Rzucanie nożem za ostrze

wpis: | 24.06.2009
rzucanie nożem za ostrze

Spośród trzech metod rzucania nożem opisanych w „Cold Steel”, Styers najwięcej uwagi poświęcił temu, jak wykonuje się rzucanie nożem za ostrze. Jak się wydaje, ten sposób rzucania jest najbardziej popularny. W stosunku do metod opisywanych poprzednio, czyli rzucania z trzymaniem za rękojeść oraz rzucania od dołu, jest ona najbardziej skomplikowana technicznie. Jednocześnie jednak, po osiągnięciu wprawy, jest to sposób umożliwiający rzucanie celne i na większe odległości. Używają tego sposobu profesjonalni miotacze np. cyrkowi czy dawniej wodewilowi, gdzie zresztą Styers podpatrzył pewne tajniki.

Wykonanie

Sposób ten polega na rzuceniu nożem w taki sposób, że wykonuje w powietrzu określoną ilość obrotów, by ostatecznie wbić się czubkiem w cel. Przy tym, nóż do tego rodzaju rzutu należy trzymać za sam koniec ostrza. Następnie ramię podnosimy równolegle do ziemi, kierując knykcie ręki ku górze. Nóż ustawiamy prostopadle do przedramienia i trzymany pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem. Jeśli głownia posiada tylko jedno ostrze, powinno ono być zwrócone do przodu. Nóż trzymany ZAWSZE TAK SAMO.

Rzucanie nożem za ostrze wykonujemy z postawy wykrocznej. Jeśli rzucająca jest prawa ręka, to wykroczna powinna być prawa noga. Ramię wyciągamy na całą długość w kierunku celu, jak to możemy zobaczyć na obrazku wprowadzającym na początku. Nadgarstek wyprostowany i zablokowany. Z tej postawy wykonujemy jest zamach po tej stronie głowy, po której trzymamy nóż. Rzutu następuje przez szybki wymach ręką prosto w cel. Nóż ma opuścić rękę samoistnie.

Odległość rzutu

Nóż rzucony w taki sposób wykonuje w powietrzu obroty. Uzyskanie efektu w postaci wbicia się czubkiem w cel jest kombinacją długości noża, odległości od celu i liczby obrotów. Orientacyjnie można podać, że nóż o długości całkowitej ok. 30 cm, trafi czubkiem w cel po wykonaniu jednego obrotu po rzucie z odległości rzędu 3 m. Oczywiście są to dane poglądowe, które należy zweryfikować w toku osobistych prób z własnym nożem oraz trzeba pamiętać, że efektywność zależy głównie od praktyki oraz powtarzalności układu ręka-nóż i powtarzalności ruchów.

Styers opisał przy tej okazji niezwykle prostą i pouczającą metodę pozwalającą na określanie skutecznej odległości rzutu i podniesienia efektywności treningu. Będzie to w przyszłości tematem kolejnego wpisu poświęconego rzucaniu nożem.

9 thoughts on “Rzucanie nożem za ostrze

  1. dublet

    Witam.Tą techniką uczyłem się w 90-latach rzucać nożem od mojego znajomego,którego uczyli walki wręcz Cichociemni…

    Odpowiedz
  2. Wiedźmin

    Cóz, tym sposobem ja rzucam. Muszę tutaj powiedzieć, że to tylko prosto wygląda. Bo i ile rzucić „na chama” i liczyć, że się szczęśliwie wbije może każdy, o tyle by nauczyć się tego jak mocno rzucić i kiedy nóż puścić, by wbił się w cel jest dużo trudniej. Do tego trzeba też mniej więcej wyliczyć ile obrotów musi nasze kochane żelastwo zrobić. Cóż, trzeba po prostu siedzieć w ogródku/lesie i próbować do skutku.

    A na początek polecam rzucanie gwóździami. Wystarczy zaopatrzyć się w kilka dłuższych i cięższych gwoździ i podostrzyć. Technika jest identyczna jak w rzucaniu nożem.

