Point shooting w Kantonie

wpis: | 14.07.2010
Hostage shooting in Guangzhou

Sytuacja zakładnicza

9. lipca 2010 w Kantonie, stolicy chińskiej prowincji Guangdong, doszło do sytuacji zakładniczej (w mediach do odnalezienia jako hostage shooting in Guangzhou). Sprawca uzbrojony w nożyczki najpierw dokonał rabunku, a następnie wziął zakładniczkę. Policja wielokrotnie podawała mu butelki z wodą, którą najpierw musiała próbować zakładniczka, zanim porywacz wziął ją samemu. Ta okoliczność została wykorzystana do rozwiązania sytuacji. Policjantka po cywilnemu użyła tego pretekstu, aby się zbliżyć i rzuciła mu kolejną butelkę z wodą. Odczekała aż się rozproszy, po czym dobyła broń i pobiegła naprzód strzelając. Przestępca zginął. Zakładniczkę odwieziono do szpitala.

Sposób strzelania

Na filmiku ze zdarzenia widać bardzo konkretny przykład point shooting. Można zaobserwować wiele elementów z metody opisywanej przez Applegate’a czy wcześniej przez Fairbairna i Sykesa. Mianowicie, jest to sposób dobycia broni, chwyt, instynktowne strzelanie jednorącz w pełnym wyproście z bronią podniesioną do wysokości oczu, naturalny sposób poruszania się, agresywny napór na przeciwnika, nielimitowana seria strzałów. Niestety, nie tak się strzela obecnie na Zachodzie.

Inny jest sposób kierowania broni w cel. Tutaj widzimy pistolet w gotowości odruchowo trzymany pod kątem do góry, z ręką zgiętą w łokciu. Do strzelania jest niejako narzucany na cel ruchem wyciągającym ramię i prostującym łokieć. Chociaż taki sposób na Zachodzie wyszedł z użycia dawno temu, dłużej pozostał jeszcze w dawnym bloku wschodnim i w Azji. Najwyraźniej spełnia swoje zadanie, skoro chińscy specjalsi go wykorzystują. Dla przypomnienia, w metodzie Applegate’a i w jej prekursorce opisanej w „Shooting To Live”, broń należy naprowadzać od dołu na cel ruchem w stawie barkowym.

Kto to był?

Ciekawe mogłyby być odpowiedzi na pytania dotyczące systemu szkoleniowego formacji, która przeprowadziła tę akcję. Nie była to akcja solowa, ani przeprowadzona przez lokalną policję, bo to widać. To działanie przypominało bardziej egzekucję niż interwencję. Interesujące, gdzie i na jakim szczeblu organizacyjnym znajduje się taka grupa. Charakterystyczne, że gdy podjęto decyzję o zabiciu porywacza, zdecydowano się na kontakt bezpośredni, zamiast szukać np. możliwości strzału snajperskiego. To może świadczyć o ogromnej pewności siebie tej ekipy i zaprawieniu w brutalnych działaniach.

Następna sprawa, to system strzelecki. Widać tu zaufanie do pistoletu jako broni ofensywnej i demonstrowanie pewnych specyficznych technik. To co można obejrzeć pozwala doszukiwać się, jak wspomniano wyżej, wpływu metod rozwiniętych w Szanghaju przed II wojną światową. W podobny sposób w Shanghai Municipal Police było wyszkolonych łącznie nawet kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy: Europejczyków, Sikhów, Japończyków oraz, w większości rdzennych Chińczyków. Wydaje się naturalne, że Chińczycy mogli ten dorobek przechwycić i podtrzymać. I wykorzystać do rozwiązania „Hostage shooting in Guangzhou”.

29 thoughts on “Point shooting w Kantonie

  1. Marcin R

    Najciekawsze jest to że cała sekwencja wygląda niepozornie wręcz nieprofesjonalnie – laska trzyma klamę w ręce i strzela, nie ma super postaw, nie ma zgrywania przyrządów itp, krótki ruch i bum a później „udzielanie ostatniej pomocy…”. mam podobny film – zapis z monitoringu który przesłałem Sławkowi Gozdzikowi – tam facet rozwala w sklepie dwóch policjantów w kamizelkach – nie było strzelania oburącz – krótka, dynamiczna akcja, bandzior strzelał prawdopodobnie z rewolweru ukrytego pod koszulka i prawdopodobnie zatkniętego w spodnie, gdy skończyła mu się amunicja podniósł broń rannego policjanta i dokończył robotę… Doskonale widać jak celował całym ciałem i trafił strzelając jednorącz do przemieszczającego się policjanta. Metody podobne jak widać proste i skuteczne… najprostsze rozwiązania bywają najskuteczniejsze w skomplikowanych sytuacjach.

