Nazwisko Fairbairn’a staje się znane coraz szerzej również w Polsce [rok wpisu 2008 – SK]. Dzieje się tak w związku z zainteresowaniem ogromną spuścizną, jaka po nim została. Najszersze zainteresowanie budzi zwykle przekaz dotyczący walki wręcz. System Fairbairna byłby chyba pierwszym z wielu systemów combat. W.E. Fairbairn miał jednak również inne takie osiągnięcia, że każde z nich mogło mu zapewnić miejsce w historii combatives. Wymienić tu można strzelectwo bojowe, system szkolenia policji, organizację policyjnych oddziałów specjalnych, sposoby szkolenia dywersantów, konstruowanie noży bojowych.
Początki
Zaledwie wspomniawszy o tym wszystkim, można przyjrzeć się po krótce, jakie były okresy w jego nauczaniu. Bowiem Fairbairn w każdym momencie swojej kariery zawsze stosował i nauczał czegoś, co można by określić jako spójny system walki. Zależnie jednak od tego, jaki był cel, czy też jakie zadania stały przed osobami szkolonymi zmieniały się założenia i repertuar technik. Sam twórca stosował różne nazwy na określenie tego co aktualnie robił.
Początki Fairbairna na tym polu to było rozwinięcie własnej nowej metody walki na bagnety. W czasie służby w Królewskiej Piechocie Morskiej w latach 1901 – 1907 dał się poznać jako wytrawny, ale zarazem brutalny szermierz.
Po wstąpieniu do Shanghai Municipal Police (SMP) w 1907 r., na skutek tragicznych przejść, zaczął studiować ju-jitsu. Z czasem, równolegle ze swoją bieżącą działalnością służbową, studiował chińskie sztuki walki, a później także judo. We wschodnich sztukach doszedł do wysokich stopni wtajemniczenia. Nie zabrakło mu jeszcze energii, żeby dogłębnie poznawać zachodnie sztuki walki – zapasy, boks, savate oraz wszelkiego rodzaju tricki uliczne.
Okres szanghajski
W SMP stał się z biegiem czasu odpowiedzialny za przygotowanie policjantów w zakresie strzelectwa i walki wręcz. W 1915 roku napisał podręcznik „Shanghai Municipal Police Manual of Self-Defence”. Książka jest mało znana i dopiero sygnalizowała swoisty geniusz, który się objawił w następnych latach. Patrząc jednak z tej perspektywy lat na to co to jest „system Fairbairna”, można chyba stwierdzić, że pierwszy był właśnie ten, a więc jego program samoobrony dla policjantów.
Kolejne lata studiów i doświadczeń, które w sumie dały liczbę kilkuset stoczonych ulicznych walk z bandytami, owocują opublikowaniem w 1926 r. podręcznika pt. „Defendu”. Była to pierwsza prezentacja oryginalnego systemu walki opracowanego przez Fairbairna, a zarazem pojawiła się własna nazwa dla tego systemu. Udane słowo Defendu w późniejszych latach zaczęło żyć własnym życiem. Obecnie może ono oznaczać albo ściśle ten system, albo, ogólnie i nieprawidłowo, całość nauczania Fairbairna z różnych okresów. Tak nazwę noszą też różne wariacje tworzone na ten temat po śmierci twórcy, który nie pozostawił imiennie wskazanych sukcesorów.
Większe ambicje
Systematyczne podejście do problematyki walki z czasem skłoniło autora do określenia swojej pracy jako naukowej. W 1931 roku ukazuje się „Scientific Self-Defence”, nowa książka opisująca nieco zmodyfikowaną wersję systemu. Jego poprzednia książka nosiła taki właśnie podtytuł. Znamienna wydaje się być ta zmiana nazwy. Brak jest dowodów na to, czy całkowicie zrezygnował z nazwy Defendu. Jednak oficjalnie system Fairbairna to była teraz Scientific Self-Defence, Naukowa Samoobrona.
Nazwa ta jest powtórzona w napisanej w 1936 roku książce instruktażowej „Scietnitfic Self-Defence For Girls”. Praca ta, chociaż autor był z niej bardzo zadowolony, jednak nie została przyjęta przez wydawcę. W oparciu o ten materiał został napisany i wydany w 1942 roku ostatni podręcznik Fairbairna dla cywilów pt. „Self Defence For Women And Girls”.
Tak ewoluował „system Fairbairna” jako programu nauczanego publicznie, na użytek cywilów i służb policyjnych. To, czego nauczał odbiorców militarnych, chociaż oczywiście ma związki z tym, o czym była mowa powyżej, to już jest odrębne zagadnienie.