    Odpowiedz
  3. Silk

    3 rzuty, tyle było potrzebne moim podopiecznym żeby się nóż wbił, po moich instrukcjach.

    Odpowiedz
    1. Michał szpak

      Weź [** **] taki jesteś celny? może stopami rzucali stojąc na rękach co??? Kto by pomyślał :DD

      *edit SK

      Odpowiedz
    2. Rogal ddl

      Może sam napiszesz swój artykuł jak jesteś taki niesamowity a nie komentujesz czyjeś hmmm? 😉

      Odpowiedz
  4. hrt

    Dawno temu probówałem nauczyć się tej sztuki przy użyciu Sanitas wz. 92 (noża ówcześnie niejako zastępującego wz. 55 w WP). Udawało się to lepiej lub gorzej, po kilkunastu takich treningach wz. 92 pękł i zapomniałem o temacie. Zresztą mam wątpliwości czy ma on jakiekolwiek zastosowanie w realnych sytuacjach? W filmie ogląda się to świetnie, ale czy naprawdę tj. opisywał Michael Echanis od Hwarangdo dojdzie do szoku naczyniowego i szybkiego obezwładnienia? Słyszalem o patencie jakiegoś nożownika z USA ()Indianina zresztą) który podczas symulowanej walki upuszczał nóż – kilkakrotnie przeciwnik natychmiast próbował go podnieść i wtedy dostawał kopniaka … który z reguły kończył walkę lub wymagał powtórzenia. Nóż wg. mojej opinii świetnie sprawdzi się w w obronie przed kilkoma osiłkami, gdyż podobnie do sztuki walki ESDS można wykonywać serie szybkich cięć na ręce i nogi napastników odstręczając ich od napaści na nas. A jak mawia prokurator: pchnięcie = usiłowanie zabójstwa / cięcie = uszkodzenie ciała. PS. Mój ulubiony model noża ma zresztą wklęsły szlif niezwykle ostry, ale i niezwykle trudny do odtworzenia dla mnie amatora w kwestiach nożowniczych, więc oszczędzam go na „armagedon”, do cięcia wszytkiego innego jest Leatherman 🙂 PS 2: rzucanie nozem w moim pojęciu to kuglarstwo coś jak w jednostkach desantowo-szturmowych WP rozbijanie głową podpalonych pustaków w l. 80 i 90: najpierw było to a potem przyszło „2305” po kursach na Florydzie i w Hereford oraz SAZ-1 i zaczęły się konkrety zamiast sztuczek i „dziewulskowania).

    Odpowiedz
    1. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

      W odniesieniu do ESDS napiszę, że w tym systemie nie uczy się walki nożem, a zasad zwiększających szansę przetrwania ataku nożem. To bardzo ważne rozróżnienie. Oczywiście, na początek konieczne jest poznanie, jak w rzeczywistości przebiegają takie ataki… I tu ciekawostka, Goździk kładł zdecydowanie większy nacisk na groźbę ataku pchnięciami niż cięciami.

