Biddle i Styers a walka na bagnety

wpis: | 03.04.2008
Biddle i Styers

Zarówno płk. A. J. Drexel Biddle, jak i John Styers należą do grona ponadczasowych autorytetów w dziedzinie combatives. Obaj są też legendarnymi instruktorami korpusu Marines i na pewno się zetknęli ze sobą – Styers wymienia Biddle’a w „Cold Steel” pośród osób, którym dziękuje za przekazaną wiedzę. Nie zmienia to jednak faktu, że już w pierwszym rozdziale, poświęconym walce na bagnety, zdecydowanie neguje podstawy szermierki, do których najwyższą wagę przykładał jego wielki poprzednik.

Ten samo rodzaj broni

Biddle i Styers

Ciekawe, że zarówno jeden jak i drugi w swoich książkach rozpoczęli prezentację nauczanym przez siebie metod walki właśnie od bagnetu. Broń ta jest w użyciu już od 300 lat, a zastąpiła używane wcześniej piki. Przez ten czas była podstawową bronią piechoty używaną do walki wręcz. Ostatnio odchodzi w zapomnienie, do niedawna jednak poświęcano jej w szkoleniu wojskowym wiele uwagi. Tak było jeszcze w okresie II wojny światowej i bezpośrednio po niej. Posługiwanie się tą bronią było sztuką w pełnym tego słowa znaczeniu. Owocowało to istnieniem licznych systemów i szkół walki, zwłaszcza w Europie i Ameryce. Wśród tych, które znalazły swoje zastosowania w wyszkoleniu wojskowym poczesne miejsce zajmują właśnie systemy Biddle’a i Styersa, różniące się zasadniczo podejściem do celów i metod szkolenia.

Całkowicie odmienne podejście

Biddle ostro rozróżniał dystyngowaną szermierkę bagnetem od walki na bagnety. Już sam tytuł odpowiedniego rozdziału w „Do Or Die” brzmi właśnie tak: „Szermierka bagnetem”. Określa ją jako wyrafinowane użycie bagnetu, bardziej naukowe i efektywne niż „walka bagnetem”. Jego zdaniem nie można traktować tej broni jak kombinacji piki i maczugi, lecz w całości jako ostrze, którego czubkiem jest bagnet. Wykluczał używanie łoża karabinu do parowania uderzeń przeciwnika. Ponadto oraz ograniczył uderzenia kolbą do ściśle określonych czterech technik, takich, które nie zagrażają dobremu stanowi broni. Żołnierz w jego ujęciu jest szermierzem, polegającym na swoich umiejętnościach użycia ostrza bagnetu. Nb., takie salonowe podejście spotykało się z krytyką „w szeregach”

Przeciwnie podchodzi do tego tematu Styers. W jego ujęciu bagnet to jest właśnie pika. Jego przeznaczeniem jest wbicie w przeciwnika, zanim ten przebije nas. Przykładał wielką wagę do stanu umysłu walczących i sprowokowania przeciwnika do określonego ataku. Walka w jego ujęciu sprowadzała się, w ogólnym zarysie, do odparowania wymuszonego ataku i natychmiastowego rozstrzygającego kontrataku. Żadnej fantazyjnej pracy nóg, żadnej zawiłej szermierki, tylko dwa proste naturalne ruchy wykonane szybko i dokładnie. To była nowość w stosunku do starej szermierczej szkoły.

Biddle i Styers posiadali niekwestionowane umiejętności i wiele dowodów na swoje racje. Tak zróżnicowane podejście do tej samej broni świadczy po raz kolejny o tym, jak ważna jest indywidualizacja szkolenia.

7 thoughts on “Biddle i Styers a walka na bagnety

  1. Marcin

    Ostatnim szerzej znanym przypadkiem zastosowania sązdaje się Falklandy. O ile pamietam brytyjscy spadochroniarze z 5 Airborne Brigade podjęli nocny atak wręcz z użyciem bagnetów. Mówiono, że na Argentyńczykach zrobiło to ogromne wrażenie. Wszak to dość archaiczny i dlatego przerażający przejaw walki w dobie technicyzacji.