    Odpowiedz
  2. Marcin R

    Chyle czoła przed umiejętnościami tej kobiety – podejrzewam że takich profesjonalistów jest na świecie może kilkunastu.

    Odpowiedz
  3. slawkas Autor wpisu

    @Marcin R: Właśnie ten brak niepotrzebnych udziwnień robi dobre wrażenie. IMHO, Chińczycy mogą mieć wiele grup stosujących takie metody. Dlatego ciekawa byłaby odpowiedź, gdzie one są w strukturach.

    Odpowiedz
  4. Marcin R

    podejrzewam ze w każdym wiekszym mieście może być taka ekipa, podległość pewnie pod bezpośrednio pod ichnie MSW albo odpowiednika wojewódzkiej komendy policji… To zależy kto tam podejmuje decyzję o „zdjęciu” delikwenta…
    Ja bym stawiał na MSW.

    Odpowiedz
  5. Smok

    Obawiam się, że wzniecę flamewar, ale trudno. Oczywiście zgadzam się z przedpiścami że owa kobieta na pewno nie była „z pierwszej łapanki”, jednak jestem przekonany, że nie względy taktyczne ani nie pewność siebie leżały u podstaw takiego rozwiązania interwencji. Spodziewam się raczej że to szybkie i brutalne podejście jest miejscową specyfiką. Chiny to nie państwo które można mierzyć naszą miarą. Tam ktoś kto zalazł za skórę „wymiarowi sprawiedliwości” może spodziewać się z założenia gwałtownej reakcji. Jest to i pokaz siły i sposób na zachowanie względnego spokoju w bądź co bądź uciemiężonym narodzie. Bez cyrku, praw przestępcy, sądów i negocjacji. Krótko: nie podskakuj – bo kula w łeb.

    Odpowiedz
  6. Marcin R

    To jasne że nikt sie tam nie cacka, ale tez ci którzy są narzędziami władzy by działac skutecznie muszą byc „dobrzy”. Kobitka jest pewnie z miejscowego odpowiednika AT.

    Odpowiedz
  7. slawkas Autor wpisu

    @Smok: Myślę podobnie, że ta akcja była właściwie pokazówką. O to sporu nie będzie 😉 Tutaj chodzi natomiast o taktykę i techniki strzeleckie, którymi się posłużono. Zrobiono coś sprawdzonego już nie raz. Tymczasem na Zachodzie te metody generalnie zarzucono.

    Odpowiedz
  8. Shrek

    Brutalnie,prosto,skutecznie i bez zbędnych „kwadratowych” ruchów.

    Odpowiedz
  9. Marcin

    Obejrzawszy nagranie narzuca się kilka spostrzeżeń. Przede wszystkim strzelanie jednorącz ma swoje umiejscowienie w sztuce strzelania obronnego. Natomiast, żeby wykazać jego zdecydowaną przewagę, należy przeanalizować okoliczności, kiedy ma ono zastosowanie. W moim przekonaniu tam, gdzie: 1) jest za mało czasu na „złożenie” się standardowo; 2) gdy oburęczny chwyt zmniejsza szybkosć przenoszenia ognia na kolejne cele, umiejscowione z różnych stron strzelającego. Co meritum: przyjęte rozwiazanie taktyczne niezwykle ryzykowne. Zgoda, że skuteczne, ale nie widać tu dobrej organizacji, zwłaszcza wsparcia awaryjnego. Widzimy niewielki wycinek przestrzeni, lecz chociażby dobycie broni było wyraźnie sygnalizowane …