      Odpowiedz
      1. SRT

        Uczenie zasad zwiększających szanse przetrwania ataku nożem oraz przebiegu rzeczywistych ataków przy jego użyciu to bezdyskusyjnie pragamtyczne podejście. Ja wysuwam jedynie wątpliwości innej natury, tyczące się walki nożem a widziałem w innych miejscach niż tutaj sporo takich prób nauczania. Sam próbowałem z rówieśnikami (krótkimi kijkami tj. noże – wolę jednak zwykłą szermierkę :-), wiem że instruktorzy z KWP Kielce robili takie symulowane walki używając flamastrów zamiast noży i w zasadzie nie było nigdy nikogo kto by nie musiał myć rąk 🙂 Walka na noże jako taka traktowana jako coś więcej niż skryta eliminacja wydaje mi się nawiasem mówiąc o tyle wątpliwa że: 1) kombinacja ciosów bokserskich itp. podlega weryfikacji – na ringu w bójce etc., 2) identycznie techniki walki bronią palną choć te akurat rzadziej i nie wszędzie (USA są generalnie kopalnią wiedzy na ten temat z oczywistych względów). Natomiast eksperta mającego za sobą wiele walk na noże po prostu sobie nie wyobrażam i stąd moje uwagi – nie była to krytyka ad personam lecz refleksja. To samo tyczy się rzucania nożem (próbowałem nawet szurikenów i wydaje mi się, że czymkolwiek więcej niż odwróceniem uwagi, zraniem te zabawki nie mogą być chociażby z uwagi na głebokość penetracji ich ostrza).
        Kolejny paradoks jest taki, że jedyne noże nadające się do ciężkiego zranienia lub zabicia mają wg. mnie jakieś 18cm długości głowni i długowści całkowitej ok. 30cm: niestety trudno je wtedy ukryć zakładając jednoczesną gotowość do natychmiastowego użycia. Takie mogące schować się w rękawie także testowałem i z trudem da się schować co najwyżej 15cm długości całkowitej (zakładając pełne zakonspirowanie faktu nożenia przed otoczeniem co jest raczej oczywiste i to w dwójnasób: analogicznie ćwiczyłem ukrywanie pm-u po lekką kurtką niekiedy nawet znacznie cięższego niż PM-63). Mimo wszystko muszę przyznać, że chyba jednak floretowe chwyty F-S były najlepszym pomysłem, ja najbardziej zaś lubię starą wersję Cold Steel Warcraft Tanto – to jedyny nóż jaki leży mi idealnie w ręce: zainspirowały mnie do poszukiwania takich chwytów … rewelacyjne noże kuchenne jakich komplet był w pracy w gustownym stojaku drewnianym 🙂 kolejny paradoks.

        Odpowiedz
    2. ert

      Ad vocem et finis: Nóż w walce w rękach żołnierza kojarzy mi się jednoznacznie z narzedziem do likwidacji. Jego użycie to element działania z zaskoczenia, gdzie pchnięcie jest z góry zaplanowanym całkowitym wyeliminowaniem przeciwnika. Mam parę doskonałych noży, z których oba nadają się i do cięcia i do pchnięcia chociaż generalnie każdy zaprojektowany był do każadej z tych technik bardziej. Wiem, że w Polsce realia są i były specyficzne mówiąc delikatnie, stąd w wojsku nie tylko do 1989 ale i do 2000 roku w zasadzie nie było zawodowych grup specjalnych poddanych reżimowi doboru i przygotowania tj. w Wielkiej Brytanii czy USA. Natomiast w Układzie Warszawskim np. Węgrzy w batalionie specjalnym w miejscowości Solnok mieli jakieś grupy specjalne poddawane treningowi likwidacji profesjonalnej (Sowieci nazywali ten profil zadań w „czasti specjalnowo naznaczenia” Antyvip). Węgrzy uczyli mianowicie: a) strzelania w strzelnicy kinowej do wyświetlanej serii zdjęć a kursant miał oddać strzały jedynie do fotografii osoby pokazanej mu przed zajęciami, b) używali noża ukrytego np. w rękawie i mieli nie sygnalizując nic zbliżyć się do ofiary i wyćwiczonym ruchem ja zasztyletować. Czytałem różne materiały o „walce nozem”, ale mnie akurat kojarzą się raczej ze sztukmistrzami, zwłaszcza że cieżko mi sobie wyobrazić aby realnym weteranem walki nozem mógł być ktoś inny niż uczestnik II wojny światowej z jednsotek Combined Operations lub zwyczajnie kryminalista (jednego takiego pamietam z Polski: odsiadywał wyrok DPW za zadźganie nożem kuchennym 4 osób, a wtym jednej kobiety w ciąży).

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.