Point Shooting na nowo

Point Shooting

Jakieś dwadzieścia lat temu miałem okazję napisać kilka artykułów prasowych w celu przybliżenia metody point shooting w Polsce. Nie byłem pierwszy i pisali na ten temat też inni autorzy. Oprócz publicystyki, ten sposób strzelania rozpowszechniała na szkoleniach grupa mocnych instruktorów. Teraz po latach dalej jest o czym pisać i co pokazywać. Metoda treningu strzeleckiego, która w najlepiej przygotowywałaby do realnej walki jest przedmiotem ciągłych poszukiwań. Zaś moim zdaniem ten problem już dawno został rozwiązany. I to w sposób, który nie powinien budzić wątpliwości, bo zweryfikowany w czasie wojny, kiedy to miliony ludzi z bronią w ręku musiały walczyć o wszystko.

Początki CQC

Już na początku II wojny światowej Brytyjczycy stwierdzili, że umiejętności strzeleckie żołnierzy nie wyczerpują wszystkich potrzeb na polu walki. Okazało się, że człowiek szkolony tylko w zakresie strzelania dokładnego radził sobie dobrze do kiedy miał czas, aby wymierzyć i wystrzelić. Do tego dochodził warunek, że mógł widzieć przyrządy celownicze. Jednak te umiejętności okazywały się nieprzydatne w sytuacjach bezpośredniego starcia.

To dało impuls rozwojowi specyficznej dziedziny, nazwanej walką w bliskim kontakcie (Close Quarter Combat). Częścią CQC są techniki walki bronią palną. Początek tego procesu miał miejsce w 1940 roku, kiedy to dwaj emerytowani oficerowie policji, W. E. Fairbairn i E. A. Sykes powrócili do rodzinnej Anglii po długim pobycie w Chinach.

Ci dwaj, jeszcze będąc w Shanghai Municipal Police, zaczęli analizować jak faktycznie używana jest broń w konfrontacji ulicznej. Na tej podstawie określili szereg okoliczności, takich jak dystans, warunki zewnętrzne, sposób noszenia broni, reakcje psychiczne i fizyczne człowieka, ilość oddawanych strzałów, skuteczność typów broni i amunicji itd. Wnioski do jakich doszli, były rewolucyjne jak na tamte czasy, to jest lata 20 i 30 ubiegłego wieku, i do dziś nic nie straciły na aktualności.

Podczas służby w Szanghaju materiał do rozważań mieli nieprzebrany. W ciągu 12 lat prowadzenia obserwacji odnotowali ponad 660 zbrojnych starć policjantów z przestępcami. Osobiście uczestniczyli w ponad 200 takich zdarzeniach.

Wnioski z obserwacji starć zbrojnych

Fairbairn i Sykes stwierdzili, że:

  • uczenie strzelania na celność w sensie precyzyjnych sportowych trafień nie ma żadnej wartości w walce w bliskim kontakcie
  • dystans większości walk nie przekracza 4 jardów (ok. 3,6 m), a niejednokrotnie jest mniejszy, rzędu 1 – 2 jardy
  • często jedyne ostrzeżenie przed tym, co się wydarzy, stanowi podejrzany ruch ręki przeciwnika
  • obie walczące strony przeważnie są w ruchu
  • człowiek, który spodziewa się walki będzie bardzo spięty, w szczególności będzie konwulsyjnie ściskać broń i przemieszczać się pochylony
  • strzelanie będzie tak szybko jak to możliwe, często z przypadkowej postawy i najprawdopodobniej mając ramię ugięte w łokciu
  • zdarzenia najczęściej mają miejsce przy ograniczonej widoczności albo całkiem w ciemnościach
  • może się zdarzyć, że obok będą przelatywały pociski i nastąpi chwilowe oszołomienie eksplozją wystrzału oddanego z bliska przez przeciwnika.

Stara nowa metoda

Ponieważ klasyczny trening strzelecki nie przystaje do tych życiowych spostrzeżeń, Fairbairn i Sykes opracowali zasady, którymi należy się kierować podczas treningu technik bojowych, które my dzisiaj określamy jako point shooting. Te zasady to: maksymalna szybkość, zarówno dobywania broni jak i strzelania; instynktowne celowanie (w przeciwieństwie do dokładnego); ćwiczenie w warunkach możliwie najbliższych rzeczywistym warunkom walki.