    Odpowiedz
  10. Marcin

    … sam napastnik wykazał się totalną amatorszczyzną. Są kraje, gdzie formacje CT/HRU powołano przede wszystkim dla ratowania prestiżu państwa i Chiny się do nich zaliczają. Pod koniec lat 90 mieli w SF ok. 30 tyś. żołnierzy, w kraju głównie zatrzymujących spokojnych mnichów tybetańskich, choć teraz mocno podnoszą problem z Ujgurami. Na polu zwalczania zjawisk ideowych przypominają Rosjan, którzy co prawda walczą z prawdziwym terrorem, lecz głównie z własnej winy. Nie przesadzałbym z wyliczaniem profesjonalistów: na świecie są ich tysiące, na szczęście większosć pozostaje nieznana opinii publicznej. Reasumując odnosnie techniki point stop: najlepiej jest patrzeć na temat bez emocji, inaczej popadamy w skrajności, fundamentalizm. Kiedyś strzelano jednorącz, co negowano, potem przyszły wzorce amerykańskie i izraelskie, okazało się nie całkiem opowiadajace potrzebom. Za kazdym razem padały zażarcie wygłaszane opinie za tym, czy tamtym. Tymczasem techniki jednorącz odeszły w cień nie bez przyczyny – w wypadku słabo wyszkolonego strzelca łatwiej tu o chybiony strzał. Strzelanie instynktowne, a więc istota pomysłu duetu F-S zastosowane na za dużym dystansie godzi w zasadniczą cechę strzelania obronnego: „odpowiedzialność strzału”. W przeszłości, szczególnie w kolonii brytyjskiej można było postrzelić przypadkowego człowieka. Trudno sobie jednak wyobrazić, aby w dzisiejszym czasie np. w Europie dysponując takim dorobkiem szkoleniowym, zapleczem, strukturami dopuszcozno do równie brawurowych zachowań. Tym bardziej, gdy taktyka idzie w kierunku, by nawet w zespołach szturmowych starać się prowadzić ogień do pojedynczych celów kilkuosobowym zespołem i to najlepiej z broni długiej, zapewniającej precyzję trafienia (dzięki przyrządom optoelektronicznym lub nawet parasnajperskiej).

    Odpowiedz
  11. Marcin R

    ja się zetknąłem z trochę innym podejściem do sprawy niektóre formacje amerykańskie po doświadczeniach z Iraku i Afganu wchodzą na czyszczenie obiektów z „gołą bronią” lub co najwyżej holografach podczas gdy u nas jest odwrotna tendencja.

    Odpowiedz
  12. Marcin R

    ja bym upatrywał w czym innym zarzucenia P/S. System nie jest efektowny, nikt tak nie wygra tak zawodów na 7, 15 i 25 m – dystansach uznanych za standardowe w szkoleniu strzeleckim w policji w stanach (NYPD). Amerykanie tyle lat szkolili policjantów w Modern Technique i mogą się pochwalić obecnie ok 30% współczynnikiem trafień w sytuacjach zagrożenia tylko dlatego że wielu byłych żołnierzy z doświadczeniem bojowym decyduje sie na dalszą służbę w Policji. Ci radzą sobie lepiej ze stresem towarzyszącym walce i sytuacjom zagrożenia niż żółtodzioby z ulicy wiec służba w wojsku i doświadczenie bojowe są szczególnie premiowane w procesie naboru. Na czym polega problem? Moim zdaniem na tym że ludzi uczono strzelać a nie walczyć bronią a to zasadnicza różnica. Fairbairn, Sykes, Applegate nigdy negowali strzelania oburącz, uznawali ten sposób strzelania gdy pozwala na to dystans i czas, PS zawiera także techniki strzelania oburącz ale analiza logiki zagrożeń podpowiada że większy nacisk należy kłaść na szkolenie w strzelaniu jednorącz w bliskim dystansie. Uważam że stwierdzenie „w wypadku słabo wyszkolonego strzelca łatwiej tu o chybiony strzał” jest bezsensownym uogólnieniem – wystarczy poczytać czy porozmawiać z Cichociemnymi lub SOE OSS, ci Panowie i Panie przechodzili krótkie ale intensywne szkolenie strzeleckie. W NYPD też ktoś zaczął do tego podchodzić w podobny sposób i wszyscy funkcjonariusze obecnie przechodzą dodatkowe szkolenie strzeleckie (tzw strzelania instynktownego) gdzie jednym z elementów są techniki zbliżone do P/S. Co do Kantonu to z tego co ja widziałem to dobyła broń w momencie gdy odwróciła uwagę przeciwnika, bez gwałtownych ruchów które mogłyby przyciągnąć jego uwagę… Co do zabezpieczenia miejsca to nikt z nas nie jest w stanie tego ocenić, może tam po prostu na gościa z nożem nie wysyła się armii komandosów…

