To artykuł, który został opublikowany w MM „Komandos” nr 12/2000, w dodatku Broń i Amunicja nr 16/2000, pod tytułem „Niepenetracyjne, znaczy nieskuteczne”. Już sam tytuł był polemiką do jednej z wcześniejszych publikacji w tym magazynie. Tekst jest w takim brzmieniu zbliżonym do tego, w jakim go wysłałem do redakcji „Komandosa”. Obecnie dodałem nagłówki i przeredagowałem pod kontem Internetu. Mimo upływu lat tematyka zachowuje aktualność, skoro wciąż pojawiają się głosy optujące za amunicją niepenetracyjną do broni osobistej. SK.
Powód do polemiki
Chciałbym się odnieść do kilku opinii przedstawionych przez p. [A.R] w artykule pt. „Niepenetracyjne nieporozumienie” (B&A nr 13/2000). Z publikacji tej wynika, że autor jest zwolennikiem szerokiego stosowania amunicji niepenetracyjnej w formacjach policyjnych, ochroniarskich i w samoobronie, kładąc szczególny nacisk na stosowanie takiej amunicji do broni krótkiej. Uważa tę amunicję za skuteczną i w wielu wypadkach za wystarczającą. Zwieńczeniem artykułu są zastrzeżenia co do obowiązujących w tej materii regulacji prawnych.
Punktem wyjścia jest dla mnie krótka refleksja nad tym, jaka jest rola broni palnej w ochronie porządku prawnego. Otóż jest ona najbardziej drastycznym środkiem przymusu. Ma dawać w określonych sytuacjach (tzw. przypadki użycia broni oraz kontratypy z kodeksu karnego) możliwość skutecznego i rozstrzygającego działania osobie uprawnionej do jej posiadania. Ważką rolę odgrywa, moim zdaniem, także w przypadku, kiedy sam fakt możliwości użycia broni odstraszy napastnika. Takie skuteczne działanie jest możliwe tylko wtedy, gdy do strzelania używana jest amunicja ostra.
Życie coraz częściej pokazuje, że potencjalni przeciwnicy, przestępcy, nie przebierają w środkach. Rozsądek nakazuje zatem, aby nie stawiać siebie z góry na słabszej pozycji i nie pozbawiać się samemu słusznych praw. Uważam zresztą, do czego jeszcze wrócę, że stosowanie amunicji niepenetracyjnej do broni krótkiej w służbach państwowych byłoby sprzeczne z przemyślaną intencją ustawodawcy.
Błąd taktyczny
Stosowanie amunicji niepenetracyjnej w broni krótkiej nie wytrzymuje krytyki z taktycznego punktu widzenia. W pewnym sensie dubluje ona rolę innych środków, takich jak siła fizyczna, pałka, paralizator elektryczny. Cenną nowością jest tu tylko zwiększenie dystansu oddziaływania. Ale pociski niepenetracyjne wystrzeliwane z broni krótkiej mają za małą energię, aby powstrzymać przeciwnika silnie zdeterminowanego lub odurzonego alkoholem czy narkotykami. Prosty jest techniczny sposób osłabienia ich działania. Pomijając kamizelkę kuloodporną czy przeciw uderzeniową, wystarczy grube, usztywnione ubranie, jak np. zimą.
Sam ołów też nie daje rady
Jako jeszcze jeden argument przemawiający za nieskutecznością tej amunicji podam fakt, z którego mało kto zdaje sobie sprawę, łącznie z samymi zainteresowanymi. Mianowicie policjantom mającym na wyposażeniu rewolwery kal. 38 Special wydawana jest amunicja w połowie w pociskami półpłaszczowymi, a w połowie w pociskami typu wad-cutter [artykuł pochodzi z 2000 r. – przyp. autora]. Te ostatnie są w istocie amunicja sportową. Ołowiany walec z kryzami robi ładne dziurki w tarczy… papierowej. Nie jest natomiast w stanie przebić meblowej płyty paździerzowej grubości 1,5 cm. A jest to w końcu lity pocisk ołowiany, a nie np. woreczek z drobnym śrutem.
Żeby być dobrze zrozumianym podkreślę, że wcale nie uważam, iż działanie pocisków niepenetracyjnych nie niesie za sobą żadnych skutków i wystarczy zacisnąć zęby, żeby to znieść. Jest jednak zbyt wiele czynników przypadkowych, obniżających skuteczność i tak przecież słabiutkiej amunicji. Zmiana błędnej decyzji podjętej przy ładowaniu broni i próba wymiany amunicji niepenetracyjnej na ostrą w trakcie starcia nie przyniesie rezultatu. Na takie działania jest już wtedy po prostu za późno. Tymczasem odwet napastnika rozjuszonego po nieskutecznej obronie jest zwykle bezlitosny. A co, jeśli walka miałaby charakter wymiany ognia? Tu powinno się wybrać przeciwny kierunek myślenia, mianowicie poszukiwanie amunicji o jak największej mocy obalającej.
