Co warto trenować?

wpis: | 01.11.2023
Co warto trenować?

Błędem, jaki można popełnić w poszukiwaniu drogi swojego rozwoju, jest upieranie się, co jest bezwzględnie najlepsze. Takie stawianie sprawy nie ma sensu. Zawsze można zapytać, najlepsze dla kogo, do czego? Co warto trenować w danych warunkach, przez osoby o określonych predyspozycjach i celach?

Wszystko już było

W świadomości osób ćwiczących się w walce wręcz spustoszenie pod tym względem poczyniła monokultura karate i taekwondo z lat 70- i 80-tych ub. wieku. Reakcją na nią było kolejne nieporozumienie, czyli zachłyśnięcie się brazylijskim ju-jitsu w latach 90-tych. (Wcześniej był przeskok popularności pomiędzy boksem lat 50-tych a judo w latach 60-tych, ale tego pokolenia już prawie nie ma). Po tym wszystkim nastąpił powrót do względnej normalności – w sporcie nastała era MMA.

Ta koncepcja jest uważana przez swoich entuzjastów za zupełnie nową, tymczasem jest stara jak świat, a jej obecne wcielenie dopiero z opóźnieniem dojrzewa. No i ważna rzecz, MMA jest tylko sportem, o czym wielu zapomina. Sporty walki mają swoje źródło w obserwacji przebiegu walk. Nie odwrotnie. Zatem, jeśli ktoś trenuje sport walki, to trenuje jakiś sport i tyle.

Podobne pochodzenie mają tzw. sztuki walki. Pierwotnie były to umiejętności żołnierskie, zawsze wymagające wiedzy i wprawy. Obecnie sztuki walki to są po prostu rekreacyjnie uprawiane aktywności fizyczne, oparte o ruchy uważane za przydatne w walce wręcz.

Sportowcy i mistrzowie

Światy „sportów walki” i „sztuk walki” częściowo się przenikają. Większość „sportowców” uprawia w rzeczywistości rekreację. W sporcie trzeba startować, zmierzyć się z przeciwnikiem i poddać się pod ocenę publiczności i sędziów. Kto tego nie robi, to zajmuje się tylko właśnie rekreacją fizyczną (treningowe sparringi się nie liczą, to jest jedna z metod treningowych). Z drugiej strony wielu „sztukmistrzów” ma potrzebę rywalizacji w konwencji sportowej. Uczestniczą w zawodach i siłą rzeczy przygotowują się do tego w oparciu o metodykę treningu sportowego.

Dlatego na naszych oczach gaśnie spór rozgrzewający bojową publiczność przez tyle lat, o wyższości sportów na sztukami i na odwrót. W to miejsce utrwala się podział od dawna przyjęty w charakteryzowaniu aktywności fizycznej. Mamy z jednej strony sport, w tym wyczynowy, a z drugiej strony rekreację.

Systemy combat

Systemy combat stanowią swój własny świat. O ile nie zdarzy się, że ktoś wykorzystuje je jako nakładkę na jakąś poważniejszą aktywność, szybko tracą na wartości jako produkt garażowy. Natomiast dobrze wykorzystywane, wprowadzają do treningu sportów i sztuk walki dozę realizmu, z której tamte są obdarte. Obecnie dziesiątki „systemów” stanowią wręcz branżę biznesową. Samo w sobie nie musi to być nic złego. Wielu szanowanych i uznanych instruktorów otwarcie o tym mówi i w ten sposób funkcjonuje.

Część combatowców deklaruje, że ich systemy się ciągle rozwijają, że wykorzystują nowe obserwacje, stosują coraz to udoskonalone techniki. Umyka im, że tym samym podważają swoje twierdzenia z przeszłości, obnażają niekompetencję i brak doświadczenia. Jeśli ktoś coś robił kiedyś, a teraz w podobnych okolicznościach mówi co innego, to powstaje pytanie, co się takiego zmieniło w tak krótkim czasie. Zmieniły się dystanse walki? Pięści biją inaczej? Zmiany w anatomii ludzkiej coś zmieniły odnośnie chwytów? Noże zaczęły inaczej kłuć i ciąć? A może to pierwotny system był nieprzemyślany i niekompletny?

Potrzeba trenowania

Co raz pojawiają się wiadomości o tragicznych w skutkach bójkach. W miastach funkcjonują niebezpieczne dzielnice. Są lokale, do których się nie chodzi będąc poza określonym środowiskiem. Przemoc szkolna funkcjonuje w szarej strefie. Wiele osób czuje w związku z tym potrzebę trenowania sportów albo sztuk walki, żeby przygotować się do ewentualnej konfrontacji i poszukuje odpowiedzi na tytułowe pytanie. Co warto trenować, żeby mieć przynajmniej poczucie dobrego przygotowania. Tu się nasuwa takie spostrzeżenie. Większości trenujących walki w realu przytrafiają się sporadycznie albo wcale! Innym zjawiskiem są tacy, którzy trenując czy nie, i tak angażowali by się w burdy. Dotyczy to rozrabiaków i przestępców, a z drugiej strony policjantów czy ochroniarzy (sprawa żołnierzy to trochę inny temat).