    Odpowiedz
  13. slawkas Autor wpisu

    Niedocenianie technik PS to temat sam w sobie ciekawy, bo wszelkie doświadczenia wskazują na ich przewagę w bliskim kontakcie nad chociażby wymienioną tu Modern Technique czy metodą nazywaną u nas izraelską, czy też innymi tego typu. Więcej nawet, są przesłanki wskazujące, że na bliskich dystansach praktycznie możliwe są tylko techniki PS, które próbują instynktownie wykonywać nawet ludzie nie trenowani w takich strzelaniach. Mimo to w szkoleniu uporczywie dominują systemy bazujące na skupianiu się na broni zamiast „threat focused”. W mojej opinii, jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest paradoks, że w systemie strzelań instynktownych skutecznego strzelca jest wyszkolić łatwo… Cała seria implikacji tego faktu to temat na mocny artykuł. Może już pora 😉

    Odpowiedz
  14. Marcin

    Owszem, doświadczenie z prawdziwych walk to „clou” zagadnienia i nie ma co się dziwić, że tacy ludzie mają lepsze rezultaty. Skupianie się na broni, zamaist na zagrożeniu jest dziwne i wbrew naturalnym odruchom, na co zawsze kładę nacisk, kiedy przekazuję wiedzę nt. stzrelania obronnego. Chybianie celu wynika z wielu czynników, a nieodporność na stres w obliczu przeciwnika prowadzącego ogień na nas to pierwszy i najważniejszy. Tu standardowe szkolenie zawodzi. Jeezeli zaś dojdziemy do kolejnego czynnika, błędów technicznych oddawania strzału, to jednorącz wychodzą one bardziej. Zresztą w oburęcznym chwycie technikę „push-pull” zarzuca się w USA, na rzecz innej, ktorej opis byłby tu przydługi. Pani na klipie trzymała dłoń na chwycie dość długo i wyraźnie było to widać, nawet z miejsca, gdzie stał facet musiało to być widoczne. Poza tym strzelała do niego nawet, gdy leżał nie interesując się zupełnie zakładniczką. Nawiasem mówiąc mocno watpię, aby był to jakiś zespół do takich działań. Rzecz nie w tym, by negować to czy owo, ale aby nie ppaść w skrajnosc ocen. A co do Cichociemnych, to zdaje się, że służyła tam jedna pani 🙂

    Odpowiedz
  15. Marcin

    I jeszcze jedno: kontrola nad bronią. Strzelając z lżejszego pistoletu wyraźnie widać, że mocniej podrzuca i wolniej wraca na cel. Powtarzam raz jeszcze: problemem nie jest rodzaj chwytu, tylko dynamika i płynność strzelania, oraz zdolność do operowania bronią w sensie przenoszenia na kolejne cele. To są kluczowe sprawy. Inaczej podchodząc, to spieranie się o rodzaj chwytu jest bezsensowne – niczym na wyższoscią swiąt bożego narodzenia, nad wielkanocnymi. Liczy się efekt i nic ponadto, a jego składnikiem jest też bezpieczeństwo postronnych. Strzelanie ma swoje miejsce w systemie bezpieczeństwa, oraz taktyce działania, trzeba też wiedzieć, kiedy go zaniechać, albo poprzedzić innymi czynnościami (np. wyjście z osi strzału). Pojawił się argument, że Amerykanie „wchodzą z gołą bronią” – nie do końca to na temat i jakoś tak bez dalszego rozwinięcia. Lecz faktycznie często ma się wrażenie, że wyposażenie jest przesadzone. Przy czym trudno o to, by ktoś zdejmował sprzęt, który mu nie przeszkadza, a będzie potrzebny później np. wskaźnik laserowy (skalibrowany). Oczywistym jest, że wokół „tematu” istnieje pewien „overingeneering”, ale taki urok 🙂 Pod tym kątem warto spojrzeć na rodzime służby: liczba jednsotke specjalnych w Polsce niebawem dorówna tej w USA 🙂 I to jest dopiero temat na mocny artykuł. Ja miałbym ochotę w każdym razie.

