E. A. Sykes cz. 2

wpis: | 05.02.2007
sykes

Z niepowtarzalnym bagażem wiedzy i doświadczeń, Sykes i Fairbairn wyjechali z Szanghaju w 1940 roku i powrócili do Anglii, szykującej się do obrony przed Niemcami oraz możliwej okupacji. Ich wiedzę natychmiast zaczęły wykorzystywać służby specjalne. Najpierw w Secret Intelligence Services – Section D zaczęli nauczać Close Quarter Combat. Do pomocy sobie wyselekcjonowali 12-osobową kadrę instruktorów, to jest słynną później „dwunastkę Fairbairna”.

Dwa podpisy Sykesa

W tym czasie także światło dzienne ujrzały dwa epokowe dzieła tego duetu, a przy tym jedyne dwa, pod którymi Sykes umieścił swoje nazwisko. Pierwsze z nich to słynny nóż FS (Fairbairn-Sykes Commando Knife), czyli sztylet idealnie dopracowany pod kątem preferowanego przez nich sposobu walki. Drugie, to książka „Shooting To Live”, czyli źródło systemu strzeleckiego, który obecnie zyskał sobie nazwę Point Shooting. Książka niezwykła nie tylko jako wydawany do dzisiaj podręcznik, ale również źródło wiedzy o ludzkich reakcjach na stres w czasie walki.

Służba w SOE i rozdźwięk między przyjaciółmi

W 1942 podjęli służbę w nowo utworzonej Special Operations Executive (SOE). Ich słuchaczami byli sabotażyści, komandosi, agenci konspiracji i inny personel sił specjalnych.

Mniej więcej w tym okresie Sykes i Fairbairn gwałtownie i na zawsze zerwali łączącą ich przyjaźń. W zamian pojawiła się zapiekła wzajemna niechęć. Nie wiadomo z całą pewnością jak do tego doszło. Jeden z przekazów mówi o tym, jak to Sykes storpedował udział Fairbairna w tajnej misji w okupowanej Europie. Obaj mieli już swoje lata i stary wyga uznał, że uczestnictwo kolegi, podstarzałego narwańca, byłoby zagrożeniem dla misji. W każdym razie nigdy już ze sobą nie rozmawiali, a nawet publicznie nie wspominali nawzajem swoich nazwisk.

Silent Killing

Wkrótce Fairbairn został wysłany do słynnego później Camp X w Kanadzie. Natomiast Sykes doskonale prosperował na swoim już własnym terenie w Wielkiej Brytanii. Został głównym instruktorem SOE do spraw treningu close-combat. Sformalizował kurs walki, który nazwał Silent Killing. Stał się on standardową instrukcją dla wszystkich rekrutów wszystkich centrów treningowych SOE na świecie. Napisał program szkolenia dla członków tzw. Jedburgh Team’s. Były to zespoły zrzucane na tereny okupowane w celu poczynienia przygotowań na przyjście aliantów. Potem został szefem wyszkolenia tych zespołów, będących wspólnym brytyjsko-amerykańskim projektem. Z czasem awansował także do rangi majora.

Przymusowe odejście

Pod koniec 1944 roku Sykes nagle podupadł na zdrowiu. Wkrótce lekarze SOE uznali go za niezdolnego do służby. Na początku 1945 roku został zmuszony do odejścia na emeryturę, co oficjalnie nastąpiło w kwietniu tamtego roku. Koniec nastąpił bardzo szybko. Zmarł 12 maja 1945 roku w wieku zaledwie 62 lat, w małym hotelu w Bexhill on Sea. Odszedł w samotności, zapomniany przez ludzi, firmy i organizacje, którym tak doskonale służył przez wiele lat.

5 thoughts on “E. A. Sykes cz. 2

  1. Marcin

    Dwie kwestie, aktualne po dzisiejszy dzień narzucają się tutaj:
    – konflikt, pomiędzy dwoma mentorami ws. szkolenia bojowego,
    – stosunek wyższych przełożonych do podwładnego z tak znaczącym dorobkiem.
    W wypadku tej pierwszej sprawy, to spory pomiędzy osobami o silnych osobowościach są nieuniknione. Doświadczeni ludzi, którzy dużo w walce przeszli mają silnie sprecyzowane poglądy, często odmienne od innych
    praktyków. Sprawia to, iż od znakomitego zrozumienia mogą przejść do totalnej awersji. Utrzymanie przywództwa, autorytetu staje się z czasem najważniejszą sprawą: dla jednych z przyczyn czysto ambicjonalnych, dla drugich z powodu wiary, iż wyłącznie ich sposob nauczania i pracy jest właściwy. Natomiast zawsze praktykujący instruktor ze zmysłem obserwacji, obdarzony inteligencją będzie doskonałym nauczycielem, o ile umie zdobyć się przy tym na dozę tolerancji w sensownym dialogu z uczestnikami szkoleń.
    Drugi temat, to traktowanie ludzi w służbie. Bardzo to utarty schemat, że wybijający się ludzie są prędko zapominani. Przyczyn wyróznić daje się tu wiele, a jedną z nich jest zawiść, pewien kompleks wyższych przełożonych lub kolegów „z lnii”. Wielu podświadomie ma takim wybitnym ludziom „za złe”, że okazali się w czymś lepsi. Zresztą dla osób z otwartymi umysłami, obdarzonych ostrością widzenia wiele rozwiązań jest nie do przyjęcia, a bezkompromisowość nie zjednuje przyjaciół. Myślę, że właśnie dlatego taką pracę trzeba wykonywać przede wszystkim dla osobistej satysfakcji.