    Odpowiedz
  2. Marcin

    Pomiędzy szkolonymi, a uczącymi zachodzą pewne niezmienne prawidłowości. Po pierwsze instruktor z reguły ma mnóstwo czasu na przemyslenie i próby technik. Jednocześnie z reguły nie koniecznie ma aż tyle doświadczenia. Raczej analizuje sprawę starając się sobie wyobrazić pewne rzeczy i znaleźć wyjscie z sytuacji. Stąd często biorą się techniki i systemy, które na sali teningowej w grupie sprawnych osób wydaja się świetne np. skomplikowane techniki interwencyjne w ochronie czy policji, nacechowane troską o zdrowie bandyty, wykorzystanie tonfy itp. Instruktor przeważnie bywa dosyć sprawny w ogóle. Natomiast szkoleni mają dużo doswiadczen własnych, są mniej sprawni, nie maja także czasu na dogłebną analize i uczenie się. Zresztą gros z pracujacych w polskich służbach ma to wszystko gdzieś. Treningi są jedynie okazją, aby wywołać nieco paniki wśród niższych stopniem, pognębić ich, zaliczyć i tyle. Konkretnych rozwiązań oczekują jedynie : ludzie zmotywowani, którzy wiedzą po co przyszli do takiej pracy, tacy którzy są permamentnie zagrożeni itd. Nasze „służby” należało poddać opcji zerowej w momencie upadku ustroju. Teraz jest za późno – rzesze młodych nauczone chorych zasad postępowania to kolejny element wstecznictwa, który umacnia beton przefarbowanej milicji i ludowych wojskowych polskich.

    Odpowiedz
  3. Marcin R

    Moim zdaniem wystarczy spojrzeć na konstrukcje bagnetów wykorzystywane przez obu panów oraz czas ich twórczości i chyba mamy odpowiedź na wiele pytań. Długi bagnet wykorzystywany przez Biddla umożliwiał dość łatwe sprowadzenie walki karabinem z bagnetem czy samym bagnetem do szermierki. Z tego co pamiętam Biddle uczył nawet rzutu karabinem z bagnetem (Karabin z takim ostrzem niewiele ustępował długością włóczni czy pice) ale czasy sie zmieniły, zmieniło się uzbrojenie i M 1 z „nożowym” bagnetem nie bardzo nadawał sie do roli szermierczej. Styers był ponadto bogatszy o doświadczenia II wojenne (także własne bo wojna go mocno doświadczyła). Nie jest tajemnicą że korpus piechoty morskiej odwala zawsze najgorszą robotę, więc Marines przyszło tępić Japończyków a armii walczyć przede wszystkim w Europie. Biorąc pod uwagę system szkolenia i warunki walki to nagle okazało się że USMC musi walczyć w trochę innych warunkach niż I wojenne okopy (bo na takich doświadczeniach prawdopodobnie opierał się Biddle i jego system szkolenia prawdopodobnie ukierunkowany był tymi doświadczeniami), długie bagnety umożliwiały trafienie celu z wiekszej odległości ale często grzęzły między żebrami i łamały się podczas gwałtownych prób wyciągnięcia ich z ciała. W czasie II wojny, na dalekim wschodzie w warunkach dżunglowych, trawach GUADALCANALU, długie bagnety okazywały się nieporęczne a szermierka nimi w 2 m trawie niemożliwa. Czytałem wspomnienia jednego z żołnierzy i pisał że sierżanci sami modyfikowali techniki walki których uczono żołnierzy m.in uczono ich wbijać bagnet karabinem obróconym o 90 stopni tak by ostrze przechodziło między żebrami a nie napotykało od razu na opór kości, łatwiej też było wyciągnąć taki bagnet z ciała by ponownie go użyć. W przypadku M 1 i nowego bagnetu się to sprawdzało. Styers był bogatszy właśnie o takie doświadczenia, doświadczenia żołnierzy wyczerpanych wielodniową walką i stresem, zniechęconych, przerażonych, głodnych, rannych, bliskich obłędu, walczących często z „niewidzialnym” wrogiem – TU NIE BYŁO CZASU NA FINEZJE!!! na szermierkę w pojedynkowej konwencji, zasada była prosta albo ty przebiłeś wroga bagnetem albo on ciebie. To był czas w którym żołnierz musiał być gotów zabić japońskiego infiltratora w każdej chwili i tą gotowość musiał utrzymywać przez wiele dni a nawet miesięcy (Guadalcanal). Dlatego moim zdaniem mimo że oba podręczniki dzieli niezbyt długi okres czasu z puntu widzenia wydarzeń historycznych i doświadczeń dzieli je przepaść. Biddle to dobra „stara” I wojenna szkoła, Styers to dobra odpowiedź na zjawiskio brutalizacji działań wojennych na dalekim wschodzie, dlatego też przykładał on taka wagę do mentalnego nastawienia żołnierza do walki. Zawartości merytorycznej obu podręczników nie powinno się porównywać.
    Ostatnim przypadkiem masowego użycia użycia bagnetu w walkach o którym ja słyszałem to atak na most jeden z mostów chyba w Nasirii (muszę to sprawdzić) w 2003. Kompania USMC zaatakowała most szarżą z bagnetami a ok 500 broniących irakijczyków zrobiło to co najlepiej im wychodziło – uciekli, zginęło dwóch amerykanów ale most został zdobyty. Irakijczycy twierdzili póżniej że doznali szoku widząc biegnących na nich wrzeszczących amerykanów z bagnetami.