Z bezpośrednich walk na ulicy czy w okopach narodziły się dyscypliny sportowe, w których eliminowano pewne rodzaje technik, aby uczynić współzawodnictwo bardziej porównywalnym oraz… bezpiecznym. Zmieniła się estetyka i zmienił się obraz sportu. Teraz wielkim prestiżem cieszą się mixed martial arts. Uważa się je za twór nowoczesny, ale czy tak rzeczywiście jest? Sama koncepcja systemów combatowych temu zaprzecza (All-in fighting). A jednak część systemów niby to bojowych wzoruje się na tym sporcie. Kuriozum.

Zatem, co warto trenować?

Trzeba zrozumieć, że stosowanie przemocy w rzeczywistości, to jest zupełnie inna bajka, niż trening i kontrolowane współzawodnictwo. Przykłady sportowców albo adeptów sztuk walki, którzy błyskotliwie rozstrzygają sytuacje uliczne obejmują ludzi, których temperament i mentalność przyciąga do sportów walki. Niekoniecznie jest tak, że wynieśli bojowego ducha z sali treningowej. Do ulicy można dostosować wszystkie klasyczne i sportowe style, ale często zależy to od trenującej osoby, a nie od stylu. Przecież z drugiej strony niemal w każdej miejscowości znajdziemy wirachę, który nigdy nic nie trenował, a jednak wszyscy schodzą mu z drogi. Aktywność fizyczna a umiejętność stosowania przemocy to są różne sprawy.

Co zatem warto trenować? Cokolwiek, co komu odpowiada. Byle nie rdzewieć, nabierać pewności siebie oraz, bo bez tego się nie da, nabierać tężyzny fizycznej, wydolności i odporności. Potem być w stanie przyswoić kilka najbardziej odpowiadających sobie technik. Może akurat killer siedzi w nas i to się przyda?

5 thoughts on “Co warto trenować?

  1. ESI

    Garść refleksji po przeczytaniu tekstu.
    Pierwsza – zalety sportów walki i generalnie ćwiczenia walki wręcz (samo to określenie bywało wykpiwane i kwestionowane, ale brzmi zwięźle i jest zrozumiałe, więc go użyłem zamaist „walka w bezpośrednim kontakcie itp. prawidłowe określenia). Kluczowy jest walor konfrontacji z realnym przeciwnikiem, gdzie poznajemy swoje ograniczenia i atuty, a doskonaląc umiejętności oraz pokonując własny strach kształtujuemy samego siebie jako żołnierza / policjanta etc. Uważam to za główną zaletę treningu walki wręcz – wielokrotnie podkreślano np. nieprzydatność walki wręcz dla wyszkolenia żołnierza. To jednak błąd w/z powyższym: hartowanie siebie samego, kształtowanie drogą m.in. walki wręcz prowadzi do ideału. A jest nim kontrolowana agresja. Przykładowo: zrównoważony człowiek podejmujący decyzję o podjęciu służby i przygotowujący się do zabijania pokonuje oczywistą sprzeczność: bycie zrównowazonym człowiekiem zdolnym do odebrania komuś życia. Kieruje się tutaj prawidłową motywacją tzn. stając w obronie cywilizaowanych wartości przed skrajną i prymitywną przemocą. Dzięki temu może stać się kimś kto jest wcieleniem kontrolowanej agresji – trwającej tylko wtedy i tylko tak długo, jak to konieczne aby osiągnąć oczekiwany cel czyli likwidację zagrozenia. Tacy ludzie to rzadkość, a ich przeciwieństwem są prymitywy które sa gotowe skrzywdzić innego człowieka z przyczyn, których sami nie do końca rozumieją. W ich umysłach jest nieanwiść i gniew, ale na zasadzie huśtawki emocjonalnej: w dowolnej chwili niesprowokowana i niepohamowana agresja może się zmienić w panikę – kiedy trafią na kogoś kto im dorównuje lub ich przewyższa umiejętnością walki i bezkompromisowością. I tutaj widzę zasadniczą różnicę pomiędzy bandziorem a operatorem jednostki bojowej: ten drugi jest przewidywalny i można na nim polegać zarówno jako jego towarzysz walki jak i przełożony. Ten drugi to najczęściej człowiek zdeformowany który nadaje się co najwyżej do jakiejś bojówki a’la SA, NKWD itd. Ponadprzeciętna odporność psychiczna to cecha której nie można nabyć – albo się ją ma albo nie i nie jest to punkt wyjścia do etykietowania kogokolwiek, lecz ocena na potrzeby formacji wykonujących wyjątkowe zadania. Natomiast walka wręcz ma tutaj pewne zasadnicze znaczenie: 1) weryfikacja jak dany człowiek radzi sobie z niebezpieczeństwem (nawet jeśli przegrywa to czy poddaje się czy jednak nadal kontynuuje walkę – to główna rzecz), 2) budowanie właściwego nastawienia tzn. determinacji poprzez pracę nad sobą. Zdarzały się operacje ratunkowe, gdzie uzyskane zaskoczenie i tempo natarcia było tak wysokie, że nie tylko nie oddano żadnego strzału po stronie zespołu szturmowego, ale i terrorysci nie zdążyli sami sobie odebrać życia 🙂 Natomiast samo wielogodzinne oczekiwanie w gotowości na rozkaz ataku na punktach wyjściowych wymagało nieludzkiej odporności operatorów.

