W przypadku użycia broni krótkiej w walce na bliskie odległości decydujące znaczenie ma umiejętność strzelania jedną ręką. Przemawiają za tym analizy realnych sytuacji. Dlatego w treningu, który powinien być jak najbliższy rzeczywistości, należy największy nacisk położyć właśnie na doskonalenie tej umiejętności.


(na zdjęciu – szkolenie point shooting)

Strzelanie jedną ręką z broni krótkiej jest sposobem sensownym i zgodnym z  jej pierwotnym przeznaczeniem. Krótka broń palna powstała w celu zastosowania tam, gdzie strzelec nie mógł posłużyć się obiema rękami: w kawalerii, w walce wręcz z użyciem białej broni, w zwarciu. Dobitnie to jest to odzwierciedlone w języku angielskim, gdzie obecna hand-gun jeszcze kilkadziesiąt lat temu nazywała się one-hand-gun.

Przez ostatnie kilkadziesiąt lat doszło do zanegowania przydatności treningu strzelectwa sportowego do walki. W dobie I wojny światowej do takiego wniosku doszło wielu instruktorów na świecie. Najbardziej znanymi sprawcami tego przewartościowania byli W.E. Fairbairn i E.A. Sykes. Oni zmienili podejście do treningu i w maksymalnym stopniu oparli się na reakcjach instynktownych towarzyszących bezpośredniemu starciu.  Ale  bynajmniej nie zanegowali strzelania jednorącz. Przeciwnie, operowanie bronią za pomocą jednej ręki było podstawą ich systemu walki.

Po II wojnie światowej wraz z postępującym odchodzeniem od technik strzelectwa sportowego nastąpiło też odrzucenie jednego z jego atrybutów jakim było dozwolenie użycia tylko jednej ręki. Miało na to wpływ rozpowszechnienie strzelectwa tzw. praktycznego, gdzie użycie drugiej ręki do wsparcia ręki strzelającej przynosiło faktycznie znakomite efekty – tyle, że na zawodach. Dzisiaj już jest jasne, że IPSC oraz inne organizacje propagujące strzelectwo dynamiczne, zajmują się po prostu nowymi dyscyplinami sportowymi, niczym więcej. Chociaż więc od jakiegoś czasu coraz więcej zadań na zawodach IPSC narzuca strzelanie tylko jedną ręką, nie zmienia to faktu, że w podstawach treningu mającego przygotować do walki realnej nastąpiło tylko wyparcie jednej odmiany sportu przez inną.

Realną walkę od konkurencji sportowej odróżnia przede wszystkim obecność fizycznego zagrożenia. Skrajny stres  towarzyszący walce o życie powoduje, że wiele umiejętności wytrenowanych na okoliczność zawodów jest w  realnej walce niewykonalnych. Poczynając od tak kardynalnej sprawy w strzelectwie sportowym i sportowych strzelaniach dynamicznych, jak skupienie wzroku na muszce, dalej poprzez szereg innych elementów aż po właśnie możliwość użycia drugiej ręki.

Wpływa też na to kolejny ważny czynnik, jakim jest odległość. Według statystyk LEOKA prowadzonych przez FBI, znalezionych tutaj, ponad połowa (50,4%) przypadków użycia broni przez funkcjonariuszy ochrony prawa w USA miała miejsce na odległościach od 0,0 do 1,5 m, czyli w zwarciu lub dosłownie na wyciągnięcie ręki. Dalsze 21,5% sytuacji strzeleckich wydarzyło się między 1,5 a 3 m, 10,6% w odległości 3 do 6 m, itd. Im większa odległość tym mniejsza liczba zdarzeń. Te dane muszą być brane pod uwagę. Należy zawsze zdawać sobie sprawę, że około 3/4 sytuacji strzeleckich ma miejsce z tak bliska, że powtarzając brutalnie za Amerykanami, przeciwnicy mogą poczuć nawzajem swój smród. Walcząc na tak małej odległości nie ma czasu ani warunków żeby wykonać chwyt oburącz.

Spostrzeżenia Fairbairna i Sykesa zawarte w „Shooting To Live” dowiodły ponadto, że człowiek w bezpośrednim zagrożeniu na ogół nie będzie w stanie przyjmować jakiejś specyficznej postawy ani skomplikowanego chwytu. Najczęściej, działając instynktownie, strzeli jak najszybciej jak to możliwe i za pomocą jednej ręki, gdy tylko skieruje broń na przeciwnika.

Co więcej, w znacznej większości przypadków, gdy funkcjonariuszom udawało się strzelać oburącz, oddawano strzały niecelne. O tym jednak w kolejnym wpisie.