Wiele zainteresowanych nożami osób na świecie ma swoich zbiorach niepozorną książeczkę o dosyć kwiecistym tytule Put ’em Down, Take ’em Out! Knife Fighting Techniques from Folsom Prison. Tytuł jest jedynym fragmentem dzieła, któremu możnaby przypisać cechy barokowe. To, co znajduje się w tekście, jest skondensowaną wiedzą, przekazaną bardzo zwięzłym językiem, gdzie swoją wagę ma dosłownie każde zdanie.

Autorem książki jest Don Pentecost. Nie wiadomo o nim właściwie nic bliższego. Nie miał swojego ośrodka treningowego. Nawet nie wiadomo, gdzie mieszkał i czym się zajmował na codzień. Nie ma informacji kiedy, gdzie, a nawet czy w ogóle prowadził jakieś wyjazdowe seminaria. Nie istnieje system ani linia uczniowska, która powoływałaby się na niego jako na założyciela. A jednak jego nazwisko jest znane szeroko w kręgach combatowych i pasjonatów noży.
Dzieje się tak za sprawą wspomnianej książeczki, której pierwsze wydanie miało miejsce w 1988 roku. Liczy ona raptem 54 strony, na których zmieszczono treściwy tekst i do tego jeszcze liczne zdjęcia. Te ostatnie, oprócz podstawowej funkcji materiału poglądowego (wartościowego) przy okazji zdradzają nam nie znany znikąd indziej wizerunek Autora i formę, w jakiej był, kiedy tworzył dzieło (w dobrej). Zawartość książeczki jest podzielona na wstęp i pięć rozdziałów.
Krótki na pół strony wstęp przynosi jedną, ale za to zasadniczej wagi informację osobistą, którą Don uznał za konieczne podzielić się z czytelnikiem. Znamy ją zresztą już z tytułu – był więźniem w Folsom, zaliczanym do najcięższych zakładów karnych w USA. Więzienie znajduje się niedaleko Sacramento, stolicy Kalifornii i ma bogatą historię przemocy oraz głośnych ucieczek. Dorobiło się przy tym swojego miejsca w amerykańskiej popkulturze.
Wydawałoby się, że więzienie to dobry trop, jeśli ktoś chce uzyskać informacje na temat Dona Pentecost’a. Niestety, chyba nikt nie miał możliwości albo chęci, żeby poczarować z rejestrem więźniów. Nie znajdziemy też jego nazwiska na internetowych wykazach najsłynniejszych więźniów Folsom, co już jest dziwne, zważywszy na wartość i dużą popularność Put ’em Down…
Znane amerykańskie porzekadło pobłażliwie głosi, że Ameryka kocha swoch niegrzecznych chłopców. W tłumaczeniu na język faktów oznacza to, co widzimy choćby ostanio, że ludowymi bohaterami w tym zdegenerowanym kraju są najgorsi kryminaliści. Don Pentecost musiał przynajmniej nie być taki najgorszy.
Co do autentyczności osoby Dona i jego doświadczeń z Folsom, z którego wywodzi swoją metodę, można odwołać się do wspomnień Marca „Crafty Dog” Denny’ego. To jest postać znana i poważana w kręgach osób zainteresowanych samoobroną, zwłaszcza związanych z filipińskimi SW. Otóż w jednym ze swoich materiałów szkoleniowych wideo i w kilku postach na forach internetowych przytacza on opis przypadkowego spotkania z Donem.
Spotkanie miało miejsce się pod koniec lat 90-tych, kiedy wspólnie uczestniczyli w tym samym seminarium, obejmującym m. in. ćwiczenia Force On Force. Nastąpiła przypadkowa wymiana opinii na temat ćwiczenia oraz wzajemne przedstawienie się. Marc oczywiście od razu skojarzył nazwisko nowego znajomego. Po seminarium poszli na kawę i prowadzili długą rozmowę, w tym na niektóre aspekty i fakty więziennych przeżyć Dona. Swoją drogą, wiadomo to od zawsze, że najbardziej wartościowa i najbogatsza w informacje na seminariach jest zawsze ta część barowa czy grillowa.
Powyższa relacja to jedyny solidnie potwierdzony przypadek występowania Dona Pentecost’a w przyrodzie. Znalazłem jeszcze jeden ślad po nim na ebay’u, gdzie w chwili pisania artykułu użytkownik ohmybiz oferuje egzemplarz książki, jak twierdzi, z uzyskanym osobiście autografem Dona. Widoczna odręcznie napisana data pod imieniem i nazwiskiem autora to 23 listopada 2006 r.
Trudno orzec, czy Donowi się nie ułożyło, czy świadomie nie angażował się w działalność instruktorską. Z całą pewnością, biorąc czynny udział na żywo, byłby jedną z pierwszoplanowych postaci na scenie nożowej i w ogóle samoobrony. W czasach, kiedy na tym polu nawet najgorsze łajno jest przerabiane na komercyjny produkt i z powodzeniem sprzedawane, już sam autorytet wynikający z mrocznej przeszłości byłby dla niego atutem nie do przebicia przez handlarzy tandetą.
Co się teraz dzieje z Donem Pentecost, nikt nie wie. Pojawiła się pogłoska, że zmarł gdzieś ok. 2008 roku, ale wypada mieć nadzieję, że tak nie jest. A w każdym razie nie wszystek umarł, bo to, co napisał, wpłynęło na przywrócenie treningom samoobrony w aspekcie noża realizmu, który utracił w latach 70-80-tych ub. wieku. Każdy poważny instruktor musi uwzględniać jego uwagi, a część systemów wprost zaimplementowała wynikające z nich wnioski. Można tu wymienić jako pierwsze z brzegu DBMA wspomninego Marca Denny, czy ESDS Slavo Gozdzika.
Don Pentecost i jego książka pojawia się we wszystkich poradnikach dla poszukiwaczy wiedzy na temat użycia noża. Mam ją i ja. Obindowany wydruk z pdf jest jedną z najwartościowszych pozycji w moim zbiorze. Jego treść to źródło inspiracji i punkt odniesienia, zawsze kiedy pojawia się pokusa odpłynięcia w nożowniczą krainę fantazji.