W Pretorii w RPA 22 kwietnia 2021 r. doszło do kolejnego z licznych tam napadów na bankowóz. Napad okazał się nieskuteczny dzięki profesjonalizmowi kierowcy pojazdu. Dramatyczne nagranie z wewnętrznej kamerki zdobyło ogromną popularność, gromadząc do tej pory ponad 16 milionów wyświetleń na YouTube. Widać na nim, jak ochroniarze zareagowali na atak i jakich cudów za kierownicą dokonuje kierowca w celu ucieczki przed uzbrojonymi napastnikami na ruchliwej autostradzie.

Kierowca nazywa się Leo Prinsloo, a konwojentem był Lloyd Mtombeni. Prinsloo jest byłym policjantem a obecnie pracuje w niepełnym wymiarze godzin prywatnie jako pracownik ochrony. Natomiast Mtombeni był dopiero czwarty dzień w pracy.

Na filmie można zobaczyć, jak Prinsloo jedzie nierówno, gwałtownie manewrując, a w pewnym momencie chyba nawet jadąc na autostradzie pod prąd. Jego umiejętności jazdy naprawdę robią wrażenie, podobnie jak szybkość decyzji i zdecydowanie w działaniu oraz – przestrzeganie procedur. Wszystko to złożyło się na udaną ucieczkę przed atakiem i zapewnienie bezpieczeństwa konwojowanym wartościom. Na marginesie ciekawostka, nie były to pieniądze, tylko telefony komórkowe dużej wartości.

Cokolwiek było konwojowane, w wyniku napadu konwojenci mogli stracić życie. To, że im się udało, stało się możliwe dzięki zrozumieniu, że bezpieczeństwo to nie jest walka. Bezpieczeństwo polega na zapobieganiu. A w przypadku konwoju zadaniem jest uciec, jednocześnie chroniąc wartości, co konwojenci perfekcyjnie wykonali, pomimo nieustępliwości napastników. Profejonalizm Leo Prinsloo, który uczynił z niego międzynarodowego bohatera, polegał m. in. na tym, jak przygotwywał się do pracy.

Pracę tę wykonuje kilka razy w miesiącu, traktując jako niezbędny dodatek do swojego podstawowego zajęcia. Mianowicie jest głównym instruktorem w firmie szkoleniącej na rynku cywilnym w zakresie taktyki walki i strzelectwa oraz instruktorem w firmie konwojowej. W celu zapewnienia najwyższych standardów szkolenia zdecydował, że od czasu do czasu sam będzie prowadził bankowozy dla swoich klientów.

Robi tak, aby upewnić się, że rozumie środowisko i dostrzega nowe metody działań przestępczych, które nieustannie ewoluują. Podkreśla, że oczywiście analizuje wiadomości i nagrania z wszelkich napadów, ale siedzenie na miejscu kierowcy to zupełnie inna bajka. Przestępcy stale się rozwijają. Zmieniają taktykę, a on jako szkoleniowiec musi wiedzieć, jak się przed nimi bronić.

Takie podejście powinno być normą, ale nie oszukujmy się, jest na tyle unikalne, że zachęca bliżej przyjrzeć się sylwetce instruktora. Jakże często można spotkać ludzi nawet z dobrą przeszłością, ale już nie angażujących się w akcje bezpośrednie. Nie mówiąc o niemałej grupie guru o tajemniczej przeszłości, co to jak się okazuje, tylko udają kogoś, kim nigdy nie byli.

Leo Prinsloo miał długą karierę w policji południowoafrykańskiej, gdzie dostał się do specjalnej grupy zadaniowej (Special Task Force), którą określa jako odpowiednik brytyjskiego SAS czy fancuskiej RAID. Jednostka działa w granicach RPA, wkraczając, gdy pojawiają się tematy wysokiego ryzyka, takie jak uwolnienie zakładników i starcia, na które zwykłe jednostki policji nie są wyposażone. Do tego dochodzą obarczone ryzykiem ochrony osobistości wielkiej polityki krajowej i światowej. Brał udział w wielu takich operacjach, awansował do stopnia kapitana i przy końcu służby był głównym instruktorem jednostki snajperów.

Nie każdy potrafi schować gwiazdki do kieszeni po takiej imponującej karierze. Jednak wewnętrzna uczciwość, a pewnie trochę i zew ulicy każą mu osobiście pokazywać, jak się powinno wykonywac zawód, do którego przygotowuje swoich kursantów.

Mówi, że za każdym razem, gdy siada za kierownicą, powtarza sobie: „To jest dzień, w którym to się stanie”. Umysł musi być zawsze przygotowany, ponieważ kiedy popadamy w samozadowolenie, wtedy dzieje się źle. Tego dnia nawet rozmawiał z partnerem z załogi, zanim zaczęli jazdę, na temat, jakie działania zamierza podjąć, jeśli zostaną zaatakowani, na przykład próbą zepchnięcia ich z drogi. Mówi, że z góry wyobraża sobie sobie, co zamierza zrobić. Zawsze przygotowany na najgorsze. A kiedy zaszła potrzeba, instynkt się włączył i najlepiej jak potrafił zrobił to, co kazał mu umysł. I tego dnia mu się udało.

Więcej szczegółów o zdarzeniu i o głównym bohaterze można przeczytać w linkowanym artykule. Zawarty tam opis okoliczności i ich analiza z punktu widzenia człowieka, który wygrał sytuację, to gotowy materiał na szkolenie. Kilka uwag można też wysłuchać w poniższym wywiadzie.

Na marginesie zachwytów nad działaniem Leo pojawiły się głosy krytyki pod adresem jego partnera. Miał on jakoby wykazać brak odpowiedniej reakcji na sytuację awaryjną. Prinsloo jednoznacznie ucina tę krytykę. Mthombeni robił wszystko, co mu polecił i jest przekonany, że debiutant, który przeszedł chrzest bojowy już na samym początku swojej pracy zachował się w sposób, na jaki nigdy by nie było stać krytykujących go klawiaturowych wojowników. Wyraził nawet wdzięczność losowi, że nie było kamerki, która uwieczniłaby jego wyraz twarzy, kiedy sam pierwszy raz znalazł się pod ostrzałem.

Prinsloo otrzymywał groźby śmierci po tym, jak cała uwaga mediów skupiła się na nim. Bandyci odgrażają się, że zapłaci życiem za to, czego nie udało się im zdobyć podczas napadu. Firma transportowa przydzieliła jemu i jego rodzinie ochronę. Widząc sposób, a jaki działa Leo w sprawach zawodowych, możemy tylko przypuszczać, jak skrupulatny w przygotowaniach będzie, kiedy sprawę musi potraktować osobiście. A jeśliby już doszło do rozlewu krwi, to pewnie nie jego krew się poleje.