETNE jeśli chodzi rodzaje technik. Jest tu ich cały przekrój, od uderzeniowych, dalej przez chwytowe i rzuty, aż po użycie różnych rodzajów broni. Pod tym względem były one już charakteryzowane na tej witrynie. Liczba technik jest stosunkowo niewielka. Jest to odmienne od podejścia jakie się obecnie najczęściej spotyka, gdy istnieje wyraźne dążenie do mnożenia rozwiązań. Dla wielu osób wskaźnikiem potencjalnej skuteczności jest znajomość wielu technik, zaś mały ich repertuar ma jakoby powodować niewielkie możliwości w walce.

Różnica podejścia jest tym bardziej jaskrawa, że Fairbairn wcale nie był zwolennikiem nawet tego, aby adepci opanowywali wszystkie jego techniki. Zalecał raczej, aby ćwiczący zależnie od możliwości i upodobań WYBRAŁ sobie kilka z nich i gruntownie je doskonalił.

Różne potrzeby na czas wojny i pokoju

Zróżnicowanie obu systemów Fairbairna wynika z ich przeznaczenia. Wskutek tego system wojenny, którego cele mają charakter ostateczny, jest objętościowo wyraźnie mniejszy. Stało się to głównie poprzez odpadnięcie części technik chwytowych i praktycznie całej walki na ziemi. Nie znalazły one mocnego uzasadnienia w warunkach wojennych. Przy tym wymagają lat treningu do osiągnięcia biegłości, podczas gdy tego czasu na wojnie po prostu nie ma. Za to podkreślana jest rola uderzeń jako rozwiązań łatwiejszych do opanowania i zastosowania, w tym też jako przygotowania do ewentualnego zastosowania technik chwytowych. Lecz co charakterystyczne, nie dotyczy to wszystkich uderzeń i kopnięć, a jedynie kilku konkretnych.

Defendu jest systemem obszerniejszym w zakresie walki wręcz. Obejmuje ono także pracę policyjną i samoobronę stosownie do obowiązującego prawa, które na wojnie jest czynnikiem praktycznie nieobecnym.

Tutaj nasuwa się kolejna uwaga. Przygotowanie do realnej walki zawsze musiało być WSZECHSTRONNE i oba te systemy wyrosłe z praktyki to odzwierciedlają. Nie ma tu miejsca na tak dobrze nam znane emocjonalne podziały między zwolennikami technik uderzeniowych a chwytowych. Fairbairnowi nie przyszłoby to do głowy, ale co jest zabawne, doświadczał tego w swoim otoczeniu. Poczuwał się nawet do tego,  żeby taktownie wytłumaczyć (w „All-in Fighting”), że jego celem nie było umniejszanie wartości i poglądów reprezentowanych przez jednych i drugich. A działo się to blisko siedemdziesiąt lat temu! [rok wpisu 2009 – SK]. Ludzie zawsze byli porąbani.

Odwieczne spory o to samo

Takimi irracjonalnymi kategoriami nie myśleli też inni doświadczeni przez życie twórcy systemów walki. W ich ujęciu walka to jest pewne CONTINUUM. Tu wszystko się może zdarzyć, a stosuje się to, co jest w danym momencie potrzebne. W świecie walki realnej takie podejście było zawsze obecne. Natomiast w sporcie ta oczywista wydawałoby się idea dopiero od kilkunastu lat ponownie ożywa w koncepcji tzw. treningu przekrojowego i formuły MMA. Pretenduje przy tym do miana nowatorskiej… [Pisane w 2009 – SK]

Systemy Fairbairna są bardzo plastyczne. Odnajdą się w nich zarówno adepci wybitni, jak też mogą tych samych technik z powodzeniem używać osoby o mniejszych możliwościach fizycznych. Ponadto istotna część jego przekazu jest zawarta niejako między wierszami książek. Dotyczy to SFERY MENTALNEJ, która w konfrontacji z przeciwnikiem odgrywa zasadniczą rolę. Jest to ponownie w opozycji do częstego dziś nastawienia na aspekt techniczny. Tymczasem combat nie jest o tym jak to wygląda, ale o tym jak to działa.

Konsekwencja

Kolejna rzecz, istotna i ciekawa, to że zasadniczy zrąb programu nauczania Fairbairna nie zmienił się przez kilkadziesiąt lat. Począwszy od pierwszej zamkniętej całości przedstawionej w podręczniku SMP w 1915 roku, aż po „Unarmed Combat” dla policji cypryjskiej z 1956 r. Wciąż stosował TE SAME zasadnicze techniki w każdej kategorii, dodając i ujmując nowe elementy jako ukompletowanie całości. Dotyczy to najbardziej dobitnie Defendu i Gutter Fighting.