    Odpowiedz
  2. ESI

    Drugi – gość któremu wszyscy schodzą z drogi. Otóż w tej materii jest coś co wymyka się rozumeiniu, a jednak obiektywie rzecz biorąc istnieje. Niekiedy człowiek jest w takim stanie wewnętrznym, emocjonalnym że na ierwszy rzut oka sprawia wrażenie nieobliczalnego. I wszyscy wokół to jakoś przeczuwają – nie wiąże się to wprost z jakąś konkretną pozą ciała lub miną. Zachowanie człowieka, wyraz jego oczu zwyczajnie zwiastują kogoś kto jest zdolny do wszystkiego – niełatwo to zwerbalizować, a jednak tak bywało i ludzie wokół od razu to czuli. Najzabawniejsze jest kiedy reagują strachem wobec takich ludzi właśnie tacy przyzwyczajni, że to ich się boją. Jakaś część nas oprócz rozumu i myślenia kategoriami pjęć abstrakcyjnych to jednak jest instynkt, cecha bardziej zwierzęca niż ludzka. I moze właśnie dlatego obserwujemy również w walce takie prawidłowości, które nas zadziwiają. Moze zwyczajnie kiedy znajdujemy się w sytuacjach zero-jedynkowych czyli walki o życie górę biorą instynkty? Ja w każdym razie kiedyś komuś pomogłem radząc mu okreslone zachowania wobec nietrzeźwego i agresywnego człowieka który był uzbrojony. Nie mogłem pomóc bezpośrednio z przycyzn obiektywnych, ale pewien gotowy schemat kryzysowy jaki zapamiętałem z edukacji zadziałał i niewykluczone że zapobiegł tragedii – a operał się własnie na założeniu że człowiek w podbramkowej sytuacji zachowuje sie instynktownie jak zwierze i jak wobec tego uniknąć destruktywnej dla siebie samego instynktownej rekacji furiata który w danych okolicznościach był tak samo nieprzewidywalny jak wściekły pies ….

    Odpowiedz
  3. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

    Poruszasz inny ciekawy problem. To jest kwestia urodzonych zabójców (natural born killers). I nie chodzi tutaj o film Oliviera Stone’a i jego dosyć dowolnie przetłumaczony tytuł. Dlaczego jednym przytrafiają się sytuacje, a innym nie. Skąd bierze się zjawisko asów lotnictwa z dziesiątkami zwycięstw w powietrzu? Dlaczego w tej samej formacji policyjnej zdarzają się ludzie, którzy nieraz wielokrotnie byli zmuszeni zabijać przestępców, a dziewięćdziesiąt parę procent ich kolegów nigdy nawet nie było w takiej konfrontacji? Dlaczego szkoli się tylu snajperów i strzelców wyborowych, co mają okazję strzelać sporadycznie albo wcale, a są asy z dziesiątkami i setkami potwierdzonych trafień? Przykłady można mnożyć. To zjawisko wyczuwalne, na pewno coś w tym jest. Sprawa na tyle kluczowa, że na pewno obserwowana i wykorzystywana przez służby wszelakie i organizacje przestępcze.