    Odpowiedz
  16. Marcin

    Poza wszystkim ta sytuacja uzmysławia, jak ważnym elementem jest odwrócenie uwagi. Tutaj świetnie widać, jak ryzykowne było dzialanie właśnie dlatego, że przestępca stał w miejscu, skąd wszystko świetnie widział. Miał policjantkę w polu widzenia także wteyd, gdy ona trzymała dłoń na chwycie. Natomiast odbierając napój od zakładniczki odłożył i to na dlugo broń. Wcześniej mocno się odsłonił i to była wymarzona sytuacja do strzału z kilku karabinów naraz. W sensie taktycznym rozwiazanie tej sytuacji było nietypowe, przed zastrzeleniem wszystko wyglądało wręcz sennie, spokojniej niż przy jakiejkolwiek interwencji domowej. A potem nagły atak. Technika naprowadzania broni z góry ma wciąż swój sens, tu sprawdział się wyłącznie dlatego, że bandyta sie zagapił. Gdyby miał krztynę wyszkolenia, celowałby do policjantów, szczelnie osłonięty zakładniczką i nic nikt by mu nie zrobił. Niewątpliwie policjantka była pewna siebie i miała doświadczenie, była osobą opanowaną. Z określenie jej profesjonalną wstrzymałbym się, mnie to wygląda raczej na udaną akcję utalentowanej funkcjonariuszki, która równie dobrze mogła doprowdzić do tragedii. Bo co zrobiłaby, gdyby on wcześniej zauwazył jej gesty, pociągnął zakładniczkę na siebie i zaczął strzelać ? Musieliby się wycofać, trafić z wolnej ręki przy użyciu pistoletu kogoś, kto jest widoczny minimalnie to loteria. A chyba nie o to chodzi w odbijaniu zakładników.

    Odpowiedz
  17. Marcin

    Poza wszystkim ta sytuacja uzmysławia, jak ważnym elementem jest odwrócenie uwagi. Tutaj świetnie widać, jak ryzykowne było działanie właśnie dlatego, że przestępca stał w miejscu, skąd wszystko świetnie widział. Miał policjantkę w polu widzenia także wtedy, gdy ona trzymała dłoń na chwycie. Natomiast odbierając napój od zakładniczki odłożył i to na długo broń. Wcześniej mocno się odsłonił i to była wymarzona sytuacja do strzału z kilku karabinów naraz. W sensie taktycznym rozwiązanie tej sytuacji było nietypowe, przed zastrzeleniem wszystko wyglądało wręcz sennie, spokojniej niż przy jakiejkolwiek interwencji domowej. A potem nagły atak. Technika naprowadzania broni z góry ma wciąż swój sens, tu sprawdzał się wyłącznie dlatego, że bandyta sie zagapił. Gdyby miał krztynę wyszkolenia, celowałby do policjantów, szczelnie osłonięty zakładniczką i nic nikt by mu nie zrobił. Niewątpliwie policjantka była pewna siebie i miała doświadczenie, była osobą opanowaną. Z określenie jej profesjonalną wstrzymałbym się, mnie to wygląda raczej na udaną akcję utalentowanej funkcjonariuszki, która równie dobrze mogła doprowadzić do tragedii. Bo co zrobiłaby, gdyby on wcześniej zauważył jej gesty, pociągnął zakładniczkę na siebie i zaczął strzelać ? Musieliby się wycofać, trafić z wolnej ręki przy użyciu pistoletu kogoś, kto jest widoczny minimalnie to loteria. A chyba nie o to chodzi w odbijaniu zakładników.

    Odpowiedz
  18. Marcin R

    Może jestem ślepy ale w ręku to on ma coś w rodzaju szydła którym dźga zakładniczkę, być może stąd to konkretne rozwiązanie tej sytuacji. Wątpie by w chinach ktoś do gościa z kosą wysyłał uzbrojonych po zęby operatorów. Przyjechała klientka zrobiła porządek i heja do domu. każda operacja tego typu niesie ze sobą ryzyko, snajperzy też w historii nie raz nie trafiali doprowadzając do tragedii, roztrząsanie tego w kategoriach gdyby, gdyby jest śmieszne. facet miał nóż, babka klamkę zagrożenie było tylko ze strony jednego przeciwnika bronią którą może razić w bliskim kontakcie, więc dążyła do zlikwidowania tylko tego jednego zagrożenia. Moim zdaniem postąpiła słusznie przesłanie jest jasne – nie podskakuj bo cię skasujemy.

    Odpowiedz
  19. Marcin

    Tu nie ma roztrząsania w kategoriach „gdyby”, tylko ocenianie w kategoriach profesjonalnych. Bo struktury bezpieczeństwa są powołane w określonych celach. Sądząc z twojej wypowiedzi nie dojrzałeś, aby w nich pracować. A snajperzy owszem chybiali, dlatego stosuje się dublowanie strzelców.

