Operowanie bronią krótką na małych odległościach za pomocą jednej ręki jest zgodne zarówno z pierwotnym przeznaczeniem tej broni, jak też wynika ze zdrowego rozsądku oraz instynktownych reakcji człowieka w obliczu bezpośredniego fizycznego zagrożenia.

O przeznaczeniu broni krótkiej wspomniano w poprzednim poście. Natomiast naturalną skłonność do strzelania jednorącz widać już od pierwszych chwil nowicjusza na strzelnicy. Bywa, że sporo czasu trzeba poświęcić, żeby wyuczyć kogoś takiego chwytu oburącz, żeby broń była trzymana stabilnie i bezpiecznie. Tymczasem chwyt jednorącz na ogół wymaga tylko korekt i można je przeprowadzać na bieżąco podczas dalszych ćwiczeń strzeleckich. Jako działanie instynktowne, będzie on łatwo powtórzony w obliczu zagrożenia. W połączeniu z odruchowym skupieniem wzroku na zagrożeniu, w tym przypadku na przeciwniku, daje to ogromną szansę trafienia.

Jest to działanie oparte o wrodzoną koordynację wzrokowo-ruchową, którą można wzmocnić treningiem. Przecież do trafienia w cel rzuconym kamieniem nie potrzebne są żadne przyrządy celownicze, tak jak i nie potrzeba ich do do precyzyjnego dośrodkowania piłki do biegnącego napastnika. Nie ma żadnych powodów każących myśleć, że inaczej będzie w przypadku strzelania. Przeciwnie, skuteczność strzelania instynktownego w uwzględnieniu korelacji czas – odległość była już wielokrotnie udowodniona.

Nawet osoby poświęcające wiele czasu na trening schematycznych postaw strzeleckich i strzelania oburącz nie są w stanie, poza naprawdę nielicznymi wyjątkami, powtórzyć tych elementów w realnej walce w bliskiej odległości. Po pierwsze, technika wypracowana do użycia na strzelnicy, nie przystaje do rzeczywistości. Ten temat był poruszany poprzednio. Po drugie narzucony schemat ruchowy jest niezgodny z instynktownym. Efektem ostatecznym jest nie trafianie w cel.

Policyjne statystki, takie jak np Firearms Discharge Report dotyczący New York Police Department, cytowany w tym artykule (LINK) „New York Times”, wskazują na bardzo niski wskaźnik trafień, czyli jak kto woli na bardzo wysoki udział strzałów niecelnych. We wskazanym przykładzie dotyczącym NYPD wskaźnik trafień w przypadkach, które według polskich przepisów można zakwalifikować jako użycie broni, w 2006 r. osiągnął wartość 28,3%, a w 2005 – 17,4%. W innych miejscach w internecie bywają też wspominane raporty różnych departamentów policji w USA, w których mówi się o wskaźniku trafień na poziomie 15%.

Należy tu wyjaśnić, że obecnie w większości departamentów policji w Stanach Zjednoczonych szkolenie strzeleckie opiera się na kanonach znanych jako Modern Technique lub ewentualnie w oparciu o techniki Modified Isosceles. Nie wchodząc głębiej w temat, obydwa systemy zalecają strzelanie z broni trzymanej oburącz, odpowiednio w układzie Weaver’a lub chwytu równoramiennego.

Brak jest danych o skuteczności użycia broni w Polsce. Prawdopodobnie nie są one w ogóle zbierane. Biorąc jednak pod uwagę, że trening w Polsce jest echem treningu zachodniego, to można przypuszczać, że jego efekty są również podobne.

Wbrew obiegowym opiniom społecznym i wbrew opiniom wielu przedstawicieli służb mundurowych, winą za ten stan rzeczy nie można obarczyć faktu, że treningu strzeleckiego jest za mało. To nie jest do końca tak. To sam obecny trening jest zły. Oczywiście, że treningu musi być możliwie najwięcej. Ale głównie musi się zmienić jego jakość. Czas poświęcony na trening nierealistycznych technik, gdyby go poświęcić na prawidłowy instruktaż technik zgodnych z instynktownymi reakcjami człowieka, miałby szansę całkowicie odmienić obecny zły stan rzeczy.

Jest wreszcie jeszcze jeden aspekt dotyczący wyboru sposobu operowania bronią. Odnosi się on, pomijając kwestie celności strzałów, do samej zdolności sprawnego prowadzenia działań. To będzie tematem następnego wpisu.