    Odpowiedz
  4. ESI

    Może właśnie kluczem do zrozumienia nieporozumień o jakich Pisałeś w kwestiach sztuk walki jest porządkowanie wiedzy i doświadczeń w sposób swoisty dla danego człowieka i jego odbioru rzeczywistości. Stąd biorą się jakieś nowe trendy które pozornie zdają się podważać coś już dawno ustalone. Systemy combat to wg. mojej oceny próba znalezienia esencji tego co przydatne i nadania mu jakiejś przejrzystej formy: ktoś kto w ramach hobby / pasji uprawia sztuki walki łatwiej przyswaja motorykę ruchu etc., natomiast dla pozostałych powiedzmy 90% „combat” to sposób na opanowanie kolejnego bloku tematycznego umiejetnosci / wiedzy kolejnego zakresu (przeciętny policjant z prewencji nie ma tu zresztą innego wyjścia zbyt dużo musi wiedzieć i umieć w codziennej służbie, a na doskonalenie umiejetnosci walki ma mało czasu w końcu Polska to nie RPA czy USA). Nota bene ciekawie o sztukach walki opowiadał Richard Douieb instruktor Krav Maga we francuskiej jednostce CT/HRU „GIGN” (m.in. on przedstawił coś, co potwierdza moją opinię o kształtowaniu psychiki czlowieka powiedział że po latach treningu łatwiej mu wygrywac w walce (na macie sportowej) kiedy … nie nosi w sobie nienawiści do przeciwnika). Równowaga wewnętrzna oparta o harmonijny świat cywilizowanych wartości i świadomą zgodę na ryzyko – to jest to coś co odróżnia normalnego czlowieka godzącego sie na niebezpieczną służbę od zdeprawowanego prostaka. To dlatego ten pierwszy może być skuteczniejszy kiedy sytuacja maksymalnego stresu jest długa. Łatwo bowiem pod wpływem okoliczności wykrzesać z siebie andludzką siłe i agresję, ale służba nie na tym polega aby funkcjonować w algorytmie skrajnych emocji. Ja sam pracowałem w różny sposób: bezpośrednio i na odległość, ale najłatwiej było wtedy kiedy byłem skoncentrowany na działaniu. Obycie i doświadczenie są bezcenne szczególnie wtedy, ponieważ obok gotowych schematów procedur / taktyki / technik musi być miejsce na zdolność adaptacji na podstawie doświadczenia i dzięki brakowi paniki mogę myśleć co robić dalej z czymś nieschematycznym. Dla kogokolwiek podejmującego ważne i niebezpieczne zadanie (szczególnie dla operatora bojowego czy wywiadowcy albo ochroniarza osobistego) opanowanie emocji jest kluczowe aby adoptować się do zmieniajacej sytuacji, a przecież życie jest procesem czyli podlega ciągłym zmianom. Schematy 2+2=4 nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością. Warto tu pamietać o pewnej kulturze relacji międzyludzkich: to że przeciętny funkcjonariusz wykonuje mniej efektowne zadania nie oznacza, ze jest kimś gorszym od antyterrorysty. Po prostu ten drugi ma zweryfikowane predyspozycje i zostaje przygotowany do najbardziej wymagających zadań – dzięki temu ten pierwszy zawsze może mieć komfort psychiczny, że w razie skrajnych wydarzeń nie jest sam ktoś przyjdzie mu z pomoca. I będzie to ten ktoś kto na co dzień chodzi w gotowej aureoli bohatera i wkurza wszystkich innych 🙂 Ta kultura niestety u nas Polaków zawsze kuleje, a genetyczna skłonność do udowadniania na siłę własnych racji siedzi w nas głęboko (bywa to komiczne kiedy czlowiek: który odbył kiedyś ZSW, interesujący się bronią, strzelajacy sportowo usiłuje być guru w temacie strzelania bojowego, chociaż nigdy nie zdobył większego doświadczenia chociażby w jakichś niebezpiecznych sytuacjach gdzie nawet nie było w użyciu broni – tacy ludzie z olbrzymią pewnością siebie komentują jakie błędy w prawdziwych interwencjach / strzelaninach zrobili inni – nie rozumiejąc różnicy pomiedzy dziurawieniem tarczy a walką z „tarczą”).

    Odpowiedz
  5. ESI

    Osobna kwestia to właśnie dlaczego jednym przytrafiają się sytuacje a innym nie. Mnie się przytrrafiało na tyle dużo i często, że było co przemyśleć i na czym oprzeć dalsze działanie w tym obszarze. Dlatego wiem, że kluczem do sprawy jest sam człowiek: to on jest bronią a pistolet niezbędnym narzędziem. Paradoksalnie dobre przygotowanie i zdecydowana postawa kogoś kto już podjął decyzję co zrobi często powoduje reakcję przeciwnika dzięki której nic nie trzeba już robić – z korzyścią obopólną zresztą. A pewna fama a’la „wiracha” robi swoje o ile komuś jest znana, zresztą u nas powstaje ona bardziej na zasadzie „głuchego telefonu” niż faktów (prostacy funkcjonują mentalnie w schemacie: „gardzę kimś – boję się kogoś” bez czegokolwiek pomiędzy tj. przynajmniej obojętność o szacunku do drugiego nie mowiąc). Ale ta „fama” pomogła już parokrotnie – zarówno 22 SAS jak i GIGN miały przypadki gdy samo ich pojawienie się spowodowało zakończenie incydentu zakładniczego.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.