Planując cokolwiek, lepiej jest z góry założyć, że OKOLICZNOŚCI NIE BĘDĄ NAM SPRZYJAĆ. Warto wtedy się zastanowić, czy nasze metody działania mają szansę sprawdzić się w tych niezależnych od nas i ciężkich warunkach.

W samoobronie do porażki może przyczynić się to, że:
– jest ślisko i każdy gwałtowny ruch grozi wywrotką;
– ze zmęczenia brakuje tchu;
– na sam początek oberwaliśmy i ciężko jest się w ogóle pozbierać, nie mówiąc już o jakichś finezyjnych akcjach;
– ubranie krępuje nam ruchy;
– przeciwnik jest dobrze chroniony tym co ma na sobie;
– do akcji mogą wejść dodatkowi przeciwnicy;
– osoby postronne czasem interweniują tak, że mogą nam narobić jeszcze większej szkody.

Skrajne natężenie takich okoliczności można zaobserwować przy okazji meczów hokeja na lodzie. Bijatyki należą do otoczki tego sportu. Dzieje się tak zwłaszcza w wydaniu kanadyjskim i amerykańskim, ale sporadycznie zdarza i gdzie indziej, co pokazuje filmik z meczu ligi rosyjskiej, zamieszczony poniżej.

Na youtube można znaleźć jeszcze więcej takich przykładów, a szczególnie warta polecenia jest dedykowana im strona hockeyfights.com. Stamtąd pochodzi m.in. wykorzystana powyżej fotografia M.J. Terill’a.

Można zaobserwować, jak w naprawdę ekstremalnych warunkach, z punktu widzenia walki wręcz, radzą sobie hokeiści. Widać, że priorytetem jest utrzymanie się na nogach. Podstawą do tego jest zachowanie równowagi stojąc w szerokim rozkroku i w lekkim pochyleniu. Prowadzenie walki zasadniczo polega na TRZYMANIU przeciwnika jedną ręką  i ZADAWANIU UDERZEŃ drugą.

Trzymanie przeciwnika ułatwia także utrzymanie równowagi i nie pozwala na rozjeżdżanie się.  Bez tego walka zmieniłaby się w farsę. Kto ma mocne ręce i zdoła uzyskać dobry chwyt, próbuje dodatkowo ściągać przeciwnika w dół.  W ten sposób odsłania go dla swoich ciosów i utrudnia jemu uderzanie.

Temu trzymaniu warto poświęcić jeszcze kilka uwag. Faktycznie jest ono tożsame ze znanym z ulicznych bójek łapaniem przeciwnika za ubranie na wysokości klatki piersiowej czy barku, czy nawet za szyję. Robią tak nie tylko osoby mające obicie. ODRUCHOWO robi tak również część osób bez doświadczenia w bójkach, na co warto zwrócić uwagę. Często towarzyszy temu także szarpanie oraz ściąganie przeciwnika na ziemię. Tym, którzy podejmą bardziej otwartą walkę, to trzymanie służy jako układ odniesienia pozwalający kierunkować ciosy i wyczuwać dystans nawet w największym ferworze walki. W razie uzyskania przewagi można tym trzymaniem ustawiać sobie przeciwnika do dalszych uderzeń.

W hokejowych bójkach jedynym wartym wysiłku celem uderzeń jest głowa, co wymuszają ochraniacze. Tego akurat nie trzeba traktować jako ograniczenie, gdyż w realnej walce głowa powinna być celem nr 1.  Stosowane są uderzenia proste lub łokciem, rzadziej wewnętrzną częścią ramion.

Z tricków można zauważyć naciąganie na głowę przeciwnika jego własnej bluzy, co czyni go niemal bezbronnym. Niezłe, choć rzadko spotykane, jest uderzanie ręką trzymającą – jeśli uchwycona bluza jest luźna, to nie wypuszczając jej z ręki można szarpiąc zadawać bardzo uciążliwe uderzenia w twarz i wykorzystać to jako otwarcie.  Specyficzny dla hokeja jest wjazd w przeciwnika z pełną prędkością i rozbicie go wyciągniętymi ramionami lub trzymanym w rękach kijem. Jest to jedyny moment w tych walkach, gdy łyżwy na nogach są plusem, ze względu na osiąganą szybkość i impet. Powtórzenie takiego wejścia na śliskiej nawierzchni w butach jest trudne i z małymi szansami na zaskoczenie przeciwnika. No i nieustająco dobre są oczywiście wszelkie uderzenia z partyzanta.