Defendu & Gutter Fighting

Taki obrót spraw świadczy, zdaniem Petera Robinsa wyrażonym w „Gentelman & Warrior”, że Fairbairn wcześnie odkrył co jest efektywne i praktyczne. To z kolei powodowało, że nie widział powodu do wprowadzania zmian, co jest tak powszechnie spotykane obecnie. Wiele osób może odbierać taki brak modyfikacji jako brak postępu, ale chyba warto wziąć pod uwagę inną możliwość. Być może ciągłe zmiany i adaptacje zdradzają, że ktoś nie jest tak pewien swojego systemu jak by się na początku wydawało! Na tym tle konsekwencja Fairbairna jawi się jako kolejna gwarancja, że wiedział o czym mówi. To co raz wypracował, wciąż SPRAWDZAŁO SIĘ w kolejnych próbach.

4 thoughts on “Defendu i Gutter Fighting

  1. Shrek

    Przysłowie mówi,iż potrzeba jest matką wynalzków Fairbairn żył w czasach w których stworzony przez niego system trafił na podatny grunt i był potrzebny.Piszesz że,Fairbairn nie wprowadzał zmian do swojego systemu,a po co poprawiać coś co doskonale działa i zostało sprawdzone w różnych sytuacjach walka jest ponadczasowa np.czym różni sie bijatyka na ulicy dzisiaj a siedemdziesiąt lat temu?

    Odpowiedz
  2. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

    @Shrek: Dokładniej mówiąc, budował te systemy od podstaw, sprawdzjąc w nowym działaniu wszelkie metody z jakimi się zetknął, zarówno te znane już sobie, jak i co raz to nowe. A mówiąc jeszcze dokładniej, te systemy były ciągle w budowie. Nie trzymał się kurczowo tego co miał, w każdej chwili był gotów zrezygnować z czegoś jeśli np. ktoś pokazał mu coś lepszego niż jego dotychczasowe rozwiązania. To jest udokumentowane. Przez te wszystkie lata okazało się, że pewne zasadnicze techniki w kolejnych zastosowaniach zachowują swoją największą wartość. W takim razie ich nie zmieniał, no bo właśnie po co? Dlatego mimo, że są to wyraźnie inne systemy, widoczny jest wpływ poprzedniego na następny.
    Ostatnie zdanie, które napisałeś, jest świętą prawdą combatu i powinno wisieć wydrukowane złotymi literami na bannerach w każdej sekcji;)

    Odpowiedz
  3. Marcin

    Szkoleniowcy amerykańskich służb policyjnych mawiali : nie ma jednej techniki stuprocentowej za to mamy sto technik jednoprocentowych. Takie podejście obrazuje jeszcze inny aspekt sprawy : są różni ludzie, wraz ze swoimi nawykami i możliwościami, sytuacjami w jakich działają. Nieco różnią się miejsca i okoliczności towarzyszące, sprawność przeciwnika, jego odporność itd. Stąd również bierze się ciągła ewolucja systemów użytkowej walki. Wszystko nawet to co skuteczne, będzie ewoluować, a w różnym wykonaniu będzie wciąż skuteczne : tradycjonalista z Browningiem HP będzie równie groźny jak taki sam fachowiec, ale z H&K P30. Silny charakter, sprawność, determinacja wciąż będą potrzebne – dzisiejsze czasy poprzez potrzebę zarobkowania, a niekiedy autentyczną wiarę instruktorów często tworzą iluzję. Ludziom uczonym systemów walki wmawia się, że po szkoleniu „dadzą radę każdemu”. Niestety nie każdemu pisane być wojownikiem i to jest przykład prawdy niezmiennej. Takiej z czasów panów F i S.

    Odpowiedz
  4. Marcin R

    Uważam że ludzkość cały czas goni własny ogon. Weryfikacją wszystkich systemów szkolenia są wojny. Mamy wojnę i Fairbairna nagle okazuje się że sięga się po najprostsze metody i techniki. Później wojna się kończy i do pracy ruszają „fotelowi myśliciele” którzy nigdy nie bili się na ulicy a nadaja sobie gągi, pądi, bęgi tytuły „wojownik planety” i co tam jeszcze wymyślą i zaczynają usprawnianie tego co proste i oczywiste. Kasa rządzi – po co szkolić kogoś skutecznie przez 12 h na zabijakę jak można go uczyć 30 lat a i tak obskoczy łomot na ulicy (znam takich „miszczów”) w końcu dochodzimy do absurdów i całkowitego odrealnienia cyklu szkolenia ludzi aż znowu wybucha wojna i wracamy do podstaw, rodzi się drugi fairbairn który odkrywa na nowo Amerykę i tak w kółko.
    Uważam że problem leży nie w ludziach a metodach szkolenia. Im krótszy czas szkolenia tym prostszy system walki i brutalniejsze metody nauczania nie ma sensu uczyć ludzi 100 jednoprocentowych technik, naucz ich dwóch, trzech i spraw by dla nich stały się 100 %. Tak brutalne szkolenie szkolenie automatycznie jest selekcją. Z tego co czytałem o Fairbairnie to szkolenia które prowadził z Sykesem nawet wsród doświadczonych sportowców (zapaśników, bokserów)przyzwyczajonych do widoku krwi uchodziły za brutalne ale… skuteczne. Obciachem było odpaść więc uczestnicy dawali z siebie wszystko.
    P.S.Amerykańscy i Izraelscy instruktorzy w przeważającej większości nie są dla mnie żadnymi Guru po prostu sprzedają towar…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.