    Odpowiedz
  20. Marcin

    Trochę przesadziłem nie chciałem wtrącać takich wątków, przepraszam. Natomaist chodzi mi o konkrety, a wyważone reagowanie uważam za klucozwe. W wielu interwencjach, w których brałem udział spokój miał klucozwe znaczenie. Również prywatnie mam bogate doświadczenie i to z sytuacji, z których można było swobodnie wyjść kaleką lub nie wyjść. Znam niesamowitą korelację pomiędzy spokojem, a maksymalną agresją – obie są potrzebne. I sam bywałem zdziwiony, jak w miarę upływu czasu szybko opadam z emocji po agresywnej interwencji. Stoję na stanowisku, że dysponując takim bagażem doświadczenia, przede wszystkim cudzego powinniśmy dążyć do maksymalnego profesjonalizmu. I dyskutujmy o konkretach, bez emocji, bez poklepywania po plecach, ale i bez tworzenia „towarzystwa wzajemnego uwielbienia”. Sławek stworzył stronę, na ktorej jako na jedynej w Polce można porozmawiać o konkretach, więc starajmy się o maksymalnie merytoryczną rozmwę. To jest ZNAKOMITE MIEJSCE. Nasze doswiadczenia nie muszą się pokrywać, ale uzupełniać jak najbardziej. a wyrocznia ? … śmierć nią jest, bo za błędy w walce nią się często płąci. To brzmi górnolotnie, ale w polskiej rzeczywistości, pełnej „bylejakosci” sens naszej pracy umyka. Każdemu wydaje się, że powazne zdarzenia są tylko w Izraeluczy USA. Tymczasem i w IV RP można stracić życie, np. pod butami pijanych nastolatkow i tu jest miejsce na to, o czym rozmawiamy: strzał. I owszem, z przeładowaniem nachwytem – bo oszczędne ruchowo, i świetnie współgra ze strzałem intuicyjnym (np. yaqui, speed rock itp.). Pozdrawiam !

    Odpowiedz
  21. Marcin R

    Ok, powiem Ci tyle – dla mnie żenadą że policjant dostaje łomot od 15 i 17 latka i robi się z niego bohatera. Zwróć jeszcze raz uwagę na to w co jest uzbrojony przestępca. Dla mnie tylko ciekawe jest z technicznego punktu widzenia to czy wybór narzucenia broni z góry na cel nie jest spowodowany tym że strzał był oddawany w głowę a pozostała część sylwetki była zasłonieta.

    Odpowiedz
  22. Marcin

    Z łomotem policjanta nie dokońca wiem, w cyzm rzecz – chyba chodiz tu o sytuację ogolną, dosyć „wesołą” w naszych służbach. Kierowanie w lufy górę jest korzystne podczas poruszania w szyku i w stłoczonych grupach uzbrojonych w broń palną. Wyprowadzanie broni na cel uważam ma sens tylko na wprost, po linii, wtedy nie ma znaczenia w co będziesz strzelał. Dlatego ja ściągam broń do ciała w lufą do rpzodu, ew. wyraźnie w dół, gdy wokół mogą być osoby postronne. Dzięki takiej technice można prowadzić ogień w razie konieczności, zanim ręka całkowicie się wyprostuje. Policjantka strzelała od początku, aby zabić – to dobrze, użycie broni tak powinno wyglądąć, inaczej zresztą nie moze; albo jest zagrozenie, które to usprawiedliwia – wtedy stzrelamy, albo nie – więc nawet nie wyciągamy broni, lub tylko się ubezpieczamy. Tak więc rodzaj jego broni miał znaczenie, bo ułatwił interwencję, ale czy wobec tego rzeczywiście strzał był jedynym wyjściem ? Zespołowe działania pozwalają podzielić czynnosci i właśnie zapobiec strzelaniu, albo w razie koniecznosci uczynić je efektywniejszym. Tutaj zabrakło i jednego i drugiego. Efekt w postaci likwidacji zagrożenia i uratowania kobiety jest poza sporem. Lecz przebieg zdarzenia mógł być zupełnie inny i stąd to „gdybanie” – dzięki niemu zmniejsza się liczbę interwencji z tragicznym finałem. I raczej chodzi tu o analizę taktyczną, nie o „gdybanie”. To składnik funkcjonowania każdej profesjonalnej ekipy bojowej: od ochrony osobistej po szturmowe.