Jeśli przeciwnika uda się obalić,  ciągnie się go po lodzie,  żeby nie mógł się odwrócić oraz aplikuje dalszą serię uderzeń, korzystając z tego, że już nie może nic zrobić. Innym dobrym wyjściem jest zajęcie pozycji z boku leżącego przeciwnika i dalej oczywiście  uderzanie. To, jak się konkretnie ułoży sytuacja, w tych warunkach może być kwestią nie tylko przemyślanej akcji, ale i przypadku. Błędem lub nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności jest upadek na przeciwnika i związanie się w parterze. Wtedy większość z przewagi pozycji właściwie pryska.

Niewiele daje zwarcie w stójce lub obustronne blokowanie ramion. Właściwie nic konkretnego wtedy nie można zrobić, bo na lodzie nie ma pewnego punktu podparcia. Jedynym wyjściem jest uwolnienie jednej ręki do uderzeń i wykorzystanie trzymania drugą ręką do stworzenia sobie właśnie punktu podparcia z przeciwnika.

Jeśli ktoś chce uniknąć ciężkiej walki, albo kiedy przeciwników jest więcej, najważniejsze jest nie dać się uchwycić. Jeśli jednak do tego doszło, nic już nie da wysoka postawa, odwracanie się, czy próby tylko blokowania ramion. Jedyna tak naprawdę szansa na uniknięcie masakry, to próbować przeciwstawić się. Trzeba chwycić przeciwnika jedną ręką, a drugą uderzać, czyli robić dokładnie to samo, co on. Wtedy najważniejsze staje się to, kto jest bardziej zdeterminowany i nieustępliwy.

Znajomy instruktor opowiadał mi kiedyś, jak był na treningu walki jednej z drużyn hokejowych w Kanadzie. Wyglądało to tak, że w hali było rozwieszonych kilkanaście wielkich worków, każdy przewiązany pasem od judogi.  Zawodnicy ustawiali się przy takim worku, łapali jedną ręką za pas, a drugą uderzali ile wlezie. To wszystko.

Czy trzeba czegoś więcej? Na hokejowy mecz pewnie nie, bo już by to było w użyciu, choć i tu czasem wyskakują dobre indywidualne rozwiązania. Ale czy naprawdę dużo więcej potrzeba na ulicę?

Niesprzyjające okoliczności mogą również w rzeczywistości wystąpić w takim natężeniu, że większość powszechnie trenowanych metod walki nie sprawdzi się. Tak może przydarzyć się np. na ulicy zimą. Wiele osób zadaje sobie pytanie, co wtedy robić. Oblodzona nawierzchnia sprawia trudności przy poruszaniu się. Dalej, ten kto wtedy na serio kopał pewnie potwierdzi, że to zły pomysł. Próby wykonania wejścia i sprowadzania do parteru także mogą się okazać akcją samobójczą. Zakładanie chwytów potrafi przerodzić się w nieporadne mocowanie. Jedyne, w czym można pokładać jakąś większą nadzieję, to właśnie utrzymywać się na nogach i obijać przeciwnika najprostszymi uderzeniami, trzymając go, żeby te uderzenia miały większą siłę i precyzję.

Nauczki płynące z obserwacji hokeistów są potwierdzeniem przydatności najbardziej podstawowych odruchów w najróżniejszych sytuacjach. Jeśli przyjrzeć się pospolitym bójkom, niezależnie od tego w jakich warunkach się odbywają, wtedy często widać, jak ktoś kogoś trzyma na wyciągniętej ręce a drugą ręką go okłada. Najwyraźniej takie zachowanie jest NATURALNE.  Skoro zdarza się tak często, to trzeba przyjąć, że to jest skuteczny sposób realnej walki, czyli zmagań nie tylko Z PRZECIWNIKIEM, ale i z ZEWNĘTRZNYMI WARUNKAMI oraz aktualnymi WŁASNYMI OGRANICZENIAMI. Jeśli coś działa w ciężkich warunkach, tym bardziej nie straci na użyteczności w okolicznościach bardziej sprzyjających, a w każdym razie zawsze jest do czego wrócić, jeśli już nic więcej nie można zrobić. Czyste techniczne akcje zdarzają się w praktyce tak rzadko i w sytuacjach tak ewidentnej przewagi, że to tylko potwierdza regułę. Mordobicie to nie jest moment, kiedy fajerwerki techniczne są na pierwszym planie.