Słuszne prawo
Jeśli chodzi o regulacje dotyczące użycia pocisków niepenetracyjnych, zawarte w prawie policyjnym, to jako policjant uważam je za trafne. Pociski niepenetracyjne znajdują się w katalogu środków przymusu bezpośredniego wymienionych w art. 16 ust. 1 Ustawy o Policji, a warunki i sposoby ich użycia precyzuje odnośne rozporządzenie Rady ministrów z 17 września 1990 r., wielokrotnie zmieniane, również w omawianym zakresie [wpis odnosi się do stanu prawnego w 2000 r. – SK].
Obecnie do miotania pocisków niepenetracyjnych może służyć broń gładkolufowa, broń alarmowa i sygnałowa, a sam pocisk niepenetracyjny może być wyłącznie pociskiem gumowym. Obowiązujące przepisy regulują ten temat całościowo i w sposób celowy. W tym miejscu chciałbym uspokoić autora „Niepenetracyjnego nieporozumienia”, że tu żaden akt niższego rzędu nie narusza ustawy. Bliższe określanie w aktach wykonawczych pojęć użytych w ustawie jest jak najbardziej prawidłowe i stosowane w procesie tworzenia prawa.
Przyjęte rozwiązania nie dopuściły do użytku służbowego amunicji niepenetracyjnej do broni krótkiej. W pełni się z tym zgadzam. Na służbie nie ma miejsca na półśrodki typu pociski „Komar”, „Osa” czy „Szerszeń” z przyczyn, o których wspomniałem wcześniej. Po prostu, są one niepenetracyjne, znaczy nieskuteczne.
Pociski niepenetracyjne dla strzelb, to jest to!
Inaczej ma się sprawa z amunicją do broni gładkolufowej, która gwarantuje skuteczność i odpowiedni zasięg. Skuteczność ta została dowiedziona podczas licznych interwencji policyjnych, a także wobec pseudokibiców, podczas odblokowywania dróg czy pod URM. Szczególnie dla pewnych siebie, uzbrojonych w niebezpieczne narzędzia demonstrantów ta skuteczność była bolesnym doświadczeniem. Właśnie jako czynnik, którego szersze użycie przez Policję mogło niespodziewanie odmienić reżyserowany obraz siłowych przepychanek, problem gumowych pocisków został w pewnym momencie wyniesiony na wyżyny polityki wewnętrznej państwa.
Użycie pocisków niepenetracyjnych nie ma nic wspólnego z użyciem broni palnej. Wyraźnie to podkreśla ustawowe określenie „pociski niepenetracyjne miotane z broni palnej” oraz wymienienie ich pośród innych środków przymusu bezpośredniego, takich jak np. siła fizyczna czy pałka służbowa. Środkiem przymusu są pociski niepenetracyjne, a nie broń gładkolufowa, będąca jedynie urządzeniem do ich miotania. Jest to zresztą jedyny legalny sposób miotania pocisków niepenetracyjnych.
Jeszcze raz przypomnę, że powyższe regulacje dotyczą tylko Policji. Prywatny użytkownik broni może używać amunicji niepenetracyjnej do broni krótkiej. Sądzę jednak, że jej miejsce jest raczej pośród gadżetów takich jak np. bardzo rozpowszechniona kilka lat temu broń gazowa. Czyli środków, które wydawały się dobrym rozwiązaniem, dopóki ktoś nie musiał ich naprawdę użyć. Bo jednak dla pistoletu czy rewolweru, niepenetracyjne znaczy nieskuteczne.
Może warto by było wspomnieć o FX symunition . Ten system istnieje dość długo przez szkoleniowców doceniony i wykorzystywany. W dobie kryzysu niestety drogi.
Wymienione „Komar”, „Osa” i „Szerszeń”, czy tzw. nabój Steckiego, były na poważnie projektowane do służby i samoobrony, i tak też wdrażane. To nie są systemy treningowe.
Prawdopodobnie chęć wepchnięcia tej amunicji wynikała z odrealnionego myślenia Cezarów połączone z dobrym marketingiem i lobbowaniem przez producentów. Sam pamiętam śmieszny program „Pod napięciem” i bzdury jakie to zastosowanie będzie miał nabój Steckiego np. w pododdziałach antyterrorystycznych czy air marshalach. Festyn na całego. Popadamy ze skrajności w skrajność z jednej strony daje się funkcjonariuszom broń i zarazem chce się dać amunicję nielethalną – paradoks godny Polski. Nikt nie mysli o tym że takim pociskiem z krótkiej tylko sie rozsierdzi nabuzowanego adrenaliną, wódą lub prochami napastnika a efekt – odwrotny. Najgorsze jest to że druga strona nie nosi nielethali…