    Odpowiedz
  23. Marcin

    W temacie tego narzutu z góry: kojarzy mi się, że kiedyś tak uczono w jakiejs sluzbie w USA. Coś w rodzaju „pocking motion”, tj. na starych filmach: przed naciśnięciem spustu narzucano broń na cel, jakby strzelający chciał wskazać palcem (tu akurat lufą) cel. Stąd chyba jej reakcja nie była tylko podyktowana sytuacją, ale i wyuczoną techniką. Ponoć była, ona skuteczna w sensie uzyskiwania celności. Wspomniano tu wcześniej o szkoleniu NYPD i w ogóle amerykańskich służb. Mają oni ciekawe spostzreżenia z działań, uwzględniane póxniej w treningach. Mianowicie: podczas nauki dominowania pomieszczeń włączali głośną muzykę. Wielu policjantów zamiast skupiać się na odpowiedniej kolejności czyszczenia pomieszczeń czym prędzej starało się dostać do radia, aby je wyłączyć. Tymczasem zdarzało się, że za nimi ukryty np. w szafie siedział instruktor … gdyby to była realna sytuacja, to wiadomo. Doświadczeni członkowie grup realizacyjnych opowiadali, że niektóre meliny handlarzy narkotykowych pilnowane były przez psy obronnych z podciętymi strunami głosowymi. Atakowały policjantów znienacka, zanim zdążyli cokolwiek zrobić. Bandyci nie śpią: w Biesłanie sprowadzili psy, żeby wyczuły gaz i wybili szyby na wyższej kondygnacji, aby bezwonna substancja nie kumulowała się we wnętrzu budynku.

    Odpowiedz
  24. Marcin

    W latach 80 upowszechniło się naprowadzanie broni z dołu, wzięło się najprawdopodobniej z wojska, gdzie jest to podstawowa metoda władania bronią długą. Instruktorzy SWAT uczyli wchodzenia do pomieszczeń z bronią skierowaną całkowicie w doł. Argumentowali, że nikt nie wybije ci z ręki broni. W rzeczywistości jedną z zalet takiego trzymania jest wówczas fakt, że przeciwnik nie może skierować wylotu lufy w bezpiecznym dla siebie kierunku (tj. w przypadku trzymania lufą do góry). Niestety nie wzięto pod uwagę, iż ciagle może zaatakwoać wręcz – po zablokowaniu ramion uderzyć np. nożem w szyję czy twarz. Dlatego wyprowadzanie broni z wysokości klatki piersiowej po linii do przodu i sciąganie spoziomowanej do ciała jest najkorzystniejsze. Do tego dodaje się kolejny element: po zbliżeniu się do kilka kroków do załamania muru, czy framugi drzwi odchodzi się nieco od ściany i podchodzi do naroża obserwując. Kąt obserwacji poszerza się stopniowo poprzez wychylenie w biodrach. I to jest przykład nowoczesnej o adekwatnej do sytuacji techniki.

    Odpowiedz
  25. slawkas Autor wpisu

    Nie ma potrzeby rozpatrywać tego zdarzenia jako milowego kamienia w sztuce taktyki. Wykorzystano najprostsze środki, a te są zwykle najlepsze. To mnie właśnie uderzyło podczas oglądania tej relacji (sic!), oraz było pwodem napisania tego artykułu. Było to zastosowanie metod jakby żywcem wywodzących się z przedwojennego Szanghaju. Skojarzyłem przy tym, że przecież Chińcvzycy mogli przechwycić nawet większą grupę ludzi z SMP i wykorzystywać ich jako instruktorów. Tymczasem w USA i UK ma miejsce nieco rozpaczliwa akcja „ratowania dziedzictwa” i trwa opłakiwanie utraconych „linków”, czyli bezpośrednich dróg przekazywania tej rzekomo zanikającej wiedzy.
    Tu widać, że ta wiedza egzystuje w najlepsze oraz można zobaczyć, jak przekłada się na praktykę. Prosto i pewnie.
    Odnośnie samego zdarzenia, chyba nie powinniśmy mieć wątpliwości, że nic tu się nie wydarzyło przypadkiem. W sumie oglądamy reportaż jakby z jakiegoś ulicznego eventu. Widać znających swoje miejsce wykonawców – realizatorów akcji (wielu, nie tylko tę policjantkę – dookoła niej jest zabezpieczenie), desperata z nożyczkami i zakładniczkę, która n.b. chyba nikogo nie obchodzi. Być może przestępca był faktycznie jakimś złodziejaszkiem, a może był to jakiś osaczony dysydent, co też możliwe. W każdym razie wygląda to, jakby na jakimś szczeblu politycznym postanowiono, że to ma być jego koniec, a jak najwięcej ludzi ma to zobaczyć.

