Shrek, autor tego artykułu, służy  i jest instruktorem w jednostce specjalnej jednej z naszych służb.

Przeczytałem Twój artykuł na temat strzelania jednorącz zamieszczony na tej stronie. Już jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że to ma sens i zacząłem wprowadzać to u nas. Niedowiarków przekonałem maksymalnym skróceniem dystansu i ograniczeniem czasowym oraz wprowadzeniem kilku celów. Popularna technika oburącz po prostu nie zdała egzaminu, trzymając broń oburącz strzelec stawał się miej zwrotny. Natomiast nie odrzucam całkowicie tej techniki, ma ona sens, kiedy poruszamy się z bronią w postawie wysokiej gotowości trzymając ją oburącz. Wtedy można strzelać w przypadku wystąpienia nagłego zagrożenia właśnie z tej postawy wyrabiając sobie przewagę za pomocą siły ognia i manewru. W każdym innym przypadku walki na krótkim dystansie strzelanie oburącz mija się z celem. Ponadto operowanie bronią jednorącz ma szerokie zastosowanie w ochronie osobistej, gdzie druga ręka potrzebna jest np. do odsunięcia osoby postronnej itp.

Ubolewam tylko nad tym, że nasi przełożeni nie widzą potrzeby szkolenia bardziej realistycznego. Dlatego muszę nadstawiać karku na szkoleniach, po to żeby ktoś nam kiedyś dupy nie odstrzelił. Często prowadzę zajęcia z ludźmi z różnych jednostek. Ich poziom jest tak niski, że gdyby jakiś przestępca miał takie umiejętnościami, jakie posiadam, to oni nic nie daliby rady zdziałać.

Na przykład wpada uzbrojony w Glocka z dwoma magazynkami na strażnicę Straży Granicznej i wysyła do Bozi całą obsadę placówki i jestem pewien, że nikt nawet nie zdążyłby wyciągnąć broni. Podobny przypadek mieli Słowacy u siebie na granicy. Jakieś 4 lata temu zatrzymali ruska za ściąganie haraczy. Błąd ich polegał na tym, że źle go obszukali na kostce miał ukryty pistolet. W trakcie przewożenia go na strażnicę czterech zastrzelił a piątego ciężko ranił. Potem okazało się, że był to były zawodowy sierżant SPECNAZU z doświadczeniem wyniesionym jeszcze z Afganistanu (zawodowiec). W przeciwieństwie do tych biednych funkcjonariuszy jego uczyli, do czego służy i jak się posługiwać bronią. Czarno widzę konfrontacje wyszkolonego i zdesperowanego bandziora z przeciętnymi stróżami prawa w naszym biednym kraju.

I dopóki nasi przełożeni, prokuratorzy i sędziowie nie uświadomią sobie tego, że ten biedny funkcjonariusz w momencie zagrożenia nie walczy za kraj czy jakieś tam idee, ale ratuje własne życie i nie zmienią prawa to marnie to wszystko widzę. Podam inny przykład jak nasze służby schodzą na psy. Jeden z plutonów specjalnych SG ostał wezwany na przejście graniczne, gdzie była jakaś zadyma. Byli świadkami jak dwóch obcokrajowców z łapami startuje do naszego funkcjonariusza. Co w takiej sytuacji robią ludzie z plutonu specjalnego? To, czego ich uczyli – szybkie wejście, gleba, kajdanki i po robocie. Natomiast komendant placówki karze delikwentów wypuścić i przeprosić. Chłopaki wtedy trochę się wkurwili, bo przez takich właśnie jak on plują na nasze mundury.

Mogę tylko pozazdrościć tym, co mają już to wszystko za sobą i nie muszą wkurwiać się na ten cały syf, ale co nam zostało tylko szkolić się pomimo utrudnień ze strony przełożonych. W końcu, co oni ryzykują to, że kawa wyleje mu się na mundur, bo jaki inne niebezpieczeństwa czyhają za biurkiem? Pozdrawiam.