    Odpowiedz
  2. Marcin

    I zupełnie na marginesie: ciekawy był w końcowym okresie wojny stosunek przywódców Wielkiej Trójki, do potencjału utworzonego m.in. przez SOE i OSS. Po II w.ś., kiedy porządek światowy ustalono na dobre, chciano schować „dżina do butelki”. Nikomu, w tym paradoksalnie również obu kolejnym prezydentom USA nie było na rękę istnienie pozostających poza kontrolą zorganizowanych formacji zbrojnych: sabotażystów, partyzantów, dywersantów itd. Weteran „Cichociemnych” p. Czepczak-Górecki wspominał, jak po drugim aresztowaniu, w trakcie przesłuchania oficer UB zapoznał go z jego własnymi, prawdziwymi danymi personalnymi i szczegółami dot. procesu szkolenia w UK. To znamienne, również jako przyczynek do rozważań nt. prawdziwych kulis wybuchu, trwania i zakończenia tej wojny. A jej skutki nyły dalekosiężne i skomplikowane. Wypada tu napomknąć o siatkach przerzutu nazistów do Ameryki Płd. via Watykan, czy pozostawieniu zaledwie mikroskopijnej części akt samej SOE.

    Odpowiedz
  3. slawkas Autor wpisu

    Konflikt między tymi dwoma ludźmi prawdopodobnie miał za pierwotną przyczynę nieporozumienia na tle akcesu Fairbairna do jednej z misji na kontynenecie w 1942 r.
    SOE była osobistym pomysłem Churchilla. Stąd koniec tej organizacji, który bardziej przypominał rozbicie niż rozwiązanie, miał być może podłoże polityczne. Zresztą nadal często można spotkać opinie, że jej rola w II w.ś. nie była istotna. Głoszą to zwłaszcza ludzie powiązani z głównymi rodzajami brytyjskich sił zbrojnych i ich współcześni zwolennicy.
    OSS, po trwających 2 lata transformacjach, w zasadniczej części weszła ostatecznie w skład CIA.

    Odpowiedz
  4. Marcin R

    Odpowiedź na teczki z SOE brzmi Kim Philby, wysokiej rangi funkcjonariusz pracujący dla NKWD. Philby pracował w SOE i przekazał setki tysięcy stron dokumentów dot. działalności SOE i OSS. Rosjanie wiedzieli o SOE wszystko, Anglicy i Amerykanie o NKWD nie wiedzieli nic. Co do weteranów to mimo wszystko wielu znalazło zatrudnienie gdy tylko zdano sobie sprawę że koniec II wojny stanowił początek zimniej wojny. Stało sie oczywiste że wielka trójka została wielka dwójka zrobiona w konia. stalo sie to jasne wcześniej niż słynne przemówienie Churchilla w Fulton. OSS stało sie protoplastą CIA a wielu „ekspertów” z doświadczeniem ponownie okazało się niezastąpionych w dobie nowego rodzaju wojen, skrytych, ograniczonych konfliktów, podobnie było z brytyjczykami.

    Odpowiedz
  5. Marcin

    Operacje specjalne budzą kontrowersje. Wykrzywiony ich obraz, nagłaśniany w żądnych sensacji mediach uraża dumę pozostałych części sił zbrojnych. Nierzadko trud mnóstwa bezimiennych bohaterów np. analityków, operatorów radarów, piechoty, bywa lekceważony, niedoceniany. A komandos? Od ręki może liczyć na uznanie … Działania specjalne wkraczają tam, gdzie pozostałe środki nie mają szans na sukces, albo relacja koszt-efekt wskazuje, że są lepszym rozwiązaniem. Wymagają na pewno dokładnego, drobiazgowego planowania, a fundamentem tego jest znakomite rozpoznanie terenowe i osobowe. To delikatna, precyzyjna sfera działań i dopełnia pozostałe formy prowadzenia walki. Ma za sobą duży potencjał, lecz raczej nie może zastąpić całkowicie wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Wyżsi wojskowi alergicznie reagują na siły specjalne, gdyż czują, jakby podważały ich kompetencje. To stały problem.
    Myślę, że brytyjski wkład w wygranie II w.ś. to właśnie szeroko pojmowany wywiad, a inne składowe tego zwycięstwa, to amerykański przemysł i radzieckie działania lądowe (Europa i Mandżuria). Oczywiście to znaczne uproszczenie, ale generalnie tak rozkładają się akcenty.
    OSS dała początek CIA, zresztą zdaje się, że przy tworzeniu nowej służby uczestniczył były szef OSS „Bill Donovan.
    Od czasów II w.ś. Brytyjczycy byli „mentorami” Amerykanów w zakresie funkcjonowania zarówno służb, jak i sił specjalnych. Wydaje się, że tak pozostało po dziś dzień, gdyż „angole” mają więcej sukcesów na koncie, niż koledzy zza oceanu, mimo wielkiego potencjału USA w zakresie wywiadu, logistyki i rozwiniętych struktur. Ponoć przed realizacją operacji „Gopthic Serpent” w Somalii, rząd USA poprosił, aby to 22 SAS odnalazł Muhammada Farah Aidida, na co jednak w UK się nie zgodzono. I to wszystko pomimo całego potencjału US SOCOM, wszystkich służb wywiadowczych, łącznie z NSA dysponujacą systemem „Eszelon I”. O czymś to świadczy: mianowicie o tym, o czym jest cała ta strona – to człowiek ostatecznie jest najważniejszą składową, wyselekcjonowany, wyszkolony, w zorganizowanej strukturze.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.