W swojej metodzie nie dążyli do osiągnięcia wielkiej precyzji strzelania. Chodziło im o osiągnięcie zdolności trafienia celu wielkości człowieka z ekstremalną szybkością, z bardzo bliska, działając w trudnych warunkach. Przy strzałach na dalsze odległości, które zdarzają się jednak z mniejszym prawdopodobieństwem, należy stosować inne metody. Z tym, że i wtedy również priorytetem powinna być szybkość, ze względu ma krótki czas wystawienia celu na strzał.

Opracowane metody posłużyły jako podstawa do szkolenia najwyższej klasy specjalistów walki bezpośredniej w czasie wojny.  Celem było skuteczne wyszkolenie adeptów w najkrótszym czasie i przy użyciu ograniczonych zasobów. M. in. w ten sposób instruktorzy z SOE nauczali członków formacji Cichociemnych. Były to techniki strzeleckie oparte na instynktownych reakcjach walczącego człowieka.

  • postawa strzelecka opierała się na naturalnej, skierowanej frontem do celu i z agresywnym pochyleniem
  • bronią krótką operowano jednorącz
  • chwyt broni był bardzo mocny
  • broń musiała pozostawać w stałym położeniu w stosunku do ciała, bez niezależnych zamachów ramieniem na boki
  • celowano ciałem, bez użycia przyrządów celowniczych
  • podobne zasady obowiązywały przy strzelaniu z pistoletu maszynowego i karabinu
  • od początku nawet nowicjuszy uczono strzelać szybko, dużą siłą ognia, w ruchu i do zmieniających się albo ruchomych celów

To działa!

Dzisiaj takie dynamiczne ćwiczenia są generalnie uważane za zaawansowane i większość użytkowników broni nie jest do nich dopuszczana. Nawet wielu instruktorów tych zasad nie zna albo się ich obawia. Tymczasem one właśnie stanowią esencję treningu bojowego. Bo Fairbairn i Sykes nie uczyli strzelać, oni uczyli WALCZYĆ.

Mieli przy tym stały oddźwięk jak ta metoda sprawdza się podczas akcji bojowych w postaci meldunków od ich uczestników. Przykładowo, najkrótszy meldunek jaki napłynął brzmiał bardzo wymownie: “It works!” (“To działa!”). Cechą tych technik jest prostota i dążenie do skuteczności w każdych warunkach. Kluczowe jest to, że opierają się na ludzkich reakcjach, a nie próbują nadaremno ich zmieniać. I jeszcze jedno. W ten sposób szybko można nauczyć strzelać każdego potrzebującego. Nie jest ona zastrzeżona tylko dla sił specjalnych.

Fairbairn-Sykes, Applegate

Z Fairbairnem współpracował amerykański instruktor Rex Applegate. Z czasem opracował osobną metodę point shooting. Oprócz tego są jeszcze inne metody bojowego strzelania w sposób, który określa się jako instynktowny lub pod ogólnym terminem point shooting, które również można uznać za wartościowe i sprawdzone. W USA i w Europie, w tym w Polsce, najczęściej spotkać można się z pewną hybrydą point shootingu. To jest system będący kompilacją metod Fairbairna-Sykesa oraz Applegate. Przy prawidłowym zrozumieniu one bynajmniej się nie kłócą i znajomość tych technik ma ogromną wartość.

Jako ilustrację tematu zamieszczam klip, który kiedyś zrobiłem na jedną z wcześniejszych wersji tej stronki. Filmy zostały nagrane w ośrodku policyjnym w Malmo w Szwecji w 2003 r. Tutaj demonstruję kilka ćwiczeń w metodzie Applegate.

Niestety, istnieje zjawisko ciągłego wyradzania się szkolenia i odchodzenia od pierwotnych prostych założeń. Tymczasem zaś trening taktyczny i nierozerwalnie z nim związany trening strzelecki musi być ciągle weryfikowany. Jeśli tak nie jest, to z czasem staje się sztuką sam w sobie. Teoretyzowanie zastępuje wówczas praktykę, w cenie bywa efekciarstwo, a proste rozwiązania podsuwane przez zwyczajny zdrowy rozsądek nie znajdują uznania. Jak powiedział kiedyś Applegate: “Ludzie chcą sprawy komplikować bardziej niż to jest konieczne do tego, aby zneutralizować przeciwnika. Niech to wszystko będzie proste, a zawsze zadziała”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.