    Odpowiedz
  4. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

    @Marcin: To wszystko prawda, co piszesz o podejściu do szkolenia. Jest nawet gorzej, bo podczas gdy Ty odnosisz te uwagi do sytuacji u nas w kraju, to trzeba powiedzieć, że tak jest dokładnie wszędzie na świecie. Opcja zerowa w momencie zmiany ustroju sprawdziłaby się tylko w zakresie politycznym. Jednak jeśli chodzi o motywację ludzi do pracy i do szkoleń, to byłoby dokładnie to samo co jest. Tych, którzy potrafią podjąć trud i naprawdę się nadają jest niestety zawsze mniejszość.

    Odpowiedz
  5. Sławomir Kasprzak Autor wpisu

    @Marcin R: Zgadza się. Biddle i Styers reprezentują całkowicie różne style walki, wynikające z ich totalnie odmiennego przygotowania i doświadczeń. To są całkowicie różne szkoły szermiercze. Swoją drogą, do nas to już nie dociera szerzej, ale jeszcze w I połowie ub. wieku szkół walki na bagnety było bardzo dużo i każda z nich miała u swoich podstaw konkretne doświadczenia wojenne, na wzór takich jakie opisujesz w przypadku tych dwóch. Te dwie szkoły, choć absolutnie różne, są ze sobą nierozdzielne związane. System Styersa powstał w opozycji do Biddle’a. W „Cold Steel” nawet pobrzmiewa nuta polemiki. O ile rzeczywiście nie ma sensu porównywanie na zasadzie sporu o skuteczność jednego lub drugiego systemu, to ciekawe jest porównanie wpływu mistrza na ucznia. Duża część tego wpływu objawiła się w negacji, ale są też zapożyczenia.
    Tak jest chociażby z pewną ciekawą techniką, do której nawiązujesz. Piszesz o nauczaniu przez Biddle’a rzutu karabinem z bagnetem. Z tym się nie spotkałem, i przyznam, że zupełnie by mi to do Biddle’a nie pasowało. Raz, że taka akcja nie miałaby większego sensu, a dwa, że ten stary fechmistrz i garnizonowy wyjadacz zakazywał nawet parowania uderzeń przy pomocy karabinu, żeby się coś nie zadrapało, a co mówić o rzucaniu bronią 😉
    Ale jest technika określona w „Do Or Die” jako Throw Point. Polega ona, w skrócie, na nagłym dalekim pchnięciu bagnetem, gdy karabin jest trzymany w wyprostowanej jednej ręce. Jest to swoisty „rzut” (throw) ostrza daleko przed siebie, ale jednak bez utraty kontaktu z bronią. Po pchnięciu broń wraca natychmiast do gardy. Co ciekawe, dokładnie takiej samej techniki i pod tą samą nawą nauczał też Styers. To jest m. in. przykład zapożyczenia wprost od swojego dawnego mistrza. Swoją drogą, to jest dobry temat na jakiś kolejny artykuł 🙂

    Odpowiedz
  6. Marcin R

    Rzut ten widziałem na archiwalnym filmie ze szkolenia żołnierzy i było to dla mnie bardzo dziwne… Szkolenie prowadził Biddle.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.