    Odpowiedz
  26. Marcin

    Cała ta sytuacja faktycznie robi niesamowite wrażenie – niby „sennie” (co mogło być zamierzonym środkiem usypiającym czujność faceta), po czym następuje agresywne wejście. W dalszym ciągu oceniam to jako zbyt brawurowe, choć rzeczywiście kluczem do sprawy może być to, o czym wspomniałeś: nikt nie interesował się zakładniczką, więc założeniem zapewne było zademonstrowanie bezwzględności. Triady musza pamietać, gdzie ich miejsce (ci którzy jednak pozostali w Hongkongu po odejściu Brytyjczyków), ale i w samym chińskim narodzie budzi się pewna świadomosć. Parę tygodni temu w fabryce produkującej zamki dla japońskiej „Hondy” urządzono strajk – chodziło o niskie zarobki. Lepszy poziom życia sprawia, że tamtejsi ludzi zaczynąją z wolna upominac się o swoje, a władza wydaje się niby „przyjaźniejsza” ludziom. No więc taka mała powtórka z Placu Niebiańskiego spokoju: uwaga my czuwamy! Ale wracając, Faktycznie czytając tekst już nie skupiałem się na jego rękach, automatycznie zakładając, że to pistolet – nadal myślę, że dało się to zrobić inaczej, narzędzie także mogło się przyczynić do zbagatelizowania sprawy. W samym ataku nie widać było wsparcia, lecz ta metoda wymagała sporo miejsca i swobody i może dlatego.

    Odpowiedz
  27. centurion

    Ja to widzę inaczej.
    Po pierwsze: dokoła jest mnóstwo gapiów i dość swobodnie przechadzających się ludzi (policja), co świadczy, że zagrożenie nie jest duże lub nie jest docenione.
    Po drugie: jest drobne cięcie na filmie. „Zabójczyni” stoi przed, a po chwili za barierką; nie wiadomo co się stało z torebeczką, którą wcześniej trzymała w ręce.
    Po trzecie: sięganie po broń jest bardzo widoczne; fakt, porywacz jest bardzo zestresowany – może nie zwraca na to uwagi 9tak w ogóle nie zwraca na wiele rzeczy uwagi).
    Po czwarte: „Zabójczyni” rzuca się do ataku jak… młodzik w szermierce – chce zadać cios ale boi się trafienia; wyraźnie widać jak ucieka po strzale lub w trakcie, zważywszy na podejmowaną decyzję w świetle przewodzenia nerwowego, w swoje lewo – uciekając przed domniemanym strzałem-atakiem porywacza.
    Po piąte: pistolet ma dość duży odrzut co widać przy dobijaniu porywacza.
    Po szóste: mile się wdzięczy do kamery 🙂

    Więc dla mnie jest to materiał świadczący o zupełnej beztrosce służb lub o wyreżyserowaniu całego filmiku, m.in. po to aby przestraszyć rzeczone wyżej triady.

    A całe zajście (jeśli miało miejsce) świadczy o zupełnym braku profesjonalizmu i lekceważeniu życia nie tylko bandytów, także ofiar i policjantów.

    Jeśli to podpucha, to rozpatrywanie tego w kontekście szkoły strzelania jest zadaniem czysto akademickim 🙂

    Odpowiedz
  28. slawkas Autor wpisu

    @centurion: O swobodzie i pewności siebie policjantów piszemy już wyżej. Kiedy popatrzysz na ich zachowanie, to zobaczysz, że oni stanowią zabezpieczenie dla wykonawczyni. Łącznie z operatorem kamery;)
    Zagrożenia dla policjantów i osób postronnych nie było, bo sprawca nie miał broni palnej i wszyscy o tym cały czas wiedzieli. Lekceważenie porwanej prawdopodobnie było, taka specyfika tego kraju i też o tym już była mowa.
    O tym, że to mogła być pokazówka również piszemy, ale nie była to sytuacja wyreżyserowana, tylko wykorzystana.
    Najważniejsze – wybór pistoletu jako środka rozwiązania sytuacji oraz sposób strzelania w ruchu, który malowniczo opisujesz jako „rzucanie się” jak młodzik i „ucieczkę” w bok, to wszystko zdradza ciekawą szkołę strzelania i pojętną uczennicę. Właśnie to jest główny powód, że się tym filmikiem zainteresowałem.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.