Wszystko co stworzył W.E Fairbairn zawdzięcza swojemu profesjonalnemu podejściu do zagadnienia popartego doświadczeniem życiowym,ale także czasom w jakich przyszło mu żyć.Czasów które pozwoliły mu na rozwój i wdrażanie swoich pomysłów w życie. Gdyby W.E Fairbairn żył w czasach współczesnych mógłby nie osiągnąć tego wszystkiego co stworzył, poległby w starciu z biurokracją i przepisami które niekiedy wzajemnie sie wykluczają.Nawet w dzisiejszych czasach są ludzie z otwatymi umysłami pokroju W.E Fairbairna posiadający doświadczenie i umiejętności wyniesione z różnych służb ale ludzie ci nie mogą przebić się przez gąszcz biurokratyczny który zabija wszelkie racjonalne rozwiązania.
Można chyba przyjąć, że w każdym pokoleniu jest określony odsetek ludzi o takich czy innych talentach. Czasem to widać, a czasem nawet oni sami nie zdają sobie sprawy z tego co w nich drzemie. Ich możliwości objawiają się dopiero, gdy znajdą się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Tak się potoczyły losy Fairbairna i uzdolnionych ludzi z jego kręgu, że musieli nauczyć się stawiać czoła skrajnym niebezpieczeństwom, a surowym weryfikatorem ich rozwiązań była brutalna rzeczywistość nie skrępowana żadnymi regułami.
I właśnie sposób przekazywanej wiedzy i systematyzacji wielu zagadnień stwarza ten system ponad czasowy i kompatybilny dla wielu odbiorców.
Przedewszystkim Fairbairn pokazał jedna istotną rzecz która powinna cechować wszystko co dotyczy zagadnień walki,mianowicie to,iż wszystko powinno być nieskomplikowane i opierać się na naturalnych odruchach według zasady:im coś jest prostrze tym bardziej niezawodne(tak jak kałach). Natomiast obecnie mamy doczynienia z tendencją odwrotną do tego co nauczał Fairbairn czyli komplikowania na siłę rzeczy prostych.
@Lewro: Amen. Każdy może z tego korzystać i niezależnie od tego kim jest zawsze znajdzie w tym coś, co może mu się przydać.
I przy okazji – witaj na tej stronie:)
@Shrek: Dokładnie. Paradoks tylko polega na tym, że to jest zbyt proste, aby się mogło przebić do świadomości wielu osób.
Metody walki zapoczątkowane przez Fairbairna mają również swój polski akcent,otóż za pomocą tych metod szkoleni byli „Cichociemni” w czasie II wojny światowej.Alfred Paczkowski w swojej książce pt.”Ankieta cichociemnego”opisuje min. walkę jaką stoczyli zrzuceni do kraju skoczkowie z niemieckimi żołnierzami w zamkniętym pomieszczeniu posterunku żandarmerii,rezultat był taki iż w ciągu kilkunastu sekund zlikwidowali oni cała obsadę placówki.
Rzeczywiście potrzeba jest matką wynalazków. Przyparci do muru tworzymy rozwiązania na miarę potrzeb, w czym nie przeszkadza już tak bardzo biurokracja, którą tu wymieniono. Znamienny jest okres wczesnych lat 70 XX wieku. Gwałtowna fala brutalnych aktów terroru wywołała poruszenie wśród decydentów. Zaczęto tworzyć formacje do walki z terrorrem, usytuowane centralnie, stosunkowo nieliczne. Daną im znaczną swobodę, dobierając ludzi zdolnych do czegoś więcej niż służbowego drylu, pozwalajac na zakup dowolnego sprzętu na wolnym rynku, zezwlając na eksperymenty w zakresie taktyki. Bo jak uwalniać zakładników nikt tak naprawdę zbyt dobrze nie wiedział, wiele rozwiązań tworzono na bazie innych form działań specjalnych co czasem zawodziło (Ma’alot 1974r.) lub pomagało („Keni-Meni”/Aden). Wiele metod stworzono w oparciu o tragiczne doświadczenia, skąd bezpośrednio wzięło się określenie szkoleniowców izraelskich : system pisany krwią.
Niestety historia uczy nas napewno jednego : że niczego nas nie uczy. Najczęściej potrzebne są ofiary, by wielu uzmysłowiło sobie powagę sytuacji. Chociażby to : od lat 70 tak wiele ugrupowań planowało zastoswanie samolotu w roli pocisku, że pustym śmiechem zbyć można zarzekania „ekspertów” iż formy ataków w stylu 11.09.2001r. nie sposób było przewidzieć.